Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z bielskiej szkoły ludowej została sterta drewna

W. Then, J.Drost
Właściciel  działki rozebrał drewniany budynek z końca XVIII wieku
Właściciel działki rozebrał drewniany budynek z końca XVIII wieku Fot. Jacek Drost
Drewniany budynek z końca XVIII w., w którym mieściła się pierwsza w Wapienicy, dziś dzielnicy Bielska, szkoła ludowa, zniknął z mapy miasta.

Właściciel rozebrał go w czwartek. Wczoraj mieszkańcy nie mogli uwierzyć, że została po nim sterta gruzu.
- Żałuję, że już go nie ma - mówiła Anna Podchajny z Wapienicy. A Maria Migdał dodawała: - Jeszcze wczoraj był, tyle lat tu stał, wielka szkoda.

Obiekt, reklamowany w przewodnikach jako atrakcja turystyczna regionu, w latach 80. XX w. wytypowano do przeniesienia do skansenu w WPKiW w Chorzowie.

Rano o rozbiórce obiektu nic nie wiedzieli powiatowy inspektor nadzoru budowlanego i miejski konserwator zabytków. Po naszej interwencji zainteresowali się sprawą. Okazało się, że po raz kolejny powodem zniknięcia zabytku był brak wpisu do rejestru zabytków, który gwarantowałby mu ochronę prawną. Fakt, że znajduje się jedynie w ewidencji zabytków nic nie daje.

- Obiekt jest własnością prywatną. Dostaliśmy zgłoszenie o jego rozbiórce. Była wprawdzie informacja, że ma 200 lat, ale nie było powodów, żeby się temu sprzeciwić, więc po miesiącu można go było rozbierać - powiedział Marek Gaj z Wydziału Urbanistyki i Architektury bielskiego Urzędu Miejskiego.
Zabytki z ewidencji nie podlegają ochronie, stąd plaga ich znikania z mapy miasta. Nie tylko bowiem prywatnym właścicielom nie zależy na wpisywaniu ich do rejestru. Podobnie postępuje miasto. Tak było z piękną willą po byłym przedszkolu przy ul. Mickiewicza. Przed przekazaniem jej prywatnemu właścicielowi samorząd nie zadbał o wpis do rejestru zabytków. Efekt jest taki, że obiekt zamienia się w potworka. - Właściciel zasypuje nas kuriozalnymi projektami przebudowy i nie można nic zrobić, bo obiekt nie jest prawnie chroniony - mówią w Ratuszu.

Dawna szkoła ludowa w Wapienicy warta była ochrony - parterowa, wybudowana na kamiennym podmurowaniu, o zrębowej konstrukcji ścian i przyczółkowym dachu, z drewnianymi stropami.
Wczoraj na posesji zjawili się inspektorzy nadzoru budowlanego. - Właściciel twierdzi, że ma zgodę na rozbiórkę. Jeśli dokumenty będą w porządku, nie mamy powodów, by interweniować - wyjaśniła Maria Przybyła, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.

Krzysztof Kania działkę z zabytkowym obiektem kupił dwa lata temu. - Zrobiliśmy ekspertyzy. Wszystkie belki i deski były przegnite. Otrzymaliśmy zezwolenie na rozbiórkę. Gdybyśmy tego nie zrobili, pewnie tej zimy by się zawalił - mówi Kania.

Miejski konserwator zabytków, Piotr Kubańda, wyjaśnia, że w gminnej ewidencji zabytków znajdują się ponad 4 tysiące obiektów. - Trudno wymagać, żeby wszystkie wpisywać do rejestru państwowego. Teraz jest w nim niespełna 10 procent zabytków gminnych. O wpis prywatnych zadbać musi właściciel lub - nawet bez jego zgody - wojewódzki konserwator zabytków. Nie wszystkim na tym zależy. Widać to w Bielsku, które niedługo całe rozbierzemy - mówi Kubańda.

Procedura wpisu do rejestru trwa średnio dwa lata, ale czekanie się opłaci. Wpis nie tylko gwarantuje im ochronę prawną, ale również pozwala na zdobywanie pieniędzy unijnych na renowację. Niestety, w Bielsku wykorzystuje ten fakt niewiele osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!