Zrozpaczeni ludzie, którzy po kilkunastu godzinach dowiedzieli się prawdy o tragicznym losie swych krewnych, byli bliscy obłędu, bo przedstawiciele dyrekcji kopalni dopiero na prośbę premiera odczytali listę zabitych. Całe spotkanie było naładowane ogromnymi emocjami. Kobiety rzuciły się na szefa rządu z pytaniami i oskarżeniami.
- Mój mąż mógł żyć, ale odpracowywał L4 - mówiła jedna z kobiet. Obwiniano rząd o zmianę przepisów, z powodu których przed przejściem na emeryturę trzeba odpracować dni zwolnienia lekarskiego.
Rozpacz czuwających przy kopalnianej bramie była spotęgowana faktem, że aż do wieczora żony i matki nie miały pojęcia o tym, co dzieje się z ich mężami, i synami. Tuż przed salą, gdzie ok. 21 doszło do spotkania z premierem, żony górników błagały Donalda Tuska, by zmusił kierownictwo kopalni do przekazania informacji na temat losu ich bliskich.
- Czekamy tu tak długo. Nic nie wiemy - płakała jedna z kobiet. Gdy premier zapytał o nazwiska zabitych, nagle w ciągu kilku minut znalazła się lista. Została odczytana. Kilka osób zasłabło lub omdlało. - Zawsze o wypadku bliskich trzeba informować indywidualnie. Jednak rozumiem odpowiedzialnych za przekazywanie tych informacji ludzi: przecież niektórych ofiar nie dało się zidentyfikować. A tu nie może być pomyłki - mówi Wacław Czerkawski, szef Związku Zawodowego Górników w Polsce.
Zdaniem szefa górniczej Solidarności Dominika Kolorza, premier i jego służby powinni byli zapanować nad emocjami i chaosem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?