Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eksperci potwierdzają - w kopalni Wujek-Śląsk było sporo nieprawidłowości

Aldona Minorczyk-Cichy
Codziennie przed bramą Wujka-Śląska zapalane są nowe znicze dla upamiętnienia  ofiar
Codziennie przed bramą Wujka-Śląska zapalane są nowe znicze dla upamiętnienia ofiar Fot. Marzena Bugała
Chodnik przy wylocie ściany był czterokrotnie dłuższy (miał ok. 8 metrów, a nie 2 metry) niż dopuszczała to dokumentacja techniczna, a wlotowy - dwukrotnie (ok. 12 zamiast 6 metrów).

Chodników nie likwidowano regularnie wraz z postępem eksploatacji ściany. Mógł się w nich gromadzić metan - to wstępne wnioski z oględzin miejsca katastrofy w kopalni Wujek-Śląsk w Rudzie Śląskiej przez członków komisji Wyższego Urzędu Górniczego.

240 metrów miała ściana, którą po wybuchu metanu objął pożar

Eksperci nie wykluczają, że to mogło doprowadzić do tragedii: śmierci 18 górników i poważnych obrażeń kilkudziesięciu kolejnych. Tym samym potwierdzają się nieprawidłowości, o których napisaliśmy już tydzień temu.

- W rejonie ściany była strefa szczególnego zagrożenia tąpaniami. Została wprowadzona po to, by ograniczyć tam przebywanie ludzi. Czy mimo to ustalona liczba górników w tej strefie została przekroczona? Nie jest to wykluczone. Tego dowiemy się dopiero po przesłuchaniu świadków, w tym osób, które zostały w wypadku poszkodowane - podkreśla Krzysztof Król z WUG-u.

Strefa zagrożenia obejmowała skrzyżowania ściany z chodnikami podścianowym i nadścianowym. Te strefy miały po koło 100 metrów. W każdej z nich jednorazowo mogły przebywać tylko trzy osoby. Strefą objęty był również chodnik na wybiegu ściany o długości 240 metrów (tzw. powierzchnia badawcza).

My już w ubiegłym tygodniu dotarliśmy do świadków, którzy opowiedzieli o tym, że w strefie tąpań podczas trwania eksploatacji niezgodnie z prawem przebywała tam grupa bardzo młodych i niedoświadczonych górników. Mieli pogłębiać spąg i czyścić taśmę, na której przewożono urobek.
- Cały ten rejon, ta ściana, były niebezpieczne. Tam był trzeci najwyższy stopień zagrożenia tąpaniami i czwarty - metanem. Czujniki gazu wybijały prąd trzy razy dziennie, ale do feralnego piątku nie było tam poważnych wypadków. Czujniki działały, a my ufaliśmy dozorowi. Ale wyszło na to, że któryś z nich to głupek, który doprowadził do tragedii - opowiadali nam górnicy.
Dodali, że przy ścianie powinno być najwyżej 12 osób. Reszta nie powinna tam pracować podczas eksploatacji.

- Kiedy w końcu się dowiemy kto i dlaczego posłał tam tych młodych chłopaków? Oni nie mieli nic do gadania. Po prostu wykonywali zadania. W kopalni się nie dyskutuje, ani nic nie robi samemu. Na wszystko musi być polecenie - podkreślali górnicy.

Ich zdaniem w niezawalonych chodnikach mógł zbierać się metan. Wytworzyła się swoista bomba. Gaz prawdopodobnie został wypchany przez zawał. Coś zainicjowało wybuch. To było jak strzał z pistoletu. Metanowy pocisk zabrał ze sobą wszystko, co stanęło mu na drodze.
Komisja ustaliła już, że czujniki metanowe były zamontowane prawidłowo. Czy były sprawne? To zostanie zbadane już na powierzchni.
Eksperci potwierdzili przypuszczenia, że w kopalni doszło nie tylko do zapalenia, ale także do wybuchu metanu. Świadczy o tym skala i charakter podziemnych wyrobisk. Fala uderzeniowa była tak silna, że zniszczyła tamy przeciwwybuchowe. Płomień objął całą ścianę o długości 240 metrów i wyrobiska przyścianowe o długości kilkudziesięciu metrów. Ogień został zatrzymany dopiero przez tamy wentylacyjne. Komisja powołana przez WUG zjechała w poniedziałek na miejsce wypadku po raz trzeci. Na wtorek planowany jest kolejny, prawdopodobnie ostatni już zjazd.

- Pod ziemią są oznakowane i przygotowane do wywozu na powierzchnię urządzenia, bądź ich elementy. Zostaną przewiezione do kopalni doświadczalnej Barbara. Tam zbadają je eksperci - dodaje Krzysztof Król z WUG-u.

Do tej pory członkowie wykonali dokumentację fotograficzną miejsca wypadku. Specjaliści z kopalni Barbara pobierali próbki pyłu z różnych miejsc w rejonie wybuchu. Ich zadaniem było też badanie siły i kierunku podmuchu po wybuchu gazu. Następnie sprawdzano maszyny i urządzenia używane w wyrobisku. Próbowano znaleźć odpowiedzi na pytanie, czy ich stan techniczny mógł przyczynić się do katastrofy. Kiedy powstanie raport komisji?

- Wstępnie prezes Piotr Litwa termin zakończenia prac komisji wyznaczył na 31 marca przyszłego roku. Wtedy jednak myśleliśmy, że termin wizji lokalnej się przedłuży, bo na zjazd pod ziemię nie pozwolą warunki. Na szczęście na wizję nie musieliśmy czekać tak długo, jak w przypadku Halemby. Dlatego mam nadzieję, że skróci się również czas prac komisji - wyjaśnia Krzysztof Król.
Jednocześnie z pracami komisji śledztwo w sprawie tragedii prowadzi czteroosobowy zespół z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Wspomagają ich policjanci z wydziału kryminalnego komendy wojewódzkiej. Zabezpieczono dokumentację, ustalono listę świadków. Przesłuchanych łącznie ma zostać kilkaset osób. Wśród nich pokrzywdzeni, ratownicy i pracownicy kopalni.

W szpitalach nadal przebywa 28 poszkodowanych w wypadku górników. Aż 24 z nich w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Ze względów epidemiologicznych ograniczone są tam wizyty rodzin chorych. Stan trzech z nich nadal jest bardzo poważny, ale stabilny. U innych pacjentów widać poprawę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!