Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katowicki bank czasu zawalczy z urzędniczym absurdem

Dorota Niećko
Katarzyna Kopczak-Zagórna, koordynatorka katowickiego banku czasu, nie składa broni
Katarzyna Kopczak-Zagórna, koordynatorka katowickiego banku czasu, nie składa broni Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Zamieszanie wokół banków czasu, jakie wywołała interpretacja katowickiej Izby Skarbowej, dotycząca ryzyka opodatkowania tego typu usług, trwa.

Katowicki bank czasu, jako jedyny w kraju, chce walczyć z fiskusem i szykuje pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich w tej sprawie.

W jaki sposób można wycenić godzinę spotkania albo rozmowę?

O co chodzi? Bank czasu to grupa osób, które pomagają sobie nawzajem, ofiarując swój czas. Np. jedna osoba oferuje, że pomoże dziecku w nauce, a w zamian chętnie przyjmie pomoc w sprzątaniu, gotowaniu czy wypełnianiu formularzy podatkowych. Walutą są godziny, nikt nikomu nie płaci gotówką. Idea narodziła się w 1980 roku w Stanach Zjednoczonych. Trzy lata temu pierwszy i jedyny bank czasu w naszym regionie powstał w Katowicach przy stowarzyszeniu Meritum. Działa w nim kilkadziesiąt osób.

Rok temu podobny bank miał powstać w Bielsku-Białej. Jego organizatorzy zapytali więc urzędników skarbowych, czy na pewno za tego typu usługi nie trzeba odprowadzać podatków. Z interpretacji wywnioskowali, że... jest takie ryzyko w sytuacji, gdy usługa, z której korzysta jednak osoba jest na wolnym rynku tańsza niż ta, którą w zamian oferuje (np. godzina masażu kosztuje więcej niż wyprowadzanie psa). Bielski bank ostatecznie nie powstał. We wrześniu sprawę przypomniała "Rzeczpospolita". I chociaż Grażyna Piechota, rzeczniczka Izby Skarbowej w Katowicach, zapewnia, że fiskus nigdy nie zajmował się takimi usługami sąsiedzkimi, banki się przestraszyły. Z powodu tej interpretacji po wakacjach nie reaktywował się np. bank w Poznaniu.

W Katowicach postanowili walczyć z przepisami. - Konsultowaliśmy się już z prawnikami - przyznaje Katarzyna Kopczak-Zagórna, koordynatorka katowickiego Banku czasu. Po tych konsultacjach ustalono, że w sądach administracyjnych nic się nie da wskórać i trzeba przygotować pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich. W ciągu kilku dni pismo ma zostać wysłane do Warszawy. Katowiczanie chcą, aby dołączyły do nich inne banki w kraju.

- Jeśli banki działają tak, jak powinny, nie mają się czego obawiać - zapewnia Piechota.
Czy aby na pewno? W interpretacji izby napisano m.in., że w przypadku, gdy członkowie banku czasu świadczą sobie wzajemnie pomoc (są równocześnie świadczeniobiorcami i świad-czeniodawcami), wówczas przychód osiąga ten członek banku, którego wartość jednogodzinnej usługi ustalonej na podstawie cen rynkowych jest wyższa od wartości usługi wobec innych odbiorców. - Wówczas przychodem jest różnica między ww. wartościami i stanowi przychód z tzw. świadczeń częściowo odpłatnych - czytamy w piśmie.

- Na dodatek dowiedzieliśmy się, że jeśli tego typu usługi zostaną opodatkowane, to trzeba od nich będzie także... odprowadzać składki na ZUS - mówi Kopczak-Zagórna.
Członkowie katowickiego banku czasu o sytuacji mówią krótko: to pachnie Orwellem. Jak wycenić np. godzinę spotkania albo rozmowę? - Trzeba by chyba sprawdzić w... agencji towarzyskiej - mówią "bankowcy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!