Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filiżanka od Hitlera

Grażyna Kuźnik
Przedwojenna fotografia przedstawia  polskich księży  z  Zabrza.  Czy są wśród nich bohaterowie naszego tekstu?
Przedwojenna fotografia przedstawia polskich księży z Zabrza. Czy są wśród nich bohaterowie naszego tekstu? Fot. Autor nieznany, własność Arkadiusz Gola
W czasie wojny na Górnym Śląsku i Śląsku Cieszyńskim aresztowano 30 księży. Wielu z nich nieraz dawało dowody wielkiej odwagi.

W1935 roku, w rządzonym przez nazistów Zabrzu, ksiądz Paweł Janik miał powiedzieć, że kto gada o wyższości Niemców, opowiada głupoty. Oburzeni parafianie z NSDAP rzucili się do pisania donosów, zasypali nimi gestapo w Zabrzu i Wrocławiu. Był tam już stos podobnych denuncjacji, bo obywatele donosili na niego od lat. Ale polski ksiądz przechytrzył całą nazistowską machinę terroru. Tak sprytnie działał, że gestapo nie mogło zdobyć na niego twardych dowodów. Ksiądz Janik do zabrzańskiej Poręby, filii parafii św. Franciszka z kościołem pw. św. Jadwigi, trafił w 1930 roku, w sam środek narodowościowego tygla. Urodził się na Śląsku Opolskim. Był Polakiem, ale dobrym kapłanem dla wszystkich wiernych. Donosy na niego pisali głównie ci, którzy mieli nadzieję na karierę w hitlerowskim państwie. Często po prostu kłamali.

- Donosili, że siostra księdza była kochanką Francuzów, jego ojciec pił nałogowo, co było wyssane z palca. Pochodził z rodziny, która jeszcze przed plebiscytem opowiadała się za Polską, gospodyni była sanitariuszką polskich powstańców - mówi dr Sebastian Rosenbaum, autor pracy o księdzu Józefie Janiku, zamieszczonej w książce "Zwłoki nie zostały dotąd zidentyfikowane", wydanej właśnie przez katowicki IPN.

Ksiądz Janik nie okazywał strachu wobec nazistów, co zbijało ich z tropu i doprowadzało do wściekłości m.in. Georga Mroncza, działacza lokalnej NSDAP, autora wielu donosów. To on pisał, że ksiądz znany jest "jako zaprzysięgły wróg nazistów, w kazaniach w zawoalowany sposób ciągle stara się wskazywać na błędy obecnych władz".

Gdy Mroncz zagroził księdzu, że ma dość jego kazań, w których broni Żydów i wyszydza swastykę, ks. Janik zachował stoicki spokój. Ale gdy usłyszał, że naziści będą stenografować jego kazania, sam zadzwonił do Mroncza i zapowiedział, że w takim razie będzie prowadził msze tylko po polsku. I działacze NSDAP mogą je sobie stenografować, ile chcą.
W tym samym czasie, w parafii w Zabrzu-Maciejowie działał ksiądz Józef Madeja. Gestapo od dawna miało go na oku. Ks. Józef Madeja był młodszy od proboszcza z Poręby o prawie dwadzieścia lat, ale obydwaj byli bardzo do siebie podobni. Dobrze znali problemy pogranicza, pochodzili z rodzin o polskich tradycjach, nie zamierzali poddać się faszystom.

- Ksiądz Madeja należał do tego pokolenia Górnoślązaków, które marzyło o niepodległym państwie polskim. Jego ojciec w oczach gestapo uchodził za zdeklarowanego Polaka i groźnego agitatora. Rodzina mieszkała w Bytomiu-Rozbarku, gdzie większość mieszkańców opowiedziała się za Polską, a jednak dzielnica pozostała w państwie niemieckim - mówi dr Leonard Smołka, historyk z wrocławskiego IPN, badający biografię ks. Józefa Madei.

Proboszcz z Maciejowa był jednym z dziesięciorga dzieci w niebogatym domu, ale rodzice zadbali o jego wykształcenie. Po skończeniu studiów teologicznych we Wrocławiu i Tybindze, przyjął święcenie kapłańskie w tym samym roku, w którym naziści doszli do władzy. Wrócił na Górny Śląsk. Najpierw był wikarym w parafii św. Andrzeja w Zabrzu, w 1937 roku został proboszczem w Maciejowie. Po plebiscycie dzielnica znalazła się po stronie Niemiec.

Mimo nacisków hitlerowców, ks. Madeja odmówił stanowczo prowadzenia mszy tylko po niemiecku. Było to wielkie ryzyko, ale ksiądz uważał, że w nadgranicznym mieście mieszka wielu Polaków, którzy muszą mieć nabożeństwo w swoim języku. W grudniu 1938 roku ks. Madeja dostał nakaz natychmiastowego opuszczenia Śląska. Wiedział, że następnym krokiem będzie aresztowanie. Uciekł gestapowcom w ostatniej chwili.

Na krótko przed wybuchem wojny zdążył wyjechać do Katowic i poprosił o obywatelstwo polskie. Gdy je otrzymał, zgłosił się do służby duszpasterskiej w Wojsku Polskim. Przeszedł kampanię wrześniową i znalazł się we Francji, został kapelanem I Dywizji Grenadierów Polskich. Kiedy na froncie pochwycili go Niemcy, miał już zmienione nazwisko. Jako kapitan Józef Nosek przetrwał wojnę w obozie jenieckim w północnej Austrii. Gestapo przez całą wojnę poszukiwało księdza Madeja bez skutku.

W tym czasie na ks. Pawła Janika wciąż napływały donosy, pisane czystą nienawiścią. A to rozmawiał ze starą kobietą tuż przed jej śmiercią po polsku, a to kazał zerwać nazistowski plakat. Kpił z wymarzonego przez szeregowych nazistów zaszczytu, jakim był podarek od Hitlera w formie filiżanki. Księdzem zajęła się gliwicka prokuratura, ale gdy przyszło do zeznań pod przysięgą, zwykli parafianie niechętnie współpracowali.
Jedno wydarzenie przeważyło los księdza. W marcu 1941 roku pochował godnie dezertera z Wehrmachtu, zastrzelonego podczas aresztowania. Oburzyło to miejscowych działaczy NSDAP, którzy donieśli gestapo, że dezerter był polskim powstańcem. Sprawa była poważna, do KZ Dachau trafił właśnie ks. Karol Ulitzka, znajomy ksiądz o podobnych poglądach. Łącznie tylko w latach 1940-41 na Górnym i Cieszyńskim Śląsku aresztowano 30 księży.

Wtedy jednak wsparcia ks. Janikowi udzielił niemiecki proboszcz parafii Najświętszej Marii Panny w Bytomiu. Dał dowód dużej odwagi, stwierdzając, że skoro armia wydała rodzinie ciało tego człowieka, to jest to również zgoda na pochówek. Ale dni księdza Janika w Porębie były już policzone. Miesiąc później wyrzucono go z parafii z zakazem pobytu na Śląsku. Wrócił jednak do Zabrza w 1944 roku, już bardzo chory i wkrótce zmarł.

Ks. Józef Madeja po opuszczeniu Śląska był dzielnym żołnierzem. Za odwagę podczas walk z Niemcami otrzymał odznaczenia polskie i francuskie, Krzyż Walecznych i Croix de Guerre. Po wojnie został w Anglii, został duszpasterzem Polaków na obczyźnie. Zmarł w 1971 roku.

Ksiądz Janik i Madeja umarli w różnym czasie, ale obydwaj są chlubą Zabrza. Dowody ich odwagi przetrwały w nazistowskich archiwach. Niestety, nie zachowały się tam ich fotografie. Nasz fotoreporter Arkadiusz Gola przypadkiem kupił w antykwariacie zdjęcie przedstawiające przedwojennych księży z Zabrza. Jeśli ktoś z Państwa ich rozpoznaje, prosimy o kontakt z autorką tekstu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!