Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzesełka na Śląskim jak domino

Rafał Musioł
Szefowie PZPN wyraźnie zaczynają się bać widma pustych trybun Stadionu Śląskiego
Szefowie PZPN wyraźnie zaczynają się bać widma pustych trybun Stadionu Śląskiego Fot. Mikołaj Suchan
Buta, z jaką prezes PZPN Grzegorz Lato i jego najbliżsi współpracownicy jeszcze nie tak dawno uchwalali zdecydowanie za wysokie ceny biletów na środowy mecz ze Słowacją, na dobre znikła z ich twarzy.

Humory szefom związku psuje przybierający realne kształty kibicowski bojkot spotkania reprezentacji: mizerna sprzedaż wejściówek oznacza, że PZPN do jego organizacji będzie musiał pewnie nawet dopłacić!

Nic więc dziwnego, że bossowie polskiej piłki - jak widać finansowe zestawienia przemawiają do nich najmocniej - biją na trwogę powtarzając slogany o rzekomym obowiązku kibica oraz szukając wroga (układu, chuliganów, dywersantów - niepotrzebne skreślić) we wszystkich zwolennikach niezwykłego społecznego buntu. Zdają sobie bowiem sprawę, że puste krzesełka na Śląskim mogą być pierwszym z kawałków domina, którego upadek istotnie naruszy interesy PZPN. Bojkot kibiców nie umknie przecież uwadze sponsorów, którzy wiążą się z polską piłką nie ze względu na jej wątpliwą jakość, ale na zasięg, oddźwięk oraz uprzywilejowanie społeczne.

Rozpieszczani mianem "dobra narodowego" piłkarze - w przeciwieństwie do przedstawicieli innych dyscyplin, chociażby siatkarzy, którym dopiero wielkie sukcesy otworzyły drogę do portfeli sponsorów - nie musieli się martwić ani o to, czy ich mecze pokaże przyciągająca pokaźne pieniądze publiczna telewizja, ani o frekwencję na trybunach. Teraz w świat biznesu może pójść niewygodny dla PZPN sygnał o drastycznym spadku atrakcyjności sztandarowego dotąd produktu.

Taki wstrząs jest jednak potrzebny. Panująca w PZPN przez lata sielska atmosfera, gdy wszystkie brudy chowano pod kolorowy dywan awansów do mistrzostw świata i Europy, doprowadziła w końcu prezesów związku do poczucia błogiej i sytej bezkarności. Podwyżka pensji - do 50.000 złotych - dla prezesa Grzegorza Laty, kilkudziesięciotysięczne premie dla jego zastępców, podzielenie między siebie całej puli biletów na mecz wyjazdowy ze Słowenią były ważniejsze niż wymowna cisza zamiast dopingu podczas ligowych spotkań. I znacznie istotniejsze niż przyjmowane bez zmrużenia oka, skandowane przez płacące za bilety tłumy, teksty o tym, co z PZPN należy zdaniem kibiców zrobić.

Nie jest prawdą, że na środowym bojkocie ucierpią przede wszystkim piłkarze, pomijając już powtarzany na interne-towych forach emocjonalny, ale nie pozbawiony logiki argument, że w ostatnim czasie to oni, swoją postawą, bojkotowali kibiców.

- Gramy dla Polski i dla siebie, bo w takich meczach można pokazać się menedżerom - powiedział w wywiadzie dla nas o spotkaniu z Czechami i Słowacją kapitan kadry Mariusz Lewandowski, dając do zrozumienia o co w tej zabawie chodzi.

Na koniec, jak mawiał Monty Python, coś z nieco innej beczki. Może ten jeden zbojkotowany mecz będzie dla kibiców pewną formą wyrównania rachunków za całe lata, gdy trenerzy, piłkarze, sędziowie, obserwatorzy i fryzjerzy bezczelnie oszukiwali ich w każdy ligowy weekend?

- Na zgrupowaniu reprezentacji Polski, która przygotowuje się do sobotniego meczu z Czechami w Pradze, nie wydarzyło się wczoraj nic interesującego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Krzesełka na Śląskim jak domino - Dziennik Zachodni