Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fundacja pożytku publicznego nie chce oddać pieniędzy z subkonta chorego dziecka

Aldona Minorczyk-Cichy, Barbara Musiałek
Chory na zanik mięśni Olafek niedawno mógł jeszcze ćwiczyć i siedzieć. Dziś już nie potrafi
Chory na zanik mięśni Olafek niedawno mógł jeszcze ćwiczyć i siedzieć. Dziś już nie potrafi FOT. AGNIESZKA MATERNA
Lidia Depa z Godowa walczy o życie swojego 5-letniego syna Olafa, chorego na nieuleczalną, genetyczną chorobę, na zanik mięśni.

Znajomi i rodzina Depów na konto chłopca w jastrzębskiej Fundacji do Walki z Chorobami Cywilizacji oddawali m.in. 1 procent podatku. Jednak od półtora roku fundacja nie chce przekazać na rehabilitację Olafa zebranych specjalnie na ten cel 18 tys. zł. Żąda coraz to nowych dokumentów. A ostatnio zażyczyła sobie lekarskiego zaświadczenia, że... dziecko umiera.

Olaf z braku pieniędzy nie był rehabilitowany przez trzy miesiące

- Żaden lekarz nie wystawi takiego zaświadczenia. My zajmujemy się leczeniem, podtrzymywaniem życia, a nie rozpoznawaniem, czy ktoś umiera. Fundacja żąda niemożliwego - mówi Maciej Hamankiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej.

Jolanta Markowska, szefowa Hospicjum Cordis w Mysłowicach, jest sprawą oburzona: - Szefowie tej fundacji zapomnieli, do czego została powołana. Jeśli umówili się z rodzicami, że przekażą te pieniądze na rehabilitację chłopca, to powinni słowa dotrzymać - mówi Markowska. Dodaje, że w tym przypadku ktoś ewidentnie chce zatrzymać pieniądze wbrew woli darczyńców. Przypomina też historię swojego podopiecznego, który marzył, by przed śmiercią odwiedzić Paryż.

- Warszawskiej fundacji nie wystarczyło oświadczenie moje i lekarzy, że dziecko jest w stanie, w którym może taką podróż odbyć, i nie spełniła jego marzenia. Niedługo potem stan dziecka się pogorszył i odeszło - wspomina Jolanta Markowska.

Jastrzębska fundacja, która przetrzymuje pieniądze wpłacane na konto z dopiskiem "dla Olafa Depa", jest organizacją pożytku publicznego (OPP). Korzysta z luki w prawie. Anna Czernigiewicz, była prezes jastrzębskiej fundacji (niedawno zrezygnowała z funkcji, a jej następcy nie wybrano) twierdzi, że z artykułu 20 ustawy o OPP jasno wynika, komu fundacja może udzielać pomocy.
- Nie mamy obowiązku wpłaty pieniędzy z 1 procenta na cel wskazany przez podatnika - mówi. Winę za nieprzekazanie pieniędzy zrzuca na rodziców dziecka, którzy rzekomo nie chcą z fundacją współpracować, a także działają na jej niekorzyść, nagłaśniając tę sprawę w mediach.
Anna Klatt z Krajowego Centrum Kompetencji, powołanego m.in. do koordynacji współpracy OPP, mówi, że niestety przed nieuczciwymi fundacjami zabezpieczyć się nie da. - Przyjrzymy się tej sprawie - deklaruje.

Oburzenia nie kryje też Paweł Kwiatkowski, koordynator medyczny fundacji AKOGO Ewy Błaszczyk: - To żerowanie na ludzkim nieszczęściu.
- Zbadamy sytuację chłopca. Jeśli okoliczności sprawy się potwierdzą, należałoby powiadomić prokuraturę - mówi Marek Żebrowski z biura Rzecznika Praw Dziecka.

Fundacja do Walki z Chorobami Cywilizacji w Jastrzębiu Zdroju zebrała ponad 26 tysięcy złotych z tytułu 1 procenta podatku na pomoc nieuleczalnie choremu na genetyczny zanik mię-śni 5-letniemu Olafkowi Depie, ale od półtora roku nie chce dać rodzicom dziecka pieniędzy - 18,5 tys. zł. W poniedziałek rodzice dostali porażające pismo, w którym szefowie fundacji zażądali m.in. przedstawienia zaświadczenia lekarskiego, że... Olaf umiera.

Matka chłopca jest w szoku.- Nie mam słów, to jest oburzające - nie kryje zdenerwowania Lidia Depa.
- Pierwszy raz spotykam się z tak podłym działaniem. To prawdziwy skandal! Członkowie fundacji powinni się zastanowić, czy chcą pomagać ludziom, czy im szkodzić - grzmi Piotr Masłowski, dyrektor zarządzający w Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych w Rybniku, ekspert od organizacji pozarządowych. W jego opinii już samo żądanie takiego zaświadczenia jest "chorą pomyłką". - Żaden lekarz takiego świadectwa nie wystawi. Bo lekarze są od leczenia, a nie od wyrokowania - dodaje.
Rodzice walczą z fundacją już od półtora roku. Mimo wielokrotnych próśb rodziny, organizacja nie chce im oddać pieniędzy, które przekazali dla chłopca mieszkańcy regionu w ramach odpisu 1 procenta podatków.

- Ludzie wpłacali pieniądze dla Olafa. W większości to były osoby z Wodzisławia Śląskiego i Godowa, nasi znajomi, których osobiście prosiliśmy o tę darowiznę - mówi Depa.
Fundacja grozi, że jeśli rodzice w ciągu najbliższych dni nie dostarczą wymaganych zaświadczeń, pieniądze przeznaczą dla innych podopiecznych. Oprócz dokumentu potwierdzającego, że Olafek umiera, Depowie mają też dosłać zaświadczenie o zarobkach i rozliczenia podatkowe z ostatnich kilku lat, zaświadczenia o pomocy udzielonej im przez MOPS i Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. - Dostarczymy dokumenty, ale wątpię, czy to w końcu zadowoli fundację i czy dostaniemy resztę pieniędzy - mówi zrezygnowana pani Lidia.

Tymczasem dla dziecka, które cierpi na miopatię mitochondrialną, kosztowna rehabilitacja jest jedynym sposobem na zatrzymanie postępu choroby i przedłużenie życia. Chory Olaf z braku pieniędzy nie był rehabilitowany przez trzy miesiące i jego stan znacznie się pogorszył.
- Wcześniej mógł wykonywać proste czynności. Teraz nie potrafi nawet wziąć samodzielnie chrupka do ust. Posłuszeństwa odmawiają mu po kolei wszystkie mięśnie. Zaczyna mu już opadać główka - mówi zrozpaczona Lidia Depa. Rodzicom przydałby się na przykład specjalistyczny wózek, bez którego spacery z Olafem są niemożliwe. Kosztuje 12 tysięcy złotych.

Do jastrzębskiej fundacji Depowie zgłosili się w 2007 roku, bo ich sytuacja finansowa nie pozwalała na pokrycie wszystkich kosztów leczenia. Z uzbieranych 26 tysięcy złotych fundacja do dzisiaj kupiła sprzęt rehabilitacyjny za ok. 5,5 tysiąca. Na dodatek nie jest on własnością dziecka. Został przekazany na zasadzie użyczenia.

- W stosunku do osób prywatnych, podopiecznych fundacji, zawsze tak robimy. Tylko instytucjom medycznym przekazujemy sprzęt w formie darowizny - wyjaśnia Anna Czernigiewicz, była prezes fundacji (ponad tydzień temu zrezygnowała z funk-cji, jej następcy jeszcze nie wybrano).
Czemu fundacja żąda tylu zaświadczeń? - Z artykułu 20 ustawy o działalności organizacji pożytku publicznego i o wolontariacie jasno wynika, komu organizacja pożytku publicznego może udzielać pomocy. Natomiast zadaniem organizacji jest żądać od osób zwracających się o pomoc niezbędnych dokumentów potwierdzających trud-ną sytuację życiową. Moim zdaniem wszystkie instytucje, które udzielają pomocy społecznej, wymagają tych samych dokumentów - mówi Czernigiewicz.
Sprawdziliśmy - nie do końca tak jest. - My nie żądamy żadnych zaświadczeń o stanie materialnym naszych podopiecznych - mówi Wiesława Kiermaszek-Lamla, prezes Fundacji Dobrej Woli z Wodzisławia Śląskiego, która w zeszłym roku wzięła pod swoje skrzydła Olafka.

Piotr Masłowski podkreśla, że nie ma żadnych podstaw prawnych mówiących, że trzeba udokumentować swoje dochody, aby otrzymać pomoc. - To kwestia moralności zarządu i rady nadzorczej fundacji. Albo się chce pomóc, albo nie - dodaje.

Luki w prawie

Rodzice Olafa wnieśli do prokuratury kolejno trzy sprawy przeciwko jastrzębskiej fundacji. Zostały umorzone. Obecnie w prokuraturze trwa jeszcze odrębne postępowanie przygotowawcze w sprawie przywłaszczenia środków finansowych wpłaconych przez darczyńców na rzecz chorego Olafa. Są badane nowe okoliczności w sprawie. Według Piotra Masłowskiego z CRIS, winne jest dziurawe prawo o fundacjach. Z jego zapisów wynika, że pieniądze zebrane dla Olafa są własnością nie chłopca, a fundacji. Z tej luki korzysta jastrzębska fundacja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Fundacja pożytku publicznego nie chce oddać pieniędzy z subkonta chorego dziecka - Dziennik Zachodni