- To rewolucja. Możliwości są ogromne - mówi Jerzy Siodłak, naczelnik Beskidzkiej Grupy GOPR.
Ratownicy z Beskidów komunikują się teraz za pomocą niewielkich odbiorników, które są mniejsze i bardziej poręczne, niż stosowane dotąd modele z długimi antenami. Nowe urządzenia mają o wiele większy i lepszy zasięg. Ale najważniejsze, że dzięki nim goprowcy mogą bezpośrednio kontaktować się ze stacją pogotowia ratunkowego, bo urządzenia działają też na częstotliwościach, jakich używa straż, policja i pogotowie.
Nowy sprzęt oznacza większy profesjonalizm i szybsze działanie
- Do tej pory ratownik docierając do wypadku w rejonie Pilska czy Skrzycznego łączył się z dyspozytorem, a ten z kolei kontaktował się z pogotowiem ratunkowym, by wysłać karetkę. Akcja wydłużała się. Teraz ratownik bezpośrednio może połączyć się z pogotowiem, podać miejsce położenia oraz precyzyjnie określić stan poszkodowanego turysty - wyjaśnia Siodłak.
Dzięki temu uda się skrócić akcję ratunkową nawet o kilkadziesiąt minut, co w górskich warunkach może decydować o życiu człowieka.
Tomasz Jano z Grupy Beskidzkiej GOPR, który zajmował się instalacją nowych urządzeń podkreśla, że ratownik może skontaktować się nawet z pilotem śmigłowca ratunkowego wezwanego do wypadku w górach.
- Wtedy może powiedzieć pilotowi np. o warunkach, jakie panują w miejscu, gdzie śmigłowiec ma lądować, podać mu warunki lotu - wyjaśnia.
Ratownicy nie mają wątpliwości - nowy sprzęt oznacza większy profesjonalizm i znacznie szybsze działanie ratowników, dzięki czemu turyści już w nadchodzącym sezonie zimowym mogą w Beskidach czuć się bezpieczniej.
Częstotliwość cyfrowa pozwoliła ponadto zlikwidować goprowcom tak zwane białe plamy w łączności. Dotyczy to zwłaszcza Beskidu Żywiec-kiego.
Radiotelefony, jakich używają teraz goprowcy pozwalają na kontaktowanie się z ratownikami ze Słowacji i Czech. Jest to szczególnie przydatne podczas akcji poszukiwawczych. Do tej pory w strefie przygranicznej analogowy sprzęt często zawodził.
- Były zakłócenia, słychać było trzaski, połączenia rwały się - tłumaczą ratownicy, którzy często w takich nagłych wypadkach musieli korzystać na swój koszt z własnych telefonów komórkowych.
Arkadiusz Śleziona, ratownik dyżurny GOPR, zwraca też uwagę, że nowe nadajniki łatwiej przymocować do kombinezonów.
- Można z nich korzystać podczas jazdy na nartach lub na skuterze śnieżnym. Wystarczy przypiąć słuchawkę i włożyć ją do ucha - wyjaśnia.
Urządzenia mają też wmontowany nadajnik GPS, dzięki czemu łatwo jest teraz zlokalizować każdego z ratowników w terenie. Nawet przy skrajnie trudnych warunkach za pomocą radiotelefonu można pokierować ratownika w odpowiednią stronę.
Koszt jednego urządzenia, w zależności od modelu, waha się od 2,5 do 3 tys. zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?