Pojęła w lot, że ludowi coraz bardziej nie będzie się już chciało patrzeć na gangrenę, którą wciąż nazywamy służbą zdrowia. Niezależnie od zmian w Ministerstwie Zdrowia i NFZ, jedno jest niezmienne: w światku medycznym postępuje dynamicznie prywatyzacja wszystkiego, co się da. Jeśli leki są za drogie, a wiele medykamentów do kupienia tylko na receptę, możemy być pewni, że wkrótce za półdarmo i bez zbytnich ceregieli ktoś je sprzeda przez internet.
Bardzo skomplikowana procedura medyczna, nie do dostania w normalnym trybie albo wyczekiwana w takiej kolejce, że życia nie starczy, jest do kupienia od ręki, tyle że pokątnie. Gabinety szpitalne, zamknięte na trzy spusty dla pacjenta z kontraktem NFZ, otworzą się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, o ile jest ona sporządzona ze zrolowanych banknotów. Pacjentowi prywatnego gabinetu stomatologicznego albo ginekologicznego ani przyjdzie na myśl wsuwanie do kieszeni medyka koperty, bo byłoby to głupie i upokarzające dla obu stron. A tymczasem w publicznej służbie zdrowia zatrzymano za łapówki nawet rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy.
Czy można wypłynąć na powierzchnię tego szamba? I owszem, za sprawą kosmetycznych zmian w konstytucji i rzeźnickiego topora w rękach silnego ministra zdrowia. Niech nas odrąbie od tej gangreny i pozwoli funkcjonować tak, jak żyje cały świat: zdrowie od państwa podtrzymywane w minimalnym zakresie, a gros zabiegów i wizyt opłacanych z prywatnego ubezpieczenia odpisywanego od podatków. Bez tego świat medyczny do końca sprywatyzuje sobie poletko, które uprawia, a my już zawsze będziemy płacić za leczenie podwójnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?