Spotkanie rozpoczęło się od skandalu związanego z konfliktem na linii kibice kontra właściciel stołecznego klubu, czyli ITI. Gdy spiker poinformował o śmierci Jan Wejcherta (współzałożyciela grupy ITI), cześć kibiców zaczęła skandować "jeszcze jeden"! Do akcji wkroczyła ochrona, która użyła gazu pieprzowego. Wyprowadzony został wodzirej kibicowskiego dopingu, a część kiboli opuściła stadion w ramach protestu przeciw interwencji ochroniarzy.
W tym czasie, gdy na trybunach trwało zamieszanie, Marcin Mięciel pierwszy raz stanął przed szansą strzelenia bramki. Z jego "główką" poradził sobie Pilarz (4 minuta). Cztery minuty później było już jednak 1:0 dla Legii. "Miętowy" wyskoczył zza pleców obrońców, wykorzystał zagapienie bramkarza i z dwóch metrów wepchnął piłkę do siatki. Przy golu asystował Sebastian Szałachowski, który szybko opuścił boisko z powodu kontuzji.
Zimny prysznic nie podziałał na podopiecznych trenera Waldemara Fornalika, a Mięciel miał kolejną okazję na gola. Pilarz wypuścił piłkę po uderzeniu Marcina Smolińskiego, a dobitka napastnika gospodarzy gospodarzy chybiła celu. Jeszcze przed przerwą Pilarz drugi raz wyciągał piłkę z siatki, gdy Mięciel wykorzystał podanie Marcina Komorowskiego. Wcześniej Wojciech Grzyb przegrał pojedynek z "Komo-rem", choć wydawało się, że może wybić piłkę na rzut rożny. Próbował jeszcze interweniować nowy reprezentant Polski - Maciej Sadlok, ale również on nie zapobiegł nieszczęściu.
- Podarowaliśmy Legii te dwie bramki, choć trzeba też przyznać, że nasi rywale byli w pierwszej połowie lepsi - przyznał trener Fornalik.
"Niebiescy" przypomnieli sobie, że są wiceliderem ekstraklasy dopiero w drugiej części, choć krucho u nich było z celnością strzałów. Koło słupka uderzał Łukasz Janoszka. W zewnętrzną część poprzeczki bramki Jana Muchy trafił Piotr Stawarczyk, choć raczej nie miał takiego zamiaru. Obrońca, który zastąpił na prawej stronie Krzysztofa Nykiela, starał się dośrodkować, a wyszedł mu strzał...
Dopiero w 90 minucie Ruch zmusił do interwencji słowackiego bramkarza Legii. Jego rodak Pavol Balaz, po podaniu Marcina Zająca, uderzał w krótki róg, ale Mucha nie dał się zaskoczyć.
Chorzowianie zaliczyli pierwszą porażkę od przegranej 12 września w Bełchatowie z GKS-em (1:2). Byli więc niepokonani od pięciu meczów. W sobotę "niebiescy" pierwszy raz zagrali z nazwą swego nowego sponsora na koszulkach. Choć to wielka firma z branży energetycznej, Ruchowi wyraźnie zabrakło energii.
- Gdybyśmy od pierwszych minut grali tak jak po przerwie była szansa nie przegrać z Legią. W drugiej połowie były sytuacje na strzelenie nawet dwóch bramek - oceniał trener Fornalik.
- Hit kolejki? Jeśli już, to krótki, bo 45-minutowy. Tak można byłoby to wszystko podsumować - mówił po meczu szkoleniowiec Legii, Jan Urban, cytowany przez serwis internetowy www.niebiescy.pl. - W pierwszej części zagraliśmy agresywnie, nie pozwoliliśmy zespołowi Ruchu praktycznie na nic. Strzeliliśmy dwie bramki, kontrolując całkowicie przebieg pierwszej połowy, a o drugiej po prostu zapomnijmy. Poziom meczu dostosował się do atmosfery, jaka była na trybunach...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?