Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nastoletni narciarze będą jeździć w kaskach

Anna Dziedzic
Upadek małego narciarza w kasku zwykle nie jest groźny
Upadek małego narciarza w kasku zwykle nie jest groźny FOT.ARC
Posłowie prawie jednogłośnie wprowadzili nakaz używania na stokach kasków narciarskich przez dzieci i młodzież do 15. roku życia. Ustawa po akceptacji Senatu ma wejść w życie jeszcze przed sezonem zimowym.

Za brak kasku na głowie szusujących dzieci odpowiadać będą ich rodzice lub opiekunowie. Grozić im będzie grzywna. Jazda bez kasku będzie traktowana jako wykroczenie, więc kary maksymalnie mogą sięgnąć 500 zł. Kto będzie kontrolował narciarzy? Patroli policyjnych na nartach można się spodziewać na przykład na Żywiecczyźnie czy Podbeskidziu.

- Takie patrole funkcjonują w naszej policji już od pięciu lat. Od początku też nasi policjanci jeżdżą w kaskach. Dla nas pytanie, czy jeździć w kasku, jest porównywalne z pytaniem, czy jeździć samochodem w pasach bezpieczeństwa - twierdzi Piotr Bieniak z Zespołu Prasowego komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

W minionym sezonie beskidzcy ratownicy prawie tysiąc razy wyruszali do wypadków narciarzy.
- Większość wypadków dzieci na stokach to właśnie urazy głowy, dlatego obowiązek noszenia przez nie kasków jest tak ważny - twierdzi Jerzy Siodłak, szef beskidzkiej grupy GOPR.

O to, by dzieci i młodzież jeździły na nartach w kaskach, od lat zabiegał Piotr van der Coghen, poseł PO i wieloletni naczelnik Jurajskiej Grupy GOPR.

- Mamy coraz lepiej utwardzone przez ratraki stoki. Jeździ się lepiej, ale upadek i uderzenie o tak ubity śnieg głową jest porównywalne do uderzenia głową w asfalt. Dawniej narciarz, który się wywrócił wpadał w zaspę lub miękki śnieg. Poza tym na dobrze przygotowanych stokach jeździ się także szybciej np. na nartach carvingowych. Prędkość niektórych można porównać do prędkości motocyklisty. Przy tej prędkości upadek, czy zderzenie z innym narciarzem, na pewno nie skończy się na złamaniu nogi - podkreśla van der Coghen.

Goprowcy już od trzech lat dają dobry przykład i jeżdżą na nartach w kaskach.
Daniel Miklasiński, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej w Sosnowcu, jest zapalonym narciarzem. Na nartach jeżdżą już jego wnuczki.

- Wszystkie jeżdżą w kaskach. Nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Urazy głowy u dzieci, które miały wypadek na stoku mogą być bardzo poważne i skutkować na całe ich życie - mówi.

Właściciele wyciągów będą musieli wywiesić informacje o nakazie używania kasków przez dzieci i młodzież. Przepis nałoży też obowiązki na organizatorów np. młodzieżowych obozów narciarskich. To oni będą odpowiedzialni za uczestników obozu i w razie kontroli, to oni zostaną ukarani.

- Nie wiedziałem, że Sejm przyjął tę nowelizację, ale się z tego cieszę. We Włoszech podobny przepis obowiązuje już chyba od trzech, czterech lat. Dlatego my organizując obozy dla dzieci czy młodzieży zwracamy na to uwagę. Jeśli jadą rodzice, to są o tym poinformowani, bo wtedy oni są opiekunami dzieci. Jeśli chodzi o dorosłych, to nie ma takiego obowiązku, ale także podczas naszych imprez zalecamy używanie kasków - mówi Piotr Kalisz, menedżer Śląskiego Centrum Treningowego, organizatora wyjazdów narciarskich z Katowic.

Ceny kasków są bardzo różne od ponad 100 zł do nawet 1500 zł. Rozwiązaniem mogą być wypożyczalnie kasków, które już istnieją.

- Jeśli wypożycza się buty i narty dla dziecka, to kask jest w komplecie - mówi Aniela Znamirowska, współwłaścicielka jednego z wyciągów narciarskich w Szczyrku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!