Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atak imperium węgla

Michał Smolorz
Górnictwo mówi: będziemy wydobywać węgiel pod warunkiem, że państwo poda nam na tacy nowe złoża i zbuduje szyby. Wszystko wskazuje na to, że w przypadku przemysłu węglowego to nos jest dla tabakiery, a nie tabakiera dla nosa - pisze Michał Smolorz.

Na Śląsku i w Warszawie trwa wielkie przeciąganie liny w sprawie dwóch ważnych rozwiązań prawnych dla górnictwa: zwolnienia podziemnych wyrobisk z podatku od nieruchomości i przerzucenia na Skarb Państwa ciężaru udostępniania złóż. Spółki węglowe rzucają do boju wszystkie rezerwy politycznych wpływów. Nic dziwnego, korzystne dla nich rozwiązania w tych dwóch sprawach pozwoliłyby zaoszczędzić setki milionów złotych rocznie, które znów można by spokojnie przejeść.

Za pomocą tabel i słupków można udowodnić wszystko, włącznie z legendarną tezą lat 70., że jesteśmy dziesiątą potęgą gospodarczą świata.

Przyszedł czas na atak propagandowy. Konferencje prasowe, publikacje w mediach branżowych i masowych, pełne troski wypowiedzi dawnych tuzów węglowej branży, precyzyjnie podpuszczane akcje związkowców - wszystko to ma przekonać obywateli RP, że zmuszanie koncernów do płacenia podatku i ponoszenia ciężarów inwestycji przygotowawczych będzie zarżnięciem kury znoszącej złote jaja. Bo za taką kurę, przynoszącą państwu wyłącznie wielkie zyski, zarządy i związkowcy uznają swoje przedsiębiorstwa. W tej batalii górnictwo sięga po tanie i prostackie chwyty propagandowe, mające trafić do przeciętnego obywatela, który już jest zmęczony ciągłymi roszczeniami i dawno stracił sympatię do ludzi z kolorowym pióropuszem. Dla tych przeciętnych obywateli spółki węglowe wyliczyły, że w ciągu ostatnich 8 lat odprowadziły do publicznej kasy 52 mld zł - pod postacią podatków państwowych i lokalnych, danin na przeróżne fundusze, składek ubezpieczeniowych i wypłat z zysku.

W tym samym czasie otrzymały od Skarbu Państwa ledwie 16 mld zł dotacji bezpośrednich, przede wszystkim z tytułu ustawowych zobowiązań wynikających z restrukturyzacji. Czyli, jakby nie liczyć, wszystkie agendy państwa zarobiły w tym czasie na górnictwie 36 mld zł. A w ubiegłym roku to w ogóle był już cud i eldorado: górnictwo zapłaciło ponad 7 mld zł publicznych danin, a otrzymało ledwie 366 mln zł dotacji. Obłowiły się i budżet centralny, i gminy, i ZUS, i fundusze ochrony środowiska. Ergo: to my jesteśmy tą złotonośną kurą, którą ktoś chce zarżnąć. Manipulowanie statystykami jest starym jak świat zabiegiem propagandowym. Za pomocą tabel i słupków można udowodnić wszystko, włącznie z legendarną tezą lat 70., że jesteśmy dziesiątą potęgą gospodarczą świata.

Tym razem jednak węglowe imperium uszyło sobie szatę wyjątkowo grubymi nićmi, nie trzeba więc wysiłku, by udowodnić, że to humbug. Zacznijmy od prostego pytania: dlaczego w tych wyliczeniach podaje się tylko 8 minionych lat? Odpowiedź jest równie prosta: bo wcześniej nastąpiła tzw. restrukturyzacja branży związana z jednoczesnym umorzeniem wszystkich jej długów. Przed 2001 r. aż trzykrotnie umarzano lawinowo rosnące długi branży węglowej. Nikt nie wie, ile ich było w sumie: wobec Skarbu Państwa, wobec gmin, funduszy ubezpieczeniowych oraz wobec państwowych i prywatnych dostawców towarów i usług. Utworzenie przez rząd Jerzego Buzka nowych spółek węglowych i pozostawienie zobowiązań w starych przedsiębiorstwach pomogło znakomicie zaciemnić operację. Rozmył ja też powszechny w latach 90. handel węglowymi długami, który stał się sam w sobie dochodowym biznesem.
Według różnych szacunków, łączna liczba wszystkich umorzonych i nieściągniętych zobowiązań górnictwa od 1990 r. wynosiła 20-40 mld zł według aktualnej wartości pieniądza. Na to wszystko nakłada się rozbudowany system dotacji ukrytych, które nie figurują w żadnych statystykach, ale pochłaniają bajońskie sumy. Najwięcej takich dopłat idzie do funduszu emerytalnego. Płacone przez kopalnie i pracowników składki emerytalne pokrywają ledwie jedną piątą kosztów górniczych emerytur, resztę trzeba dołożyć z innych źródeł. Dzieje się tak z powodu krótkiego okresu składkowego i znacznie korzystniejszego algorytmu obliczania emerytur.

Górnik opłaca składki średnio przez 28 lat, zaś emeryturę pobiera średnio przez 24 lata. Każdy inny przeciętny mężczyzna opłaca składki przez lat 38, emeryturę pobiera zaś ledwie lat 11 - i to w znacznie mniejszej wysokości. W sumie ukryta dotacja do górniczych emerytur wynosi ponad 3 mld zł rocznie, a składają się na nią pozostali klienci ZUS-u i Skarb Państwa. Podjęta jeszcze przez rząd Belki próba włączenia górniczych emerytur do ogólnego systemu emerytalnego została storpedowana. Ukryte dotacje do górnictwa spotykamy praktycznie na każdym kroku, czasami nawet nie uświadamiając sobie ich wysokości. Np. budowa autostrady na terenach zagrożonych szkodami górniczymi jest co najmniej dwukrotnie droższa niż w innych regionach. Wystarczy więc 200 km autostrady przez Śląsk i już państwo dopłaca do interesu 8 mld zł, których nie ma w żadnych statystykach kosztów wydobycia węgla. Ten sam problem dotyczy całego budownictwa na terenach objętych podziemną eksploatacją, koszty budowania według podwyższonych norm ponoszą wyłącznie inwestorzy publiczni i prywatni. Usuwanie szkód górniczych jest refundowane, ale zabezpieczanie terenu i budowli przed nimi już nie. Praktycznie przez cały XX w. koncerny górnicze nie tylko wydobywały węgiel, ale i poczuwały się do świadczeń na rzecz lokalnej społeczności.

Budowały i utrzymywały osiedla mieszkaniowe, domy kultury, kluby sportowe, szpitale, orkiestry. Działo się tak nie tylko w PRL, w którym obowiązywała księżycowa ekonomia, więc wszystko było łatwe. Ta praktyka zrodziła się w jak najbardziej dzikim kapitalizmie i była dowodem nie jakiejś tajemnej filantropii, ale dalekowzrocznej polityki ówczesnych menedżerów górnictwa. Uważali oni, że z tytułu eksploatacji dóbr naturalnych, zakłócania równowagi ekologicznej, pogarszania jakości życia mieszkańców coś się od nich należy miejscowej społeczności i regionowi, z którego żyją. Dziś jesteśmy świadkami polityki odwrotnej: koncerny górnicze systematycznie chcą pomnażać niespotykany w żadnej innej branży system przywilejów prawnych i ekonomicznych, uznając najwyraźniej, że to im się coś od państwa i od Śląska należy. Najpierw wyzbyły się infrastruktury socjalnej, klubów sportowych, nie budują domów, nawet orkiestry dęte, niezbywalny składnik regionalnej tożsamości, muszą same na siebie zarobić. Potem załatwiły sobie wyłączenie z systemu ubezpieczeń społecznych, przekonując wszystkich, że wykonują pracę nadludzką, unikatową w skali światowej, wymagającą najwyższych przywilejów.

Teraz przyszedł czas na stopniową likwidację obciążeń publiczno-prawnych, bo przecież to kopalnie robią łaskę gminom, kopiąc u nich węgiel, a nie na odwrót. I wreszcie całkiem już bezczelne roszczenie: będziemy wydobywać węgiel pod warunkiem, że państwo poda nam na tacy nowe złoża. Przeprowadzi badania geologiczne, opracuje mapy i projekty, wykona analizy opłacalności i studia zagrożeń, a może jeszcze wykopie szyby i główne wyrobiska poziome, bo czemu nie?
Wszystko wskazuje na to, że w przypadku przemysłu węglowego to nos jest dla tabakiery, nie tabakiera dla nosa. Od 20 lat węglowe imperium krok po kroku wyłącza się z kolejnych reguł ekonomicznych i ustrojowych, stawia się ponad prawem obejmującym wszystkie inne podmioty na rynku. Pasożytuje na słabnącym organizmie państwa, pochłaniając niewyobrażalne kwoty ze wszystkich publicznych funduszy. A teraz przekonuje nas, że jest dobrym wujkiem, który nas utrzymuje, bez którego sczeźlibyśmy i poszli z torbami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Atak imperium węgla - Dziennik Zachodni