Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Frankiewicz ocalił posadę - referendum nieważne

Joanna Heler
Mikołaj Suchan
Prezydent Zygmunt Frankiewicz i gliwiccy radni nie zostali odwołani w wyniku referendum. Do urn poszło według szacunkowych danych, zliczonych tuż po zamknięcie lokali wyborczych 11 proc. uprawnionych do głosowania, czyli ok. 15 tys. gliwiczan. Tymczasem, aby referendum było ważne, powinno było w nim wziąć udział blisko 33 tys. osób. Do odwołania prezydenta i radnych wystarczała zwykła większość głosów.

Gliwiczanie szli do urn na rok przed ustawowym terminem wyborów samorządowych (przewidzianych na jesień 2010) i mogli wypowiedzieć się za lub przeciw odwołaniu prezydenta miasta Zygmunta Frankiewicza oraz Rady Miejskiej.

Na jednej karcie do głosowania znajdowały się pytania o chęć odwołania przed końcem kadencji prezydenta, jak i radnych. Aby referendum było ważne, głosy musiało oddać 3/5 liczby osób biorących udział w poprzednich wyborach danego organu.

W 2006 r. do prezydenckiego stołka kandydowało 5 chętnych. Oddano na nich 54 tys. 699 ważnych głosów, z czego na Frankiewicza (przeszedł w pierwszej turze) - 30 tys. 147. Aby odwołać urzędującego prezydenta trzeba było co najmniej 32820 głosów.

Aby natomiast odwołać radnych potrzeba było co najmniej 32825 głosów.

Frekwencja musiała więc wynieść 21,7 proc.

Ta sama grupa, która teraz zorganizowała referendum, już rok wcześniej usiłowała doprowadzić do niego. Brakło jednak wymaganej do jego ogłoszenia liczby głosów. Przeciwnicy zasiadającego na stanowisku prezydenta przez 16 lat Zygmunta Frankiewicza zarzucali mu m.in. złą politykę lokalową, faworyzowanie dużych sieci handlowych i likwidację placówek kulturalnych. To jednak zastąpienie z początkiem września tego roku na wniosek prezydenta dwóch linii tramwajowych autobusami okazało się na tyle nośne, że gliwiczanie masowo podpisywali się pod wnioskiem o weryfikację polityki nie tylko Zygmunta Frankiewicza, ale i radnych.

Tuż po zamknięciu lokali wyborczych Zbigniew Wygoda, pełnomocnik tzw. Grupy Inicjatywnej ostrożnie wypowiadał się o danych spływających ze 104 obwodowych komisji. Jak twierdził, według jego informacji w zależności od dzielnicy głosowało od 10 do 26 proc. uprawnionych.

- Najwięcej mieszkańców poszło do urn w Śródmieściu, bo to jego mieszkańcy są najlepszymi cenzorami poczynań obecnych władz. To oni zostali pozbawieni tramwajów, to pod ich oknami jadą TIR-y, które powinny omijać centrum. Nie uważamy, by to była porażka. Zaczynamy teraz działać w sposób bardziej zorganizowany. Zawiązujemy stowarzyszenie, być może dogadujemy się z niektórymi partiami politycznymi i startujemy w przyszłorocznych wyborach samorządowych - wyjawił Wygoda.
- To była bardzo droga zabawa, bo kosztowała gliwiczan nieomal 300 tys. złotych. Mieszkańcy niejednokrotnie dawali wyraz temu, że potrafią myśleć logicznie, a czego najlepszym dowodem jest zlekceważenie tej politycznej awantury. Wynik 15 tysięcy pokazuje, że do urn poszedł elektorat Prawa i Sprawiedliwości, bo taką liczbę głosów oddawano na tę partię w poprzednich wyborach - powiedział tuż po zamknięciu lokali wyborzcych Marek Jarzębowski, rzecznik prezydenta miasta.

- Sposób doprowadzenia do referendum był nieprzyzwoity. Ludzie byli wprowadzani w błąd, bo część podpisów była wyłudzana. Podpisujący byli przekonani, że opowiadają się nie za odwołaniem władz miasta, a za powrotem tramwajów - wielokrotnie podkreślał Zygmunt Frankiewicz.

Niektórzy mieszkańcy, tak jak Barbara Lisińska szli jednak w niedzielę do urn z nadzieją, że odwołanie rządzących przywróci na ulice miasta ten środek transportu.

- Boli, że przez tyle lat nie inwestowano w naprawy szyn i taboru, by w końcu bez skrupułów uznać, że teraz to już nas na to nie stać - stwierdziła kobieta.

Mieszkający w centrum Marian Olejarczyk powiedział dziennikarce Polski Dziennika Zachodniego, że choć nie wszystkie decyzje władz miasta mu się podobają, to nie widzi powodu, by odbierać im mandat rok przed końcem kadencji.

- Można docenić fakt pospolitego ruszenia dzięki któremu doprowadzono do referendum. Nie usłyszeliśmy jednak żadnych informacji, jaki przeciwnicy włodarzy mają pomysł na potem. Nie przedstawiono kandydata na prezydenta, nie zaprezentowano żadnego programu. A tramwajach życie w mieście się przecież nie kończy - dodaje mężczyzna.

Tymczasem jeszcze w tym roku urzędnicy chcą zlecić wyspecjalizowanej agencji ankietę, w której zapytają jak im się jeździ autobusami. Urzędnicy podkreślają, że jeśli przytłaczająca większość mieszkańców oceni je negatywnie, to i tak tramwaj jadący po dotychczasowym śladzie na pewno nie wróci. Wówczas zyskaliby mieszkańcy tak dużych skupisk jak osiedle Sikornik, czy Kopernika. To tam, choć koszty byłyby ogromne, powinien zaistnieć nowy środek transportu. A Starówką zabytkowa bana miałaby kursować tylko jako atrakcja turystyczna.

Skomentuj wyniki referendum i weź udział w sondzie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prezydent Frankiewicz ocalił posadę - referendum nieważne - Dziennik Zachodni