Były w nim cztery bramki, dwie czerwone kartki i emocje do końcowego gwizdka sędziego, a wszystko to okraszone wspaniałym dopingiem kompletu publiczności. Kończący mecz w dziewiątkę gospodarze dzięki ambitnej walce zdołali zremisować z wiceliderem I ligi.
Loża stadionu na Bukowej na ostatnim w tym roku spotkaniu pękała w szwach, bo zaproszenie klubu przyjęło około 50 biznesmenów, którzy mogliby wesprzeć borykającą się z problemami finansowymi GieKSę.
- Na mecz przyszła mniej więcej połowa przedstawicieli firm, do których wystosowaliśmy zaproszenia i chyba nikt nie narzekał na nudę. Na wcześniejszym spotkaniu w Urzędzie Miasta z wiceprezydent Katowic Krystyną Siejną było ponad 30 przedsiębiorców z różnych firm, w tym również zagranicznych. Obcokrajowcom zapewniliśmy tłumaczy. Klimat zebrania był sympatyczny, ale za wcześnie mówić jeszcze o jakichkolwiek efektach czy deklaracjach - powiedział rzecznik GKS Piotr Hyla.
Do pełni szczęścia gospodarzom potrzebny był jeszcze dobry występ podopiecznych trenera Adama Nawałki i piłkarze nie zawiedli działaczy. - Rzadko kiedy jestem zadowolony z remisu u siebie, ale po tym meczu mam satysfakcję. Dziękuję chłopakom za walkę i serce jakie włożyli w to spotkanie - stwierdził szkoleniowiec katowiczan.
W I połowie lepsza piłkarsko była Pogoń, ale to GKS objął prowadzenie. Po płaskiej centrze Mateusza Sroki błąd przytrafił się jednemu ze stoperów szczecinian i Bartosz Iwan z 8 m trafił do siatki. Tuż po zmianie stron katowiczanie mogli dobić rywali, bo w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości znalazło się aż trzech graczy GieKSy, ale pędzący z piłką od połowy boiska Kamil Cholerzyński zamiast podawać do kolegów zdecydował się na słaby strzał, który obronił Janukiewicz.
Chwilę później sędzia podyktował rzut wolny dla Pogoni, a zdenerwowany Mateusz Kamiński odepchnął Piotra Komana, za co został wyrzucony z boiska. - Przeciwnik mnie sprowokował nadeptując mi na stopę. Odepchnąłem go, ale nie uderzyłem jak on sugerował trzymając się za twarz - tłumaczył się Kamiński.
Pogoń wykorzystała liczebną przewagę. Najpierw z wolnego z 30 m pięknego gola strzałem w okienko zdobył Piotr Petasz, a później uderzeniem z dystansu źle ustawionego Jacka Gorczycę zaskoczył Olgierd Moskalewicz.
Ambitni katowiczanie walczyli jednak do końca i Krzysztof Kaliciak w sytuacji sam na sam z bramkarzem doprowadził do wyrównania sprawiając radość nie tylko swoim fanom, ale także 800. dopingującym gospodarzy kibicom Górnika. GieKSa kończyła mecz w dziewiątkę, bo za drugą żółtą kartkę z boiska wyrzucony został grający zaledwie 10 minut Grażvydas Mikulenas.
- Kiedy sędzia gwizdnął byłem przekonany, że jest faul dla nas, a on się wygłupił i ukarał Mi-kiego za próbę wymuszenia wolnego. Nie chcę oceniać pracy arbitra, ale był to najsłabszy aktor tego meczu - powiedział Iwan.
Już w doliczonym czasie gry obie drużyny mogły przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, lecz sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystali Kaliciak z GKS i Maciej Ropiejko z Pogoni.
- To był dla nas trudny mecz, bo katowiczanie nawet w dziewiątkę starali się atakować - stwierdził Moskalewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?