Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego chciałbym być piersiastą Norweżką

Robert Siewiorek
Gdybym ja sam - a nie przypadek, geny, gwiazdy czy rodzice - mógł decydować, kim i jaki chcę być, gdybym jakimś cudownym zrządzeniem losu mógł na sobie samym dokonać aktu stworzenia, zostałbym biuściastą polską patriotką pochodzenia norweskiego, która z ramienia PiS pełni funkcję prezydenta Częstochowy.

Za takim wyborem świadczą nie tylko obiektywne czynniki polityczne, ale także względy humanitarne i najnowsze badania naukowe. Jestem przekonany, że w ich świetle jako człowiek byłbym najpełniejszy, swoimi przymiotami budził powszechny szacunek (przyprawiony kawałkiem zdrowej zawiści tych, co mają gorzej - czyli w praktyce wszystkich), a do tego miał całkiem przyzwoity kawałek władzy.

Po kolei. Dlaczego chciałbym mieć duży biust? Ponieważ - co każdy mężczyzna czuje instynktownie - jest on u kobiety swego rodzaju macierzą intelektu. Teraz te przeczucia podparli naukowo amerykańscy uczeni. Ustalili bowiem, że kobiety z piersiami jak planety są bardziej inteligentne od tych z biustem ledwie ornamentacyjnym. Podczas eksperymentu naukowego badane panie podzielono na 5 grup, stosownie do kubatury piersi. I naukowcom wyszło, że poziom głupoty jest odwrotnie proporcjonalny do stopnia wypełnienia miseczek. Duże piersi oznaczają bowiem u kobiety obfitość żeńskich hormonów, które sprzyjają rozwojowi mózgu. Obnoszenie się z wielkim, budzącym zachwyt i zazdrość intelektem pod brodą czyniłoby moje życie łatwiejszym i znacznie bardziej przyjemnym. Nie wiem tylko, czy lepiej mieć piersi gruszkowate, czy też kuliste (zgodnie z podziałem dokonanym przez Jerzego Pilcha), ale pewnie uczeni z USA wkrótce i to ustalą.

Bycie biuściastą i gładko ogoloną Norweżką, w przeciwieństwie do bycia zarośniętym Polakiem, zagwarantowałoby mi pozostałe atrybuty urody. Jak bowiem wynika ze statystyk serwisu randkowego BeautifulPeople.com przeznaczonego tylko dla ładnych ludzi, największy odsetek wśród zarejestrowanych przez serwis brzydali - czyli takich, których podania o wpuszczenie do serwisu odrzucono - stanowią, obok Rosjan, Polacy (Polki podobno znalazły się poniżej skali, czyli są jeszcze brzydsze od Polaków). A najwięcej przyjętych podań o dopuszczenie do towarzystwa ładnych członków BeautifulPeople.com było właśnie od Norweżek.

Czy jest na świecie coś lepszego od piersiastej Norweżki? Jest: piersiasta Norweżka, która należy do PiS i jest polską patriotką. Z polityczno-obywatelskiego punktu widzenia, żyjąc w Polsce, najlepiej bowiem być dziś patriotą z PiS. Taka pozycja daje hałaśliwy wpływ na sprawy publiczne, czyli w praktyce decydowanie o tym, co mają robić inni, a czego nie muszę ja. PiS zaproponował właśnie wprowadzenie obowiązku postawienia sobie przez każdego Polaka przed domem masztu, na który w święta narodowe wciągałby flagę.
To dobry punkt wyjścia do ożywienia polskiego patriotyzmu, który ostatnio chyba słabnie. 3 maja i 11 listopada tradycyjne przemówienia i przemarsze można by dzięki niemu uatrakcyjnić patriotycznymi zawodami sportowymi. Centralnym punktem uroczystości mogłoby być np. wręczenie prawdziwym patriotom nowych masztów - porządnych, z nierdzewki i na koszt państwa.

Po tej ceremonii kandydaci na patriotów (czyli ci, którzy nie zapisali się jeszcze do PiS) na rynkach swoich miasteczek albo w centralnych punktach wsi (przed remizą, przy plebaniach) strugaliby dla siebie maszty z surowych pni. Nagrodą dla autora najładniejszego masztu byłoby czasowe przyjęcie do grona prawdziwych patriotów.

Wystrugane już maszty smarowano by smalcem i wbijano w ziemię. Teraz zaczynałyby się zawody niepatriotów (liberałowie, homoseksualiści, Murzyni, krewni i poplecznicy Michnika). W bieliźnie na wyścigi wdrapywaliby się po słupie na wierzchołek. Najszybszy zostawałby kandydatem na patriotę z prawem do publicznego wystrugania sobie masztu w dniu najbliższego święta narodowego.
Rzecz jasna, by mieć na kim testować skuteczność takiej inżynierii społecznej, trzeba posiadać kawałek władzy w terenie oraz posłuch i miłość ludności. Kiedy zastanawiałem się, gdzie jest miejsce, w którym władza i ludność stanowią jedno, wpadł mi do komputera mail z Częstochowy.

Z urzędowej korespondencji dowiedziałem się, że prezydent Częstochowy Tadeusz Wrona (skądinąd najbardziej niestrudzony wśród samorządowców poszukiwacz sensu własnej prezydentury) odwiedził wczoraj pana Feliksa Grejciunia, 95-letniego kaletnika, by pogratulować mu zwycięstwa w konkursie "Stary człowiek i może pracować". "Prezydent podziękował za żmudną ale ważną dla częstochowian pracę i życzył jak najlepszego zdrowia i radości z życia. Wręczył zasłużonemu rzemieślnikowi dyplom, medal upamiętniający stulecie Wystawy Przemysłu i Rolnictwa 1909 roku i album".

Czemu warto być piersiastą Norweżką z PiS na posadzie prezydenta Częstochowy? By mieć mądrość, urodę, władzę, uwielbienie ludzi i nikomu niczego już nie zazdrościć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!