Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wódz Piłsudski był bliski obyczajom Honeckera

Jerzy Gorzelik
Nie potrafimy z dziecięcą radością świętować Dnia Niepodległości. Obchody pod  pomnikami organizowane są z zadęciem, wieje od nich nudą i cmentarnym chłodem
Nie potrafimy z dziecięcą radością świętować Dnia Niepodległości. Obchody pod pomnikami organizowane są z zadęciem, wieje od nich nudą i cmentarnym chłodem FOT. MIKOŁAJ SUCHAN
Duch bufonady politycznej 11 listopada przybiera w Polsce rozmiary monstrualne. Właśnie wtedy, kiedy niemal cała Europa czci pamięć milionów ofiar I wojny światowej, w tym tysięcy Górnoślązaków

Stowarzyszenie "Horyzonty" postanowiło w oryginalny sposób zaradzić niedostatkom patriotycznych uczuć wśród mieszkańców Górnego Śląska. W kilku miastach zachodniej części regionu, między innymi w Opolu, Kędzierzynie-Koźlu, Raciborzu i Nysie, pojawiły się plakaty zawierające apel o wywieszenie 11 listopada biało-czerwonych flag. Za tło posłużyło niemieckie obwieszczenie z czasów okupacji o zakazie posługiwania się polską symboliką.

Autor niepochlebnych słów o Piłsudskim został skatowany przez oficerów wileńskiego garnizonu, stanął także przed sądem, dostał trzy lata

Rzecznik inicjatorów akcji tak tłumaczył ich motywacje:
"To nasz krzyk rozpaczy. Mijają rocznice, mijają lata, a nie widać szacunku dla symboli narodowych. Jest coraz więcej rocznic, które są widoczne w mediach, ale nie widać ich w oknach, w ogrodach przydomowych. Amerykanie potrafią się zdobyć na wywieszanie swoich flag. Czemu my się tego wstydzimy?".

Szkoda, że pytanie pana rzecznika zawisło w próżni, próba uczciwej odpowiedzi byłaby bowiem zdecydowanie bardziej konstruktywna niż gra na emocjach z hitlerowskim orłem w tle, czy zapędzenie przez władze Żor uczniów szkoły odzieżowej do szycia flag, sprzedawanych następnie poniżej kosztów produkcji.

Ustawy, śpiewniki i dar Pana Prezydenta
Przez litość nie powinienem wspominać o PiS-owskim pomyśle ustawy, nakładającej na obywateli obowiązek wywieszania narodowych barw 3 maja, jednak wobec skali partyjnej tromtadracji limit miłosierdzia błyskawicznie ulega wyczerpaniu.
Politykom kroku dotrzymują media. Jedna z gazet do poprzedzającego Święto Niepodległości wydania dołączyła specjalny, patriotyczny śpiewnik.

Towar z pewnością okazał się chodliwy, bo czyż można wyobrazić sobie większe szczęście, niż zebrana przy kominku dziatwa, wraz z rodzicami i dziadkami intonująca z wypiekami na twarzy "Pierwszą brygadę" lub "O mój rozmarynie"?

To przecież atrakcja, przy której Play Station, transmisja meczu Ligi Mistrzów, czy wieczór z dziewczyną w multipleksie wydają się żałosną namiastką rozrywki.
Gdyby ktoś jednak zapomniał melodii, a odczytanie nut sprawiało mu trudności, z pomocą spieszy nieoceniony Pan Prezydent, który na internetowej stronie swej kancelarii polecił zamieścić utwory z płyty "Bo wolność krzyżami się mierzy...". Jak informuje Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, które pokryło koszty wydania płyty, jest to prezydencki prezent dla podatników z okazji Święta Niepodległości (a nie Dnia Zadusznego, jak sądzili niektórzy zwiedzeni tytułem), sfinansowany, dodajmy, z pieniędzy... podatników. Cóż za gest!

Rządzą nami dwie trumny narodowe
I jak się tu dziwić brakowi szacunku dla narodowych symboli, nad którym rozpacza Stowarzyszenie "Horyzont", skoro funkcjonują one niezmiennie w operetkowo-groteskowym entourage'u, odwołującym się do wrażliwości czasów kina niemego, a promujący je prezydent przypomina Charlie Chaplina w filmie "Dyktator".
W tym roku nawet pogoda idealnie dostosowała się do łzawej atmosfery obchodów Święta Niepodległości, przepędzając z placów i spod pomników potencjalnych amatorów pogrzebowych kazań.

Cmentarny chłód obchodów 11 listopada
Oddać trzeba przy tym sprawiedliwość katowickim władzom wojewódzkim. Po raz kolejny próbowały one nieco rozrzedzić grobową atmosferę, oferując możliwość nocnego zwiedzania imponującego gmachu Sejmu Śląskiego - symbolu międzywojennej autonomii, która może wszak uchodzić za jedno z czołowych osiągnięć II Rzeczypospolitej.

Cmentarny chłód, którym wieje od listopadowych obchodów przez ostatnich dwadzieścia lat, nasuwa na myśl słowa Jerzego Giedroycia o rządzących Polską trumnach Piłsudskiego i Dmowskiego. Tradycyjnie już to ta pierwsza stała się osią Święta Niepodległości. Sam byłem świadkiem natchnionych niczym saga o dawnych herosach pogadanek o dzielnym Marszałku, które dla szkolnej młodzieży organizowano pod jego katowickim monumentem. Przypomniały mi się przy okazji słowa o "ujednoliconych wzorcach odświętnego patriotyzmu" z raportu katowickich socjologów o tożsamości młodzieży województwa śląskiego.

Nawet pod berlińskim murem
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w tym oficjalnym postrzeganiu historii jest coś schizofrenicznego. Dwa dni przed Świętem Niepodległości celebrowano rocznicę obalenia berlińskiego muru. Nie było końca hymnom na cześć triumfu demokracji, a w międzynarodowym chórze donośnie zabrzmiał głos dwóch polskich prezydentów i premiera.

Donośnie nie oznacza, że czysto - nie mogło w nim zabraknąć owej nuty moralnej wyższości, która wyjątkowo zgrzytliwie odezwała się w wypowiedzi Donalda Tuska:
"Naród, który tyle wycierpiał od swojego sąsiada, jako pierwszy powiedział, że Niemcy mają prawo do zjednoczenia".

Dwa dni później ten sam naród wysłuchał po raz kolejny bezrefleksyjnych peanów na cześć dyktatora, który demokrację zdeptał, organizując krwawy zamach stanu, a następnie nie miał odwagi, by przejąć ster władzy, więc rządził za pomocą swoich marionetek. Przeciwników politycznych, w tym Wojciecha Korfantego, traktował przy tym w sposób zdecydowanie bliższy obyczajom przywódcy komunistycznej NRD, Ericha Honneckera, niż kanclerza demokratycznej RFN, Helmutha Kohla.
A Marszałek wiecznie über alles!...
Zohydzany w okresie PRL-u, po roku 1989 Józef Piłsudski stał się jedną ze świętych krów polskiej polityki historycznej - nawyk uprawiania historii na klęczkach pod pomnikami okazał się trwały, zmieniły się jedynie pomniki. W zasadzie powróciły stare, bowiem kult Marszałka osiągnął swoje apogeum już przed wojną. W kwietniu 1938 roku przyjęta została ustawa "O ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, Pierwszego Marszałka Polski".

Była ona bezpośrednią reakcją na wydarzenia, jakie rozegrały się w początku tego samego roku w Wilnie.
Na łamach jednej z gazet Stanisław Cywiński opublikował recenzję książki Melchiora Wańkowicza "COP - ognisko siły", zamieszczając komentarz:
"Wańkowicz zadaje kłam słowom pewnego kabotyna, który mawiał o Polsce, że jest jak obwarzanek: to tylko warte, co po brzegach, a w środku pustka".

Gdy ze sporym opóźnieniem sanacyjne władze zorientowały się, że ów kabotyn to sam Piłsudski, autor recenzji został skatowany na oczach żony i córki przez oficerów z wileńskiego garnizonu, którzy nie omieszkali też zdemolować lokalu redakcji. Dziennikarz-winowajca stanął także przed sądem, który skazał go na trzy lata więzienia.

Domyślam się, że i dzisiaj nie zabrakłoby chętnych do sponiewierania każdego, kto urąga dobremu imieniu Józefa Piłsudskiego, choć pewnie nie znalazłby się już sąd, gotów za krytykę Marszałka posłać bluźnierców za kraty.

Nie oznacza to, że duch bufonady zniknął z polskiego życia publicznego. W dniu 11 listopada, w tyleż nadętych, co płytkich przemowach polityków, przybiera nierzadko rozmiary monstrualne.
Szkoda, że właśnie wtedy, kiedy niemal cała Europa czci pamięć milionów ofiar I wojny światowej, w tym kilkudziesięciu tysięcy Górnoślązaków.

I tylko, niestety, o wojnie zapomnieli...
Rocznica zakończenia owego krwawego konfliktu przechodzi w Polsce i na Górnym Śląsku niemal niezauważona. W zeszłym roku, dziewięćdziesiąt lat po podpisaniu rozejmu w Compiégne, skromne uroczystości zorganizował jedynie Ruch Autonomii Śląska. Przedstawiciele wojewódzkich i lokalnych władz nie raczyli zaszczycić ich swoją obecnością.

Jakże aktualnie brzmią w tym kontekście słowa Lecha Kaczyńskiego, wypowiedziane podczas obchodów tegorocznego Święta Niepodległości: "Nie ma patriotyzmu bez pamięci".

***
Dr Jerzy Gorzelik (ur. 1971 w Zabrzu) jest śląskim historykiem sztuki i regionalnym politykiem, przewodniczącym Ruchu Autonomii Śląska (od 2003). Wykłada na Uniwersytecie Śląskim. Żonaty, ma trzy córki. Mieszka w Katowicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wódz Piłsudski był bliski obyczajom Honeckera - Dziennik Zachodni