Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rybniccy urzędnicy i łowczy szykują się na wojnę z dzikami

Barbara Kubica
Dzików przybywa. Zwierzęta szukają pożywienia poza lasem - mówi Paweł Hajduk, zastępca nadleśniczego
Dzików przybywa. Zwierzęta szukają pożywienia poza lasem - mówi Paweł Hajduk, zastępca nadleśniczego Fot. Agnieszka Materna
Rybnik szykuje się na wojnę. Wszystkie służby miejskie postawione są w stan pogotowia, działa specjalna infolinia dla poszkodowanych, a prezydent zwołał spotkanie Miejskiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego.

A wszystko to z powodu... dzików, które sieją spustoszenie w całym Rybniku. Zwierzęta pojawiają się już nie tylko w sąsiedztwie lasów, ale coraz częściej wchodzą na osiedla, wdzierają się do przydomowych ogródków i wyrządzają szkody liczone dziś już w dziesiątkach tysięcy złotych.

Urzędnicy zobowiązali już koła łowieckie do przeprowadzenia błyskawicznego odstrzału zwierzyny, a sami organizują akcje wypłaszania dzików z terenów przylegających do osiedli, w których mają wziąć udział łowczy i strażnicy miejscy. Wydrukowano też specjalną ulotkę, w której urzędnicy informują, jak zachować się w razie bliskiego spotkania z dzikiem.

A już w najbliższą niedzielę kilkudziesięciu myśliwych wyruszy w las na kolejne polowanie. - Do tej pory udało nam się odstrzelić 60 dzików, a mamy pozwolenie na 150 sztuk. Idzie nam coraz lepiej. W ubiegłą niedzielę ustrzeliliśmy dziewięć dzików, a tydzień wcześniej trzy - mówi Norbert Moroń z koła łowieckiego Pod Bukiem w Rybniku.

"Czerwony alarm" ogłoszony przez rybnickich urzędników to efekt skarg, które składają mieszkańcy rybnickich dzielnic "opanowanych" przez dziki. - Zwierzęta podchodzą pod domy, wchodzą na posesje i coraz częściej niszczą nasze ogródki i uprawy na polach. Kilka dni temu w nocy dzik prawie zniszczył moją bramę wjazdową do domu. Walił w nią łbem przez kilka minut - mówi nam pan Antoni, mieszkaniec Kamienia.
Po każdej wizycie nieproszonego gościa z lasu mieszkańcy liczą straty, a koła łowieckie muszą sięgać do kieszeni. Zgodnie z prawem to one wypłacają odszkodowania "pokrzywdzonym" przez dziką zwierzynę.
- Tylko w tym roku nasze koło wypłaciło już ponad 60 tysięcy złotych - mówi Norbert Moroń. Myśliwi nie mają wątpliwości, że winę za częste wizyty dzików w przydomowych ogródkach, ponoszą sami rybniczanie. - Ludzie się oburzają, że dziki grasują na ulicach, a sami je do siebie zapraszają, bo wyrzucają śmieci i odpadki przy drogach, do rowów i podrzucają zwierzętom na skraj lasu. Poza tym nie koszą ugorów, a dziki tam właśnie szukają jedzenia - mówi Moroń.

Dlatego urzędnicy wystosowali specjalny apel do mieszkańców, by zadbali o swoje najbliższe sąsiedztwo. - Apelujemy o utrzymanie czystości i porządku na obszarze swoich nieruchomości. Wyrzucane odpady przyciągają zwierzynę. To zwiększa niebezpieczeństwo - mówi Lucyna Tyl, rzeczniczka rybnickiego Urzędu Miasta.

Dzików z roku na rok przybywa

Według danych rybnickiego nadleśnictwa w rejonie miasta żyje 1200 dzików.
- Ta populacja ciągle rośnie. Dla porównania w 2005 roku dzików było o połowę mniej . To wynika między innymi z tego, że mają one pod dostatkiem pożywienia. Często koczują na przykład na polach kukurydzy, których w okolicy nie brakuje, a stamtąd podchodzą pod domostwa - tłumaczy Janusz Fidyk, nadleśniczy z Rybnika. Wizyty dzików na posesjach i wyrządzone przez nie szkody można zgłaszać w Centrum Zarządzania Kryzysowego pod numerem telefonu (032) 422 10 00.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!