Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co Bogu w niebie potrzebni są górnicy

Aldona Minorczyk-Cichy, Agnieszka Widera
W katastrofie w kop. Halemba 21 listopada 2006 r. zginęło 23 górników
W katastrofie w kop. Halemba 21 listopada 2006 r. zginęło 23 górników Fot. Marzena Bugała
W sobotę trzecia rocznica tragedii w kopalni Halemba. W kopalni pojawią się politycy, deklaracje troski o górnictwo i nowe strategie poprawy bezpieczeństwa. I tylko wdowy po górnikach nie bardzo w nie wierzą, a chciałyby, żeby innych kobiet nie spotkało nieszczęście.

Mariola Gaszka nie lubi jesieni, a najbardziej listopada. To czas, kiedy odżywają w niej złe wspomnienia, a ból po stracie męża wraca ze zdwojoną siłą. Trzy lata temu została tylko z córką i synem (12 i 17 lat). Mąż Krystian był jednym z 23 górników, którzy stracili życie, gdy ponad kilometr pod ziemią wybuchł metan, a potem także pył węglowy.

- Im bliżej 21 listopada, tym gorzej. Patrzę na kalendarz. Trzy lata temu nawet przez myśl mi nie przeszło, że Krystianowi zostało tak niewiele życia. Był młody, miał plany, marzenia. Teraz znowu wraca to okropne uczucie złości i bezsilności. Dokładnie takie samo, jak zaraz po tragedii - mówi Mariola Gaszka.

W sobotę razem z dziećmi zapali znicze na grobie męża. Pójdzie też na mszę, którą zamówiła w jego intencji.
- Z innymi wdowami widziałam się ostatnio na Wszystkich Świętych. Po śmierci męża tak wiele obowiązków spadło na moje barki. Muszę sobie radzić, bo życie biegnie dalej. Mam jednak wielki żal, że sprawa w sądzie i ukaranie winnych tragedii trwa tak długo. Słuchałam zeznań rodzin zmarłych i tego, co mówili oskarżeni. Nie mam sił o tym rozmawiać. Pozostaje mi tylko czekać na sprawiedliwość - mówi pani Mariola.

W sobotę, w trzecią rocznicę tragedii w kopalni Halemba zostanie odprawiona msza w kościele pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej w intencji tych, którzy zginęli. Pod tablicą pamiątkową na cmentarzu komunalnym zapłoną znicze, pojawią się kwiaty. Będzie prezydent miasta, delegacje z Wyższego Urzędu Górniczego i Kompanii Węglowej, związkowcy, koledzy zmarłych z pracy. Urzędnicy wygłoszą oficjalne mowy, zapewnią, że współczują pogrążonym w żalu rodzinom, że robią wszystko, by w kopalniach było bezpieczniej i pójdą. Pojawią się znowu za rok. A wdowy i sieroty po górnikach zostaną z problemami, tęsknotą, której nie da się opisać i ogromnym żalem do Pana Boga, że zabrał górników za wcześnie.
Być może byłoby im łatwiej, gdyby śmierć mężów, ojców i synów miała jakikolwiek sens, gdyby cokolwiek zmieniła. Ale nie, w kopalniach wcale nie jest bezpieczniej. Nadal łamane jest prawo i nadal niepotrzebnie giną górnicy. Czy to się zmieni? po ostatniej tragedii w Wujku nikt na Śląsku już w to nie wierzy. Kopalnie nadal będą produkować wdowy i sieroty. A winni nie poniosą kary, przynajmniej nie takiej, jakiej spodziewają się ci, którzy 21 listopada 2006 roku stracili nadzieję.

- Zaraz po wypadku zbiorowym zarządzający górnictwem i odpowiadający za bezpieczeństwo w kopalniach spotykają się, dyskutują. Pełno jest kontroli. Powstają programy, strategie. Po kilku miesiącach wszystko wraca do normy i znowu giną ludzie - irytuje się Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności.

Tydzień temu Wyższy Urząd Górniczy ogłosił nową strategię działania urzędów górniczych na lata 2010-2014. "Przekazując niniejszy dokument do wiadomości publicznej, wyrażamy nadzieję, że za pięć lat będziemy mogli wspólnie ocenić polskie górnictwo jako branżę bezpieczniejszą oraz dobrze postrzeganą przez społeczności lokalne i całe społeczeństwo." - czytamy na stronie internetowej Urzędu.
- Dla mnie istotne jest to, czy WUG dotrzyma słowa i w przypadku nierealizowania przez kopalnie zaleceń pokontrolnych będzie wstrzymywał wydobycie - podkreśla Bogusław Ziętek, szef WZZ Sierpień 80.

Nowa strategia zakłada szybkie reagowanie w sytuacjach nasilania się podziemnych zagrożeń, rygorystyczne egzekwowanie zaleceń nadzoru górniczego, zwiększenie skuteczności kontroli oraz promocję dobrych praktyk w bhp. Wszystko po to, by praca w kopalniach była bezpieczniejsza, sektor górniczy jak najmniej szkodził środowisku i mógł się rozwijać przy wykorzystaniu nowoczesnych, bezpiecznych technologii.

Nad strategią pracowano od czerwca. Konsultowały ją spółki węglowe, naukowcy. Efektem jest w wielu punktach nowe podejście do roli nadzoru górniczego. Z jednej strony ma on twardo kontrolować przestrzeganie zasad bezpiecznej pracy, z drugiej aktywnie uczestniczyć w kształtowaniu kultury bezpieczeństwa. Statystyki porażają. Wynika z nich, że prawie 70 proc. wypadków w górnictwie to efekt rutyny i ludzkich błędów, lekceważenia przepisów.

WUG planuje szybciej reagować, gdy nasilać się będą podziemne zagrożenia, modyfikować na bieżąco i zgodnie z potrzebami przepisy i procedury, by lepiej oceniać ryzyko i skutecznie przeciwdziałać wypadkom.

Urzędy górnicze mają również pilnować, by wszystkie stosowane pod ziemią wyroby spełniały surowe normy bezpieczeństwa. Dziś tylko niektóre z nich wymagają stosownego dopuszczenia prezesa WUG. Urząd chce skutecznie wyeliminować z rynku takie materiały, które w specyficznym podziemnym środowisku mogą potęgować zagrożenie dla górników.

Solidarność chce zmienić prawo. Będzie walczyć o nowy wpis do Kodeksu pracy.
- W każdej kopalni jest komisja bhp. Ona zbiera informacje, ale zakład nie ma obowiązku zaleceń wykonać. To musi się zmienić - wyjaśnia Dominik Kolorz.

Wacław Czerkawski, przewodniczący ZZ Górników w Polsce, uważa, że świadomość górników i zarządzających spółkami po wypadku w Halembie zmieniła się, ale na krótko. I to właśnie dlatego niedawno doszło do kolejnej tragedii w kopalni Wujek-Śląsk.
- Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, poprzeczkę musimy stawiać sobie bardzo wysoko. Niestety, spółki węglowe robią sobie żarty. Wykazują rosnące z roku na rok nakłady na bhp, tymczasem do tych nakładów wpisują inwestycje, takie jak wymiana liny w szybie. To nieporozumienie. Żądamy rzetelnego przedstawienia wydatków na bezpieczeństwo - mówi Czerkawski.

Dodaje, że górnik ma pracować bezpiecznie. - Jest nauka, jest technika. Zagrożenia można przewidzieć - podkreśla.
Bogusław Ziętek z Sierpnia 80 dodaje, że spółki węglowe nie realizują planów poprawy bezpieczeństwa, które same układają.
- Mam dokumenty, z których wynika, że w niektórych kopalniach Kompanii Węglowej nakłady na bezpieczeństwo zrealizowano w 20-30 procentach, a przecież jest już listopad. Jedna z kopalni miała w planach wydanie 70 mln, a wydała - 16 mln zł. Taka fikcja trwa od lat. Na dodatek w rzekome dbanie o bezpieczeństwo wkłada się inwestycje służące produkcji, m.in. zakup obudów - denerwuje się przewodniczący Ziętek. Dodaje, że to klajstrowanie problemu: - Jak przy byle jakim remoncie domu. Odnawia się front, żeby robił dobre wrażenie, a w środku pozostaje rudera - mówi Ziętek.

Wystarczy nam już tych nieszczęść!

Z Jerzym Markowskim, ekspertem górniczym, rozmawia Aldona Minorczyk-Cichy
Zbliża się Barbórka. Czas, gdy w kopalniach niemal każdego roku dzieje się coś złego. Nie obawia się pan, że i teraz coś odwróci na chwilę uwagę strzegącej ludzi pod ziemią świętej Barbary i dojdzie do nieszczęścia?
O nie. Już wystarczy. W tym roku limit nieszczęść został definitywnie wyczerpany. W kopalniach zginęło 35 górników. Największa tragedia wydarzyła się w Wujku-Śląsku. Więcej miejsca w niebie dla górników już nie ma.

Dlaczego po tragicznym wypadku sprzed trzech lat w Halembie, znowu zginęło tylu górników?
Czy w kopalniach nie może być bezpieczniej? Powodów wypadków w kopalniach jest kilka. Pierwszy to natura. Próbujemy ją okiełznać, ale to nie zawsze się udaje. Ona czasami wygrywa. Na szczęście, coraz rzadziej. Drugi powód - to fakt, że przybywa zagrożeń. Eliminujemy jedno, a na jego miejsce mamy kilka innych. Kopalnie po węgiel schodzą coraz niżej. Ryzyko zwiększa się. Na nie nakłada się rutyniarstwo - grzech, który popełniają nawet bardzo doświadczeni pracownicy. Ludziom wydaje się, że jak 50 razy udało się pójść na skróty i ominąć przepisy, to kolejny raz też się uda.

Czy po Halembie nic się nie zmieniło?

Nie do końca. W Halembie zginęli ludzie, którzy rabowali stare obudowy i wywozili inny sprzęt po wcześniejszym wypadku. W Wujku-Śląsku po tragedii teren po prostu odizolowano. Rabowanie obudów nie przyszło już nikomu do głowy. Ktoś pomyślał, że koszty ludzkie mogą być zbyt wysokie, że nie warto ryzykować, że to się nie opłaca. Niestety, w górnictwie trzeba mieć odwagę i czasami powiedzieć "nie".

Czy walka o każdą tonę to już przeszłość?
No właśnie, nie zawsze. Nadzorujący pracę kopalń powinni częściej używać rozumu. Po to się kształcą, by przewidywać niebezpieczeństwa, unikać ich. To w latach 70. trwała walka o każdą tonę. Pamiętam, że jako sztygar bałem się wyjechać z dołu zanim nie zapełniłem węglem odpowiedniej ilości wagoników. To już na szczęście przeszłość. Marzy mi się, by górnicy nie dawali się bezwolnie prowadzić. By potrafili powiedzieć "nie", gdy coś jest głupie czy niebezpieczne.

Sam pan mówił, że w kopalniach to trudne, bo jest w nich jak w wojsku. Wykonuje się rozkazy.

Musi być jak w wojsku, by unikać zagrożeń. Ale żołnierze nie mogą dobrowolnie iść na śmierć. Sam w kopalniach pracowałem 29 lat, w tym 14 jako ratownik. Jak czegoś się nie dało zrobić, to górnicy mi to mówili. Byłem pokorny wobec ludzkiej wiedzy. Najmądrzejszym człowiekiem, jakiego spotkałem w kopalni, był nie inżynier czy dyrektor, tylko 50-letni górnik przodowy Stanisław Promny z Gierałtowic. Przy ludziach mówił do mnie "panie sztygarze", na osobności: "Ty ciu..., co ty robisz?!" I ja to przyjmowałem, nie obrażałem się. A on wiedział, że przekazanie mi wiedzy leży w jego interesie. Kiedy zostałem ministrem, pan Stanisław był już na emeryturze. W Barbórkę kupiłem kwiaty, kołocz i pół litra wódki. Odwiedziłem go. Ze wzruszenia płakał jak bóbr. Na koniec mi powiedział: "Jakbyś nie przyjechoł, to bych cie opie..."

Spółki węglowe podają, że z roku na rok zwiększają wydatki na bhp. Dlaczego mimo to liczba wypadków w kopalniach rośnie? Może spółki kłamią?
Nie kłamią. Raczej chodzi o to, co się w te wydatki na bhp wrzuca. Bywa, że jest to też zakup onucy dla górników. Tej branży brakuje kompetentnych zarządzających. Przełożony musi wiedzieć, czego od podwładnego wymagać. Nic gorszego, gdy te wymagania są zbyt wysokie. Niestety, w górnictwie zatraciliśmy kryterium kompetencji. Zastąpiło je upolitycznienie i uległość. Ubolewam nad tym. Wśród rządzących górnictwem są osoby, które nigdy na dole w kopalni nie były. W ciągu ostatnich 20 lat byłem najdłużej, bo aż trzy lata urzędującym wiceministrem odpowiadającym za górnictwo. Wśród pozostałych wiceministrów tylko czterech było górnikami!

Wyższy Urząd Górniczy ogłosił tydzień temu nową strategię działania na lata 2010-2014. Co pan o niej sądzi?
Nic dobrego. To spis ustawowych obowiązków. Powstał tylko po to, żeby ktoś mógł się wykazać. Jakie przepisy obowiązują, to my wiemy od dawna. Po co to po raz kolejny spisywać? To tylko spektakl bez znaczenia dla górnictwa.

Prezes WUG-u, Piotr Litwa, to chyba pana nie lubi?

Mnie? Ależ my się bardzo lubimy i wzajemnie cenimy. Często dyskutujemy. Co poradzę na to, że trochę o górnictwie wiem, a na dodatek znam te wszystkie sztuczki?

Najczęstszą przyczyną pojedynczych wypadków śmiertelnych jest rutyna. Czy temu można zapobiec?

Ale oczywiście. Trzeba tylko znaleźć skuteczny sposób szkolenia. Kiedy budowałem kopalnię Budryk, gdzie zagrożenie metanowe jest bardzo wysokie, zatrudniałem górników z całego przemysłu. Przez długi czas nie mogliśmy sobie poradzić z plagą palenia papierosów pod ziemią. Plakaty, szkolenia, rewizje przed zjazdem... Wszystko na nic! W końcu załadowałem ludzi do kilku autobusów i zawiozłem do kopalni doświadczalnej Barbara w Mikołowie. Tam pokazano im wybuch pyłu węglowego od zapalonego papierosa. Jak huknęło, jak wszystko spaliło na popiół! Problem z papierosami się skończył. Górnicy to często prości ludzie, do których trafiają proste obrazy. Tak ich trzeba szkolić.

Bezpieczeństwo i wydatki spółek węglowych na jego poprawę jest uzależnione od kondycji branży. Jak ją pan ocenia? Dalej mamy kryzys?
Kryzys to mieliśmy w latach 70. Teraz cena węgla jest wysoka. Zbyt na surowiec też jest przyzwoity. Do tego przedsiębiorstwa zostały zrestrukturyzowane. Warunki makrogospodarcze do rozwoju - idealne. Tymczasem spółki pierwszy raz od sześciu lat zapowiadają straty. Zarządzający nimi powinni wziąć udział w programie "Mam talent", bo bez wybitnego talentu tej branży w takich sprzyjających warunkach zepsuć się nie da.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty