Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci będą umierać, bo pieniądze dla szpitali się skończyły

Agata Pustułka
W przyszłym roku kontrakty dla szpitali będą niższe o 10-15 procent. Służbie zdrowia grozi zapaść
W przyszłym roku kontrakty dla szpitali będą niższe o 10-15 procent. Służbie zdrowia grozi zapaść PIOTR KRZYŻANOWSKI
Zadłużone do granic śląskie szpitale przestały przyjmować tych pacjentów, których życie nie jest zagrożone. Pieniądze na leczenie, które zakontraktowano z NFZ na 2009 r., już się skończyły, a Fundusz nie ma zamiaru płacić za tzw. nadwykonania.

W efekcie szpitale i przyszpitalne przychodnie przeszły w stan hibernacji: pracują na pół gwizdka, zajmując się tylko najpoważniejszymi przypadkami. Terminy wizyt ustalane są nawet za pół roku, a terapie lekowe - przerywane. Wygląda na to, że grudzień będzie najczarniejszym miesiącem dla śląskiej ochrony zdrowia.

A przyszły rok zapowiada się jeszcze gorzej. - Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że w 2010 roku dyrektorzy będą musieli poradzić sobie z jeszcze mniejszymi kontraktami niż teraz, i to aż o 10 -15 proc. Poza tym trzeba będzie leczyć pacjentów planowych, przesuwanych teraz do wielomiesięcznych kolejek - mówi Sergiusz Karpiński z komisji zdrowia w sejmiku wojewódzkim. - To brutalne, co powiem, ale skutek będzie taki, że więcej pacjentów umrze stojąc w tych kolejkach.

W najtrudniejszej sytuacji są szpitale wojewódzkie, wielospecjalistyczne. Nawet tak świetne ośrodki jak siemianowicka oparzeniówka muszą borykać się z zadłużeniem. W tym szpitalu przyczyna zadłużenia jest skandaliczna: NFZ nie zapłacił za leczenie górników poparzonych w katastrofie w kopalni Wujek--Śląsk.

- Fundusz jest nam winny 13 mln złotych - mówi z kolei Iwona Łobejko, dyrektor marszałkowskiego szpitala św. Barbary w Sosnowcu. - W naszym przypadku nie jest możliwe przenoszenie pacjentów do kolejek, bo szpital ma charakter typowo urazowy. Zresztą nie wezmę na siebie odpowiedzialności za odesłanie pacjenta. Oczywiście, naszą postawę wykorzystują inne placówki, które pozbywają się trudnych, drogich chorych i kierują ich do nas.

Dyrektorzy szpitali są wściekli na lekarzy pierwszego kontaktu, którzy nie pełnią nocnej opieki medycznej, przez co chorzy szukają pomocy w szpitalnych izbach przyjęć. - Na oddziale ratunkowym w mojej placówce tacy pacjenci stanowią 20 proc. Ich obsługa zwiększa nasze koszty, ale nie dopuszczę do tego, by chorzy ludzie zostali bez opieki - twierdzi Łobejko.

Tymczasem szef Narodowego Funduszu Zdrowia Jacek Paszkiewicz nadal nie podpisał planu finansowego na 2010 rok.
- Zgodnie z prawem, może to zrobić do 4 grudnia. Oznacza to, że negocjacje ze szpitalami zaczną się pod koniec grudnia. To skandalicznie późno, biorąc pod uwagę sytuację pacjentów. Dyrektorzy już teraz powinni wiedzieć, na czym stoją - mówi posłanka PiS Izabela Kloc z sejmowej komisji finansów.

Paszkiewicz może zostać zdymisjonowany, bo to on ponosi odpowiedzialność za niedoszacowanie wydatków na szpitalnictwo i przerzucenie na oddziały Funduszu finansowania przeszczepów bez przekazania dodatkowych pieniędzy.

Związki zawodowe działające w ochronie zdrowia nie pozostawiają złudzeń: nadchodzi czas protestów.

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy w najbliższym czasie ma zdecydować o ich formie. Sekretariat zdrowia śląsko-dąbrowskiej Solidarności na 2 grudnia ma umówione kolejne spotkanie z minister zdrowia Ewą Kopacz. Solidarność utrzymuje stan pogotowia strajkowego we wszystkich placówkach szpitalnych województwa śląskiego.

Związkowcy domagają się zapłacenia przez NFZ za nadwykonania i korzystniejszego dla regionu planu finansowego.

- Działania ministerstwa i centrali Funduszu są kompletnie rozbieżne z oczekiwaniami i potrzebami. Nie dostrzegam w nich żadnych pozytywów - dodaje dr Maciej Hamankiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej.

- Zrobiliśmy wszystko, by zainteresować problemem Śląska premiera i minister zdrowia. Nasze kliniki kardiologiczne, kardiochirurgiczne i onkologiczne są szczególnie ważne, bo leczą pacjentów z całej Polski. Z moich informacji wynika, że w ostatecznym planie finansowym mamy szanse na dodatkowe 150 mln złotych - wyjaśnia posłanka PO Beata Małecka-Libera, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji zdrowia.

Kwota ta nie uleczy jednak chorych finansów śląskiego NFZ, bo dziura budżetowa wynosi 500 mln złotych.

Teraz NFZ musi bardzo szybko wziąć kredyt, a potem koniecznie trzeba podnieść składkę

Z posłem Bolesławem Piechą, przewodniczącym sejmowej komisji zdrowia, rozmawia Agata Pustułka

Szpitale pracują na pół gwizdka, rosną długi i kolejki do zabiegów. Skąd tak poważny kryzys w ochronie zdrowia?
Powodów jest wiele. Jednym z nich są niestety podwyżki płac w latach poprzednich. Poza tym NFZ nie ma pełnej wiedzy na temat wydatków placówek ochrony zdrowia i nie potrafi skutecznie ich kontrolować. Jedynym wyjściem jest jak najszybsze wprowadzenie karty elektronicznej.

Takiej, jaką mają pacjenci województwa śląskiego?
Nasza jest już przestarzała, bo przecież wiele lat minęło od jej wprowadzenia. Potrzebna jest karta zmodyfikowana, dostosowana do obecnej rzeczywistości. To po prostu ogromna lekkomyślność, że do tej pory nie wprowadzono karty w całym kraju i zlekceważono wypracowane na Śląsku pomysły. Dzięki karcie możliwa będzie skuteczna kontrola. Jej wyniki będą wiarygodne i niepodważalne.

Jak jednak wyjść z zapaści finansowej teraz, bo przecież karta to pieśń przyszłości?
Dziś NFZ po prostu musi zaciągnąć kredyt, bo nie ma innego racjonalnego wyjścia, które skutecznie wsparłoby finanse Funduszu. Na podniesienie składki jest już za późno, bo zgodnie z prawem tylko do końca listopada można zmieniać ustawy podatkowe. Ale na wzrost składki trzeba się zdecydować.

O ile powinna wzrosnąć składka?
Wzrost o 1 proc. dałby kilka miliardów więcej na ochronę zdrowia. To poważna suma. Jeszcze przed wyborami PO mówiła o tym rozwiązaniu, ale im bliżej wyborów prezydenckich i startu w nich Donalda Tuska, tym ciszej przywołuje się ten pomysł. Nie ma jednak od niego odwrotu. To konieczność.

Kropla w morzu

67 mln zł, tyle pieniędzy wywalczyli związkowcy "Solidarności" w trakcie pikiety zorganizowanej 4 listopada pod Ministerstwem Zdrowia. Pieniądze pochodzą z półmiliardowej rezerwy NFZ. Zgodnie z pierwotnym planem, suma ta miała być w większości przeznaczona na podstawową opiekę zdrowotną oraz na refundację leków, a zaledwie 3 mln zł miały wesprzeć szpitalnictwo. To budziło jednak sprzeciw.

Dlatego minister zdrowia Ewa Kopacz zdecydowała, że cała kwota trafi do szpitali na Śląsku, co zresztą i tak znacząco nie poprawi ich sytuacji. Związkowcy wiedzą jednak, że pieniądze są. Ich zdaniem nie można czekać, tylko je spożytkować tam gdzie są najbardziej potrzebne. Związkowcy żądają kolejnych spotkań, najpierw jednak chcą poznać propozycje kontraktów, które mają być znane pod koniec listopada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!