Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adwokat zginął, bo tropił prezydenta?

Aldona Minorczyk-Cichy, Maria Olecha
Czy Jerzy G. wynajął ludzi i wraz z nimi zabił swojego byłego wspólnika?
Czy Jerzy G. wynajął ludzi i wraz z nimi zabił swojego byłego wspólnika? FOT. MIKOŁAJ SUCHAN
Okrutny mord na adwokacie Lechu Frydrychowskim, który miał, według prokuratury, popełnić były prezydent Zabrza Jerzy G. wraz z dwoma wspólnikami, poprzedziło długie polowanie prawnika na zadłużonego u niego urzędnika.

Jak się dowiedzieliśmy, Frydrychowski, chcąc za wszelką cenę odzyskać prawie milion zł karcianego długu, groził, że zniszczy G., choć sam panicznie bał się o własne bezpieczeństwo. Prowadząc tę ryzykowną grę, naraził się bowiem paru wpływowym ludziom w mieście. Natomiast G., nałogowy hazardzista, zachowywał się jak zaszczute zwierzę - uciekał w karty, przegrywał kolejne tysiące i zaciągał nowe długi.

Frydrychowskiemu zadano przed śmiercią wiele ciosów nożem

- Przypuszczam, że G. nawet po tym, jak przestał pracować w samorządzie, był szantażowany i zastraszany przez Frydrychowskiego, który chciał zniszczyć jego karierę naukową (G. wykładał na Politechnice Śląskiej - red.) - mówi proszący o anonimowość przedsiębiorca z Zabrza.

Biznesmen opowiedział nam o swoim spotkaniu z G., do którego miało dojść w gmachu politechniki w Gliwicach krótko po śmierci Frydrychowskiego 17 sierpnia 2008 r. w lesie koło Wymysłowa (miejscowość w gminie Bobrowniki w powiecie będzińskim).

- Zapytał mnie, czy słyszałem o zabójstwie i co o tym sądzę. Powiedział: Chyba nie myślisz, że to ja. Ja nie byłbym w stanie kury udusić, a co dopiero zabić człowieka!. Dodał, że dogadał się z Frydrychowskim i że pomagał mu w zrobieniu doktoratu na politechnice - mówi nam przedsiębiorca.

Wielu byłych współpracowników byłego prezydenta Zabrza - zarówno z magistratu, jak z Politechniki - nie wierzy, by G. był zdolny kogokolwiek torturować, a tym bardziej zabić (po długim biciu i obcięciu ucha, Frydrychowskiemu poderżnięto gardło). Człowiek spokojny, łagodny, typ naukowca - słyszeliśmy od ludzi, którzy go znali. Ale żaden nie chce mówić pod nazwiskiem.

- On nie miał w sobie agresji. Nie wierzę, żeby zabił. Może zlecił pobicie, a sprawy wymknęły się spod kontroli? - zastanawia się inny nasz rozmówca, były współpracownik Jerzego G. z samorządu.
Ten i ów przyznaje jednak, że od pewnego czasu G. robił wrażenie zdesperowanego. Czuł się osaczony przez Frydrychowskiego, który miał odgrażać się, że zniszczy G. Podobno szukał na niego haka: chciał udowodnić, że w czasach, gdy rządził Zabrzem, G. robił przekręty z miejskimi lokalami. Konto G. miały też obciążać wizyty w nielegalnej szulerni pod Tarnowskimi Górami. O duże pieniądze grał tam z politykami (głównie z lewicy), prawnikami, lekarzami, biznesmenami. Zwykle przegrywał, więc potem pożyczał pieniądze na lewo i prawo. Nie miał z czego oddać, więc wrogów mu przybywało.

Ale i Frydrychowski żył w strachu. Kupił sobie obronnego psa, bez którego nie ruszał się z domu. Rozgłaszał, że zwierzę jest tak wyszkolone, że zagryzie każdego, kto podniesie na niego rękę. Po zlikwidowaniu księgarni, którą prowadził w centrum Zabrza wraz z G., otworzył siłownię. Tam spotykało się podejrzane towarzystwo, handlowano anabolikami.

- Frydrychowski naraził się wielu osobom w mieście. Szukając haków na Jerzego G., wkurzył niejednego. Być może to tu trzeba szukać przyczyn zbrodni - mówi były policjant znający kulisy sprawy.

Od poniedziałku Jerzy G. siedzi w areszcie. Prokuratura Okręgowa w Katowicach postawiła jemu i dwóm innym mężczyznom - Robertowi T. (aresztowany w innym śledztwie, miał opowiedzieć o zabójstwie Frydrychowskiego i wskazać wspólników) oraz Mariuszowi R. - zarzut zabójstwa.
Jerzego G. wrobiono. Ten człowiek nie mógł zabić - to najczęstsza reakcja mieszkańców Zabrza na informacje o zarzutach dla byłego prezydenta miasta. Nie wierzę! - takie słowa padają zarówno z ust sprzedawczyń na bazarku, jak i urzędników, polityków, przedsiębiorców. Śledczy Prokuratury Okręgowej w Katowicach o zabicie, a także wcześniejsze torturowanie Lecha Frydrychowskiego, oskarżają Jerzego G., byłego prezydenta Zabrza, naukowca, wykładowcę Politechniki Śląskiej. Kto ma rację? To rozstrzygnie sąd.

Jerzy Wereta, który był zastępcą G. w czasie jego prezydentury, a dziś jest radnym lewicy, mówi, że aresztowanie G. pod zarzutem zabójstwa go zszokowało. - Wiem, że nie tylko mnie, bo ludzie, z którymi rozmawiam i spotykam się, mówią, że prezydenta wrobiono. Jak było naprawdę? Nie wiem. Ale wiem, że prezydent miał z Frydrychowskim kontakty ponadstandardowe. Frydrychowski wchodził do jego gabinetu w urzędzie, kiedy chciał. Nie musiał, jak inni, czekać na rozmowę z prezydentem. Nie wiem, o czym rozmawiali, ale byli w dość zażyłych stosunkach - opowiada Jerzy Wereta. Dodaje, że dzisiaj władza kojarzy się z pieniędzmi, a nie ze służbą.

Zarzutami pod adresem Jerzego G. zszokowana jest także obecna prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik: - Pan G. zawsze wydawał mi się osobą spokojną, rozważną. Zarzuty, jakie padają pod jego adresem są zastanawiające.

Lech Frydrychowski poznał Jerzego G. u matki w księgarni (przy ul. Wolności w Zabrzu, obecnie jest tam bank), którą wspólnie prowadzili. Frydrychowski był energicznym, młodym chłopakiem z żyłką do interesów, a jednocześnie był zamkniętym w sobie samotnikiem i kawalerem. Miał niewielu przyjaciół. Obracał się w środowisku gejowskim. Dysponował sporą gotówką. W jego otoczeniu zaczęły się pojawiać tajemnicze osoby. Interesowały się nieruchomościami, handlem ziemią. Jak się dowiedzieliśmy, chciały też za jego pośrednictwem nawiązać kontakt z G. Ten zawiadomił komendę wojewódzką. Twierdził, że jest szantażowany. To się nie potwierdziło.
- Doszło do takiego dziwnego spotkania. G. umówił się z Frydrychowskim w aquaparku. Podczas rozmowy byli ubrani tylko w kąpielówki. Prawdopodobnie chcieli w ten sposób uniknąć wzajemnego nagrywania się. Ich rozmowę podsłuchiwali policjanci - opowiada Przemysław Jarasz, dziennikarz z Głosu Zabrza i Rudy Śląskiej, który relacjonował konflikt na szczytach władzy. Do konfliktu pomiędzy Frydrychowskim a Jerzym G. doszło w sprawie rozliczeń finansowych. W Zabrzu zamiłowanie G. do gry przy zielonym stoliku było tajemnicą poliszynela. Powszechnie mówiono także o tym, że karty nie odwzajemniają miłości prezydenta. Przegrywał: dużo i często.

Frydrychowski przedstawił umowę na pożyczkę. Według niej G. był mu winien 250 tys. złotych plus ogromne odsetki. Dzisiaj ta kwota wyniosłaby już milion.

- Kilka lat temu badałem tę sprawę. Miałem w ręce oryginał umowy. Biegli sądowi uznali, że podpis prezydenta jest autentyczny, ale wydaje mi się, że kwota widniejąca na umowie była przerobiona, że dopisano cyfrę i słowo "dwa" - mówi nasz informator.

Jerzy G. złożył zawiadomienie do prokuratury, że Frydrychowski chce wyłudzić pieniądze, a umowa jest fałszywa. Ta skierowała do sądu akt oskarżenia, mimo braku ekspertyzy grafologicznej. Zamówił ją dopiero sędzia. Biegły potwierdził ponad wszelką wątpliwość autentyczność podpisu G. Frydrychowskiego od zarzutów uwolniono. Jerzy G. został skazany za składanie fałszywych zeznań na rok więzienia w zawieszeniu, a jego wierzyciel z wyrokiem w ręku mógł skierować się do komornika i żądać zajęcia majątku dłużnika.

Czy to zrobił? Tego nie udało się nam ustalić. Wiemy natomiast, że próbował innych, mniej konwencjonalnych prób odzyskania pieniędzy. Było zbieranie haków, szantaż i zastraszanie. Ale był też strach. Frydrychowski się bał. Kupił dużego psa szkolonego do obrony i bez niego nie ruszał się z domu. Czy zagrażał mu przegrany samorządowiec i spokojny naukowiec? Czy też może ktoś, komu szukając haków na G. przeszkodził w interesach? A może jednak byłemu prezydentowi naprawdę puściły nerwy? Czuł się tak upodlony, tak się bał, że wynajął ludzi i wraz z nimi zabił swojego byłego wspólnika?
Prokuratura milczy: - Dla dobra sprawy nie udzielamy informacji. To bardzo skomplikowane śledztwo - mówi prok. Marta Zawada-Dybek.

Lechowi Frydrychowskiemu zadano przed śmiercią wiele ciosów nożem. Bito go, przypalano, obcięto ucho. Na koniec poderżnięto mu gardło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!