Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Większa bieda w szpitalach

Agata Pustułka
W przyszłym roku nawet stomatolodzy mają mieć kontrakty aż o 30 procent  niższe
W przyszłym roku nawet stomatolodzy mają mieć kontrakty aż o 30 procent niższe Fot. Wojciech Gadomski
W przyszłym tygodniu, 2 grudnia, ma dojść do kolejnego spotkania przedstawicieli śląsko-dąbrowskiej Solidarności z minister zdrowia Ewą Kopacz. Związkowcy mówią, że to tzw. spotkanie ostatniej szansy.

- Jeśli nie podpiszemy porozumienia i do śląskiego oddziału w tym roku nie wpłynie 200 mln zł, a w przyszłym roku nie dostaniemy dodatkowych 300 milionów, to będziemy okupować ministerstwo - mówi Halina Cierpiał, szefowa sekretariatu zdrowia "S" i dodaje: - A potem będzie strajk.

500 mln zł może zabraknąć w przyszłym roku w kasie śląskiego oddziału NFZ

Na spotkanie do Warszawy wybiera się też dyrektor oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, Zygmunt Klosa, który jest w bardzo niekomfortowej sytuacji, bo nie wie, jakim budżetem będzie dysponował w 2010 roku. Prognozy są jednak fatalne. Dyrektorów szpitali straszy dziura budżetowa sięgająca 500 mln zł - a wcale nie jest powiedziane, że nie będzie jeszcze większa.

- Z pewnością ochronę zdrowia finansowo jeszcze pogrąży wzrost zachorowań na grypę - ocenia Małgorzata Lekston, przewodnicząca Rady Śląskiego Oddziału NFZ.

Dyrektorzy szpitali mniej lub bardziej oficjalnie już dostają propozycje nie do odrzucenia.
- Właśnie otrzymałem wstępną przymiarkę kontraktową na opiekę ambulatoryjną i hemodializy. Dostaniemy około 8-10 proc. mniej, co oznacza, że dziesięciu chorych musiałbym pozbawić możliwości dializ. Pytam więc publicznie: kto dokona selekcji chorych, kogo mam wybrać, a kogo odrzucić? - oburza się Janusz Szymanowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu.

Tymczasem NFZ, który wszędzie szuka oszczędności, zamierza udowodnić szpitalom, że aby dostać więcej pieniędzy, celowo zwiększają liczbę procedur ratujących życie, za które Fundusz musi zapłacić. Zdaniem NFZ, liczba tych świadczeń lawinowo i w sposób nieuzasadniony rośnie od połowy 2009 roku. Trwa więc weryfikacja sprawozdań napływających ze szpitali.
- To kompletna bzdura. Fundusz stosuje bardzo sztywną interpretację świadczeń ratujących życie, bo uznaje za nie praktycznie tylko udary i zawały. Płaci też za wszystkie porody. Czy ja mogę oszukać, że jakiś poród był, gdyby go nie było? - pyta Anna Knysok, wicedyrektor Zespołu Szpitali Miejskich w Chorzowie, która w rządzie Jerzego Buzka odpowiadała za reformę służby zdrowia.
Absurdów jest jednak więcej.

- Muszę udowadniać, że leczenie każdego obrzęku płuc, ostrej niewydolności nerek albo ataku astmy też jest procedurą ratującą życie. Przecież to ja biorę odpowiedzialność za życie i zdrowie pacjenta - ocenia Knysok.

Symbolem zaprzepaszczenia dotychczasowych osiągnięć jest sytuacja w stomatologii - pierwszej z powodzeniem sprywatyzowanej gałęzi ochrony zdrowia. Jak informują nas oburzeni lekarze, przyszłoroczne kontrakty z NFZ mogą być dla dentystów nawet o 30 proc. niższe.

- A zatem będziemy zwalniać personel średni albo zrezygnujemy z kontraktów z Funduszem, bo nam się to wcale nie będzie opłacać - grozi jeden z lekarzy.

W centrali NFZ trwają prace nad ostatecznym zamknięciem planu finansowego. Musi być gotowy do 4 grudnia. Annę Knysok przeraża przewidywane obniżenie kontraktów dla szpitali w 2010 roku.
- Oznacza to odwrót od tego, co udało nam się wielkim kosztem osiągnąć. Cała restrukturyzacja pójdzie na marne, zaś my znów popadniemy w długi. Co, znowu będzie oddłużanie? - pyta.
Były prezes NFZ, Andrzej Sośnierz, też nie pozostawia złudzeń: - Obecnie nie można już liczyć na żadne tajne rezerwy, bo ich po prostu nie ma. Mieliśmy za to do czynienia z rozdawnictwem pieniędzy i rzucaniem obietnic bez pokrycia, np. że za wszystkie nadwykonania ratujące życie Fundusz zapłaci. Dziś mamy sytuację bez wyjścia - twierdzi Sośnierz.
Z Edytą Grabowską-Woźniak, rzeczniczką NFZ, rozmawia Agata Pustułka

Dlaczego NFZ podważa wyliczenia szpitali, które upominają się o zwrot środków za procedury ratujące życie?
Weryfikacja sprawozdań ze szpitali odbywa się na bieżąco i jest jednym z podstawowych obowiązków publicznego płatnika. Od połowy roku widać niewytłumaczalny żadnymi zjawiskami epidemiologicznymi wzrost procedur opisywanych i przedstawianych do rozliczeń jako ratujących życie, za które zgodnie z obowiązującymi przepisami, NFZ musi płacić. Są szpitale, w których liczba świadczeń ratujących życie nagle wzrosła np. z 20 do 50 proc. To oczywiste, że NFZ ma obowiązek sprawdzić, dlaczego tak się dzieje.

Czy NFZ podejrzewa, że szpitale w ten sposób chcą podratować swoje finanse, bo mają za niskie kontrakty i nie przyjmują już prawie wcale pacjentów planowych?
Nie mnie oceniać motywy kierujące postępowaniem dyrektorów szpitali. Na pewno nie ma obowiązku podpisywania umów z NFZ. Każdy, kto podpisuje umowę, zobowiązuje się do jej prawidłowego i zgodnego z prawem wypełniania.

Łatwo się mówi, skoro NFZ jest jedynym płatnikiem. A co się stanie, jeśli dyrektorzy zostaną złapani na kłamstwie?

Jeśli weryfikacja wykaże nieprawidłowości, rachunki zostaną zakwestionowane, a pieniądze nie będą przekazane szpitalom.

Czy wiadomo, jakie sumy w skali Polski szpitale przeznaczyły na procedury ratujące życie?
Takie zbiorcze dane będziemy mogli przedstawić po zakończeniu okresu rozliczeniowego. W województwie śląskim tzw. nadwykonania wynoszą ok. 319 mln zł, a niedowykonania 84 mln złotych. Oznacza to, że w skali województwa rzeczywiste roszczenia szpitali dotyczą 235 mln zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!