Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Wilk dźwiga kilogramy i uczy studentów

Tomasz Kuczyński
Michał  Wilk wiele czasu poświęca na ćwiczenia siłowe, ale pamięta również o rozwoju swych szarych komórek
Michał Wilk wiele czasu poświęca na ćwiczenia siłowe, ale pamięta również o rozwoju swych szarych komórek FOT. ARKADIUSZ GOLA
Maj przyszłego roku będzie bardzo ważny dla Michała Wilka - urodzi mu się dziecko, weźmie udział w mistrzostwach Europy i stanie do obrony pracy doktorskiej na katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego.

Świeżo upieczony wicemistrz świata w wyciskaniu sztangi w zawodowej federacji WPC zdecydowanie odbiega od stereotypu typowego mięśniaka. - Ale kiedy wysiadam w dresie z samochodu na stacji benzynowej w środku nocy, kasjerka ma pietra - śmieje się pochodzący z Chorzowa zawodnik.
Wilk w tym roku zdecydował się na przejście do zawodowego sportu. Wcześniej był znany z uprawiania trójboju siłowego.

4000 zł kosztuje gryf sztangi, która służy do codziennego treningu Michała Wilka

- Mam chyba ze 13 tytułów mistrza Polski w tej dyscyplinie. Trenuję od czternastego roku życia, postanowiłem teraz przejść na zawodowstwo. Stworzyłem team, udało się pozyskać sponsorów. Mój pierwszy zawodowy start to były majowe mistrzostwa Europy w wyciskaniu sztangi leżąc. Zająłem trzecie miejsce, ale to była tylko forma poznania rywali, warunków panujących w federacji WPC. W listopadzie w Bournemouth przegrałem mistrzostwo świata tylko o 2,5 kg. Jestem trochę zawiedziony, bo czułem, że mogę podnieść nawet 315 kg, a zostałem z wynikiem 302,5 kg, co i tak jest moim nowym rekordem życiowym. Miałem jedną spaloną próbę, stąd brak możliwości dalszej rywalizacji - wyjaśnia Wilk, który był już najlepszy na świecie w 2006 roku, ale w federacji IPF.

Na co dzień 28-letni zawodnik jest pracownikiem naukowo-dydaktycznym AWF Katowice. Prowadzi zajęcia w siłowni, jest też wykładowcą i współautorem książki "Współczesny trening siły mięśniowej". Kluby sportowe korzystają z jego usług w roli trenera przygotowania motorycznego.

- Współpracowałem z trenerem Marcinem Broszem w Podbeskidziu Bielsko-Biała, zajmuję się też siatkarzami Domeksu Tytana AZS Częstochowa, których prowadzi Grzegorz Wagner. Proszę zobaczyć jak dobrze idzie "akademikom" w PlusLidze, również piłkarze Podbeskidzia byli rewelacją rozgrywek w poprzednim sezonie - przypomina Wilk, bardzo dużą wagę przykładający do wiedzy teoretycznej. Z przenośnym komputerem praktycznie się nie rozstaje. - Wiedza to 50 procent sukcesu w sporcie. Zajmuję się teorią sportu, korzystam z najnowszych badań z USA. Oczywiście, przez te wszystkie lata nabrałem wiele doświadczenia, mam na przykład w moim sztabie również dietetyków. Chyba trochę nie pasuję do tego, co ludzie myślą o mięśniakach takich jak ja - śmieje się mieszkaniec Skoczowa, który po opuszczeniu Chorzowa mieszkał też w Jaworznie i Ustroniu.
W sztabie Michała Wilka jest m.in. Marta Sapeta, czyli jego partnerka życiowa oraz menedżer "Wilk Team Poland".
- Marta jest fizjoterapeutką, poznaliśmy się jeszcze na studiach. Często jeździ ze mną na zawody, załatwia wiele spraw. Martwi się też o moje zdrowie, bo w tej dyscyplinie nie brakuje wypadków, choć organizatorzy starają się dbać o bezpieczeństwo. Sam widziałem, jak sztanga spadła jednemu zawodnikowi na głowę. Trafił do szpitala, jednak nie udało się go uratować... Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństw, ale to taki sport. Wprawdzie za starty nie otrzymuje się nagród finansowych, jednak dzięki uprawianiu trójboju i przygotowaniu teoretycznemu, zostałem doceniony, na przykład w klubach piłkarskich i siatkarskich. Sam pochodzę z dość biednej rodziny, pamiętam jak mama musiała liczyć się z każdym groszem. Teraz wiem, że to co robię daję mnie i moim bliskim pewność jutra - tłumaczy Wilk.

W przypadku zawodników zajmujących się przerzucaniem kilogramów ważne są środki przeznaczane na trening.
- Potrzebuję profesjonalnego sprzętu. Sam gryf sztangi kosztuje 4 tysiące złotych. Trenuję w Chorzowie i Cieszynie, tam mam super warunki. Jem tylko zdrową żywność, nie ma mowy o kupowaniu mięsa w supermarketach. Soki wyciskam w sokowirówce, bo to co jest w sklepach trudno nazwać sokami - przekonuje siłacz.
Mięśnie Wilka budzą res-pekt, uścisk dłoni przypomina imadło. Laptop w jego rękach wygląda jak zabawka.

- Jestem jednak spokojnym człowiekiem, czasami sam mój wygląd wystarcza, aby nie doszło do jakiejś scysji. Nie mogę się pakować w żadne bijatyki, bo to może grozić urazem albo kontuzją. Jako zawodowy sportowiec nie mogę sobie na to pozwolić - mówi zawodnik, którego celem jest wyciśnięcie 350 kg i udany start w przyszłorocznych MŚ na Ukrainie. - To będą zawody w prawdziwej jaskini lwa!
- zapowiada... Wilk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!