18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi w Mam talent

Katarzyna Pachelska, Łukasz Respondek
Żaneta, Vanessa i Alexander Martinezowie w domu w Siemianowicach
Żaneta, Vanessa i Alexander Martinezowie w domu w Siemianowicach Fot. Mikołaj Suchan
Przed nimi ostatni bój w programie Mam talent!. W sobotę, w wielkim finale drugiej edycji, będziemy kibicować katowiczaninowi z Jeleniej Góry, Marcinowi Wyrostkowi i siemianowiczaninowi z Filipin, Alexandrowi Martinezowi

W sobot o godz. 20.00 10 finalistów drugiej edycji programu Mam talent! zaprezentuje się widzom po raz ostatni. To my zadecydujemy, przy pomocy SMS-ów, kto wygra program i zdobędzie główną nagrodę - 300 tysięcy złotych oraz szansę na wielką karierę. Wśród finalistów są Ślązacy z wyboru - Marcin Wyrostek i Alexander Martinez.

Imię i nazwisko: Marcin Wyrostek. Wiek: 28 lat. Miejsce zamieszkania: Katowice. Stan cywilny: żonaty. Obywatelstwo: polskie. Miejsce urodzenia: Jelenia Góra

- Jesteś jedynym Wyrostkiem, którego nie będziemy wycinać z tego programu - ocenił występ Marcina Wyrostka w półfinale "Mam talent!" Kuba Wojewódzki. Zabawił się w proroka i miał rację, bo akordeonista przeszedł do finału uzyskując najwięcej głosów telewidzów.

Urzekło ich nie tylko perfekcyjne wykonanie organowego przecież utworu Jana Sebastiana Bacha (a właściwie połączenie Toccaty d-moll i Preludium g-moll), ale również nieziemskie wręcz skupienie muzyka na grze. Gdy Wyrostek gra na akordeonie wydaje się, że cały jest muzyką, i tylko ona istnieje w nim. - Wyobrażam sobie wtedy muzykę, jaki powinna mieć kształt, tylko ją widzę - dodaje artysta. Wyrostek nie zgłosił się do tego programu, żeby zdobyć sławę czy pieniądze. - Moim głównym celem jest pokazanie, że akordeon nie jest instrumentem tylko jarmarcznym, obciachowym, na którym gra się przy ognisku, na biesiadzie czy w tramwaju, że jest instrumentem z dużym potencjałem. Chcę odczarować akordeon, przywrócić mu należne miejsce - deklaruje.
Sprzedał krowę, kupił akordeon
Marcin Wyrostek urodził się w Jeleniej Górze 28 lat temu. Tam, mając 4 lata, dostał od ojca pierwszy, dziecięcy oczywiście, akordeonik. Talent muzyczny odziedziczył po mieczu. Dziadek grał na grzebieniu, liściach. Ojciec już na akordeonie, dziadek sprzedał krowę i kupił mu instrument z prawdziwego zdarzenia. Marcin uczył się w szkole muzycznej, brał udział w konkursach dla akordeonistów. Na jednym z nich poznał profesora Akademii Muzycznej w Katowicach, Joachima Pichurę, kierownika tutejszej Katedry Akordeonu. - Chciałem uczyć się u niego, dlatego porzuciłem myśl o studiowaniu we Wrocławiu, i przeniosłem się do Katowic - wspomina Wyrostek. I chociaż studia skończył już kilka lat temu, ani myśli wyprowadzać się ze Śląska. - Do Jeleniej Góry staram się jeździć często, tam w końcu mieszka cała moja rodzina, ale to jednak tutaj czuję się jak w domu, mieszkam w Katowicach już prawie 10 lat - mówi Wyrostek. A profesor Pichura ciągle jest dla niego autorytetem. - Nie wiedziałem, jak oceni mój udział w programie "Mam talent!", i to, że na jego potrzeby przerobiłem kilka utworów w dość swobodny sposób - dodaje.

Na Akademii Muzycznej, gdzie Marcin Wyrostek uczy teraz innych gry na akordeonie (w spisie pracowników Akademii Muzycznej figuruje jako mgr Marcin Wyrostek, pracownik dydaktyczny Katedry Akordeonu oraz Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej), wszyscy, wykładowcy i studenci, gorąco mu kibicują.

- Gratulacje, dobra robota, tylko tak dalej - Marcin nie może spokojnie posiedzieć przy stoliku w nowym budynku Akademii. - A za te SMS-y to mi kiedyś zwrócisz pieniądze, co? - śmiał się dr hab. Marek Andrysek, przelatując jak burza przez patio Akademii.

Zmienię "żonę" na lepszą

Marcin Wyrostek nawet nie zastanawiał się jeszcze, na co mógłby wydać całe 300 tys. zł głównej nagrody w "Mam talent!". - Na pewno kupiłbym nową "żonę". Ta, którą mam już mi nie wystarcza, a nowa, taka jaką bym chciał, kosztuje nawet 60 tys. złotych - mówi muzyk. "Żoną" akordeoniści nazywają instrument. - Bo spędza się z nim więcej czasu niż ze "ślubną" - śmieje się Marcin. A swojej "ślubnej" Wyrostek nie zamierza zmieniać. - Alicja to prawie anioł - mówi. - Właściwie anioł, bez prawie - dodaje. Alicja przeniosła się razem z nim z Jeleniej Góry do Katowic, ma "normalną" pracę. Planują powiększenie rodziny. Marcin Wyrostek żałuje, że nie może więcej czasu spędzać w domu, ale wie, że nie mógłby robić nic innego niż grać na akordeonie.
Udziela się w kilku projektach, z Tango Corazon Quintet nagrał niedawno płytę "Magia del tango", z kwartetem Coloriage gra muzykę klezmerską, jazzową, folk, z zespołem 4People muzykę autorską, improwizowaną, towarzyszy też wokalistce Joannie Słowińskiej, a do tego gościnnie występuje z niemieckim zespołem Farfarello. Marzy jednak o wielkich salach i licznej publiczności. - Małe koncerty mają swój urok, ale ja najlepiej czuję się, gdy gram dla wielu ludzi i odczuwam energię od nich płynącą. Dzięki Mam talent! jego marzenie zaczyna się spełniać.

Imię i nazwisko: Alexander Martinez. Wiek: 37 lat. Miejsce zamieszkania: Siemianowice Śląskie. Stan cywilny: żonaty. Obywatelstwo: polskie. Miejsce urodzenia: Filipiny

Cebu to jedno z największych miast na Filipinach. 20 lat temu ulicami miasta przeszła doroczna parada militarna. Taki pochód we wszystkich miejscowościach kraju przygotowuje każda szkoła, żeby wygrać konkurs na najatrakcyjniejszy występ. Szkoła, do której chodził wtedy Alex, odniosła ten bardzo prestiżowy i historyczny sukces, a wokalista swoim tańcem wydatnie się do niego przyczynił. Już wtedy w kręgach młodzieżowych uzyskał status gwiazdy. To jedno z najmilszych wspomnień związanych z rodzinnym miastem.

Alexander coraz częściej wraca do tych chwil i coraz bardziej tęskni za wszystkim, co w Cebu było mu bliskie. - Nie byłem w domu od 10 lat. Od tego też czasu nie widziałem rodziny. Bardzo chciałbym zabrać tam żonę i córkę, bo do tej pory najważniejsze dla mnie osoby znają się tylko przez internet - tłumaczy Alex. - Mam nadzieję, że zwycięstwo w programie pomoże mi zdobyć pieniądze na podróż. W Polsce żyjemy jak przeciętna rodzina. Takiej w dzisiejszych czasach trudno zaoszczędzić kilkanaście tysięcy złotych. A właśnie tyle kosztują bilety lotnicze.

Obcinał włosy śpiewająco

Przygoda ze śpiewaniem zaczęła się dla niego, kiedy miał kilka lat. Nucił jeden z przebojów Lionela Richie i już wtedy ktoś dostrzegł jego niezwykły głos. Droga na scenę nie była jednak tak oczywista. Wiodła m.in. przez… salon fryzjerski, gdzie finalista Mam talent! przez trzy lata pracował obcinając włosy. Z zawodu nasz człowiek w programie TVN-u jest marynarzem. Jak się jednak okazało, dużo lepiej niż z nożyczkami i sterem radzi sobie z mikrofonem. - Wielu moich kolegów z lat szkolnych zginęło w katastrofach morskich. Przed takim losem uratowała mnie choroba, która wyszła na jaw podczas dwutygodniowych praktyk na statku - wspomina Martinez. - Z grupą przyjaciół założyłem zespół i koncertowaliśmy w różnych krajach i miastach m.in. w Omanie, Tajlandii, Singapurze i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Mieliśmy kontrakty w różnych hotelach. W zależności od tego jak bardzo nasza muzyka się podobała, zostawaliśmy na kilka miesięcy, a czasem nawet na rok - opowiada.
Alex, mimo że ma również w repertuarze własne kompozycje, najlepiej czuje się w coverach utworów znanych wykonawców. Najchętniej śpiewa piosenki Michaela Jacksona i Freddiego Mercury'ego. Niezwykłe warunki wokalne pozwalają mu jednak na wykonywanie utworów wielu innych artystów. Nigdy nie chodził do szkoły muzycznej. Nie uczęszczał też na zajęcia z emisji głosu. Ciągle jest jak nieoszlifowany diament. Nikt nie sprawdził też, ile skal ma jego głos.

Filipińscy muzycy trafili w końcu do Polski. W Katowicach podpisali kontrakt w jednej z dyskotekowych restauracji. Obok był supermarket, który należał do tego samego właściciela. Jedna z pracownic doskonale mówiła po angielsku. Tak Aleksander poznał Żanetę, swoją przyszłą żonę. - Początki nie były łatwe. Alex miał jedynie wizę z pozwoleniem na tymczasową pracę. Kiedy postanowiliśmy wziąć ślub, zaczęły się schody - mówi pani Martinez. - Załatwialiśmy straszną ilość dokumentów, a mąż musiał mieć pozwolenie na zawarcie związku małżeńskiego od prezydenta Filipin. Za pierwszym razem, kiedy po nie poleciał, otrzymał odmowną odpowiedź. Pozwolenie udało się uzyskać dopiero za drugim razem, gdy zmieniły się władze, a na czele krajowych stanęła kobieta.

Raz kluski śląskie, raz sajgonki
Dziś państwo Martinez tworzą zwykłą katolicką rodzinę. Tylko jadłospis mają bardziej urozmaicony. Bo Alexander, dla którego gotowanie jest kolejną po śpiewie i tańcu pasją, na jedną niedzielę przygotowuje kluski śląskie, a na następną sajgonki. Mają 10-letnią córkę Vanessę. Dziewczynka jest wszechstronnie uzdolniona. Talent wokalno-taneczny odziedziczyła po tacie. Wygrała już kilka szkolnych konkursów. Po mamie odziedziczyła natomiast zamiłowanie do koni. Sama chętnie jeździ. Posiada też bogatą kolekcję ręcznie malowanych figurek.

Półfinał Mam talent! był dla Aleksa ciężką próbą. Dwa dni przed występem wokalista zachorował. Miał gorączkę i kaszel. Lekarze z programu leczyli go inhalacjami. - W czasie prób było mu trudno, bo gardło odmawiało posłuszeństwa. Wiedziałam jednak, że kiedy zobaczy publiczność i wejdzie na scenę w programie na żywo, będzie w swoim żywiole. Bardziej niż lekarstwa zadziałała na niego adrenalina - twierdzi Żaneta.

Utwór Time to say goodbye stał się dla Aleksa przepustką do finału. Co tam zaśpiewa? - To będzie niespodzianka. W każdym odcinku chcę jednak pokazać inną skalę swojego głosu. Tak będzie również i tym razem - zapowiada piosenkarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!