Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Rudzie prezes strażaków podkładał ogień

Aleksander Król
W październiku w miejscowości Ruda spłonęła stodoła. Prezesa OSP nie było w Polsce
W październiku w miejscowości Ruda spłonęła stodoła. Prezesa OSP nie było w Polsce Fot. Aleksander Król
Policja namierzyła podpalacza, który pod koniec października puścił z dymem olbrzymi stóg słomy w miejscowości Ruda. To 40-letni Ireneusz J., prezes miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej.

W Rudzie od 4 do 31 października ogień atakował pięć razy. Spaliły się stodoły. Tylko jedno podpalenie było dziełem prezesa-piromana, więc mieszkańcy wsi nadal są w strachu.

Ludzie stracili zaufanie do swoich strażaków. - Mundur został splamiony i miną lata, aż będzie się nas we wsi darzyło szacunkiem. Każdego roku sprzedawaliśmy na święta kalendarze. W tym nie będziemy, bo ludzie by nas chyba pogonili - mówi sołtys, który jest też skarbnikiem OSP.

- Zatrzymany ma alibi. Przebywał w Niemczech i nie mógł we wszystkich miejscach podkładać ognia. Wygląda na to, że podpalaczy jest więcej - mówi sierżant Anna Wróblewska z raciborskiej policji.
Mieszkańcy Rudy są przerażeni. - Chyba sam diabeł nas nawiedza. Przecież to nienormalne, żeby w jednej małej miejscowości było kilku ludzi, którzy są zdolni wyrządzić sąsiadom taką krzywdę - mówi pani Anna, chwytając się za głowę. - Nikomu już nie można ufać - dodaje.

Wcześniej w Rudzie podejrzewano chyba wszystkich poza samym prezesem miejscowej jednostki OSP.
W nocy 31 października Ireneusz J. razem z innymi strażakami ramię w ramię gasił pożar na polu przy ul. Odrzańskiej. Nikt nie mógł przypuszczać, że chwilę wcześniej 40-letni mężczyzna polał słomę benzyną.

Niedaleko pogorzeliska znaleziono wówczas kanister. Policjanci z posterunku w Kuźni Raciborskiej zabezpieczyli ślady i zaczęli przesłuchiwać świadków. Okazało się, że w okolicach pożaru widziano Ireneusza J.
- Policjanci ustalili, że w jego domu doszło do awantury, po której prezes wziął kanister z benzyną, wsiadł na rower i odjechał - relacjonuje Wróblewska.

Ireneusz J. przyznał się do winy i zgodził na dobrowolne poddanie się karze. Za poręczeniem majątkowym został zwolniony do domu.

- Akt oskarżenia został już skierowany do sądu. Mężczyźnie grozi do pięciu lat więzienia - mówi Franciszek Makulik, zastępca prokuratora rejonowego w Raciborzu.
- Sprawca odpowie za spowodowanie pożaru z 31 października. Nie stwierdzono związku z pozostałymi wydarzeniami, które miały miejsce w tej miejscowości wcześniej - dodaje.

W tej sytuacji w Rudzie nikt nie odwołuje alarmu. - Policja często nas odwiedza. Patrol nie ogranicza się do przejazdu główną drogą. Funkcjonariusze zaglądają w zakamarki - mówi Jan Stanek, sołtys Rudy.
Wcześniej mieszkańcy organizowali sąsiedzkie patrole, ale w końcu z nich zrezygnowano. Ludzie są jednak czujni, wypatrują wroga.

- Człowiek ma bydło - 370 sztuk, to się boi. Jest jeszcze słoma na polu, więc pilnujemy - mówi Jan Wieńcierz, który nie może uwierzyć, że za jednym z pożarów stoi Ireneusz J. - To uczciwy człowiek. Dałbym sobie za niego głowę uciąć. Gdyby się nie przyznał, nigdy bym nie uwierzył, że mógłby zrobić coś takiego. Prezes zawsze bardzo dbał o naszą jednostkę. Remontował, załatwiał, spędzał w remizie dużo czasu. Dzięki niemu remiza tak świetnie się prezentuje - dodaje Wieńcierz.

W winę Ireneusza J. nie może też uwierzyć Antoni Zachłod, ochotnik z 28-letnim stażem. - Wielu było już prezesów, ale on był jednym z najlepszych - mówi pan Antoni, któremu także spłonęła słoma. - Teraz nie będzie miał życia we wsi - dodaje.

Skazany strażak z Bieńkowic

To kolejny przypadek w powiecie raciborskim, gdy podpalaczem okazuje się strażak OSP.
W minionym tygodniu w Sądzie Okręgowym w Gliwicach odbyła się rozprawa apelacyjna w sprawie podpalacza z Bieńkowic, który w lutym 2008 roku podpalił dwie stodoły. 25-letni strażak najpierw przyznał się do winy i złożył szczegółowe wyjaśnienia, a potem wszystko odwołał. Sąd nie miał jednak wątpliwości, że to Adam K. podkładał ogień. Decyzją Sądu Rejonowego w Raciborzu mężczyzna został skazany na 2,5 roku więzienia. Miał też zapłacić pokrzywdzonym ponad 49 tys. zł. Oskarżony odwołał się od wyroku. Sąd wyższej instancji zmniejszył wymiar kary do 2 lat pozbawienia wolności. Wyrok został zawieszony na pięć lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!