Tylko 80 mln więcej dla śląskich szpitali

- Prezes NFZ Jacek Paszkiewicz powiedział mi, że w wyniku zmiany ostatniej wersji planu finansowego otrzymamy ponad 80 mln zł więcej. To jednak kropla w morzu potrzeb, bo tylko siedem naszych szpitali klinicznych potrzebuje 40 mln zł. Ale cóż, teraz liczy się każda złotówka - mówi posłanka PiS Izabela Kloc z sejmowej Komisji Finansów, stwierdzając, że o dodatkowe pieniądze trzeba walczyć dalej.

Zmianę planu finansowego wymusiły na Ministerstwie Zdrowia protesty szpitali, które przy podziale pieniędzy straciły najwięcej. Śląski oddział NFZ na leczenie w 2010 r. dostał o ponad 206 mln zł mniej niż w tym roku. Dziura budżetowa jest jednak większa i wyniesie ok. 600 mln zł. Przeciw planowanym kontraktom wystąpili już solidarnie dyrektorzy należących do Śląskiego Uniwersytetu Medycznego szpitali klinicznych. Szpitalom tym grozi zapaść finansowa, a pacjentom wydłużenie kolejek oczekujących na operacje i przyjęcie na oddziały. Ich kontrakty miały być mniejsze o 8 do 15 proc.

Z naszych informacji wynika, że na podpisanie umów z NFZ zgodziła się garstka placówek, należących do samorządu wojewódzkiego.

Większość po prostu nie może sobie na to pozwolić. Szpitalowi w Rabce grozi upadek, bo NFZ chce mu dać kontrakt o 30 proc. niższy. Tymczasem Rabka z powodzeniem wyszła na prostą i zrestrukturyzowała się. Teraz wszystkie działania naprawcze mogą zostać zniweczone.

Jeśli jednak minister zdrowia Ewa Kopacz myślała, że zmiana planu uspokoi sytuację, to była w błędzie. Na 18 grudnia, czyli wtedy, gdy mija termin ostatecznego podpisywania kontraktów, w Warszawie zaplanowano demonstrację przedstawicieli ochrony zdrowia z województw ściany wschodniej. Tam też szpitale dostały głodowe stawki. Przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia Bolesław Piecha (PiS) chce w tym dniu na obrady komisji zaprosić przedstawicieli wszystkich regionów, by powiedzieli, ile pieniędzy im braknie na leczenie w przyszłym roku.