Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska? Nigdy więcej

Stanisława Warmbrand
Fot. Arkadiusz Gola
Skąd bierze się ta nasza arogancja i poczucie wyższości wobec Ukraińców?

Tak podsumowała swój krótki pobyt na polskiej granicy Maria - niemłoda kobieta z wioski Ozerjany koło Buczacza na Ukrainie. Po zmianach na Ukrainie postanowiła wziąć los swój i swojej rodziny w swoje ręce. Znalazła pracę, bardzo ciężką, w Grecji. Pracuje tam od lat, legalnie - i składa grosz do grosza. Opłacało się: dom wyremontowany, mąż, córka, zięć i wnuczka pieniądze Marii lokują w przyszłość, a syn - franciszkanin, wychowanek zakonu w Panewnikach, razem ze współbraćmi odtwarza franciszkańskie tradycje na Zakarpaciu.

Chora Ukrainka przesiedziała jedenaście godzin na polskiej granicy, podejrzewana, że legitymuje się skradzioną w Belgii grecką kartą pracowniczą. Okazało się, że zaszła pomyłka.

Tym razem Maria pojechała na Ukrainę nie na odpoczynek, ale leczyć się. Ma bardzo chore nogi, konieczna jest operacja. Ale telefony z Grecji ponaglały do powrotu, więc pod opieką syna Maria ruszyła w podróż. Z Buczacza do polskiej granicy jechała całą noc, potem z Przemyśla miała autokar o 8.00.
Syn przeszedł granicę w Medyce bez problemów, Maria też nieraz wraca i wyjeżdża przez Polskę, więc nie spodziewała się kłopotów.

Po dwu godzinach oczekiwania na matkę syn od któregoś z nieznajomych dowiedział się, że ją zatrzymano.
Mijały kolejne godziny, podczas których Maria płaczem i krzykiem uzyskała jedno: że syn, mówiący po polsku, mógł do niej wejść. Już od pięciu godzin siedziała na krzesełku pod drzwiami kierownika zmiany polskiej straży granicznej, pilnowana przez uzbrojonego strażnika i psa. Z synem przesiedziała dalszych pięć godzin. Ich autokar dawno odjechał. Po jedenastu godzinach kierownik zmiany oświadczył, iż podejrzewano, że Maria legitymuje się skradzioną w Belgii grecką kartą pracowniczą. Ale okazało się, że zaszła pomyłka. Jeszcze powiedział: Przepraszam.
Maria wielokrotnie, zaopatrzona w te same dokumenty, przekraczała polską granicę w Medyce. Ślad w komputerze musi być. Więc coś tu z tym podejrzeniem nie gra!
Ponadto jeżeli zatrzymuje się człowieka na granicy, to musi być m.in. możliwość skorzystania choćby z wc, a tej możliwości schorowanej kobiecie także nie dano. Czy zatrzymanie oznacza siedzenie na stołku w korytarzu 11 godzin pod uzbrojoną strażą?

Maria ma bardzo chore nogi, czeka ją bardzo poważna operacja. Co by było, gdyby ruszyły skrzepy i to całe "zatrzymanie" skończyło się zgonem?
Prowadzono ją pod kierownicze drzwi na piętro, po schodach. Nikomu nie przeszkadzało, że dźwiga ciężką walizę.

O tym wszystkim powiadomił mnie syn Marii, franciszkanin, brat Bożydar. Przekazał też jej słowa: "Polska? Nigdy więcej."

Niestety, nie jest to wyjątek. I ja tę granicę, z racji zawodu, przekraczam wielokrotnie. Byłam świadkiem, kiedy pogranicznik zwracał się do księdza per "ty". Podejrzewam, że wyłącznie dlatego, iż ów ksiądz był narodowości ukraińskiej.

Pamiętam też sytuację, kiedy zakonnik, dominikanin, został posądzony o sfałszowanie świadectwa lekarskiego, bo strażnik dopatrzył się błędów ortograficznych. A to świadectwo po prostu zostało spisane po części po łacinie! Ten zakonnik był Hucułem, a nie Polakiem.

Ostatnio z zainteresowaniem obejrzałam ankietę, jaką wręcza się naszym ukraińskim gościom, z prośbą o ocenę pracy pograniczników i służb celnych. Czy wzięto pod uwagę opinię Marii?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!