Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces generała policji do powtórki

Aldona Minorczyk-Cichy
Proces generała Mieczysława K. trwał od 2006 roku
Proces generała Mieczysława K. trwał od 2006 roku FOT. ARKADIUSZ GOLA
Proces generała Mieczysława K., byłego szefa śląskiej policji, i pozostałych oskarżonych w sprawie mafii paliwowej będzie toczył się od nowa. Tak zdecydował wczoraj Sąd Okręgowy w Szczecinie.

Proces był już na finiszu. Mowę końcową wygłosił prokurator Marek Wełna, żądając 10 lat więzienia dla generała. Wczoraj swoje mowy mieli przedstawić jego obrońcy.

Powodem zaskakującej decyzji o powtórce trwającego trzy lata procesu było postanowienie szczecińskiego Sądu Apelacyjnego. W grudniu 2009 roku przyznał on generałowi 10 tys. zł odszkodowania za opieszałość "okręgówki". Uznał też, że naruszono prawa obywatelskie oskarżonego. Zdaniem sędziego Macieja Strączyńskiego (przewodniczący składu orzekającego w sprawie karnej) to postanowienie byłoby przesłanką do unieważnienia wyroku, do czego dopuścić nie można. 14 stycznia odbędzie się pierwsza rozprawa w nowym procesie.

Ta sprawa kilka lat temu wstrząsnęła Śląskiem i polską policją. Podważyła jej autorytet. Generał K. był pierwszym tak wysokim rangą policjantem, który trafił za kratki i to - jak twierdzą śledczy - za zdradę kolegów ze specjalnej, tajnej grupy CBŚ.

K. został zatrzymany 13 maja 2005 roku. W areszcie spędził ponad dwa lata. Proces zaczął się we wrześniu 2006 roku. Generał jest oskarżony o korupcję, udział w mafii paliwowej, ujawnienie tajemnicy, a przez to narażenie życia policjantów.

- Naraził nie tylko nas, ale też nasze rodziny - mówią policjanci. Dodają, że co prawda był despotyczny i lubił otaczać się luksusem, ale takiej zdrady nikt się po nim nie spodziewał.
Wraz z Mieczysławem K. na ławie oskarżonych zasiada dziesięć osób. Są to właściciele spółki BGM - Arkadiusz G., Jan B. i Waldemar M. oraz policjanci. To oni stworzyli paliwową ośmiornicę. Przez sieć firm-słupów przepuszczali nielegalne paliwo ze wschodu, by na koniec wprowadzić je do obrotu. Wyłudzali akcyzę i VAT. Prali brudne pieniądze. Skarb Państwa stracił na tym miliardy złotych. Proces został przerwany w 2008 roku, kiedy adwokaci oskarżonych złożyli zażalenie do sądu w Krakowie na decyzję prokuratury o podsłuchach. Wznowiono go jesienią 2009 roku po orzeczeniu, że podsłuchy były legalne.

- Przerwa w postępowaniu była zbyt długa, by je kontynuować - podkreśla mec. Andrzej Gozdek, obrońca generała. Dodaje, że ma nadzieję na sprawny przebieg drugiego procesu.
Prokurator Marek Wełna, oskarżyciel w procesie, o powtórce dowiedział się od nas. - Jestem zaskoczony. Kiedy sąd wcześniej odrzucał wniosek generała o prowadzenie procesu od nowa, argumentował, że przerwa w procesie nastąpiła z powodu wniosków składanych przez generała i jego córkę - mówi prok. Wełna.

Prokurator chce 10 lat więzienia dla generała, 7 lat dla policjanta Edwarda C. i po cztery dla każdego ze wspólników firmy BGM. Wyrok usłyszą najwcześniej za rok.
Choć generał Mieczysław K. ze służby na emeryturę odszedł pod koniec 2002 roku, w gmachu śląskiej Komendy Wojewódzkiej Policji przy ul. Lompy w Katowicach od czasu do czasu robi się na jego temat głośno. Tak było też wczoraj, gdy sąd w Szczecinie zdecydował o powtórzeniu procesu, w którym były szef śląskiego garnizonu odpowiada m.in. za sprzedaż przestępcom informacji o swoich podwładnych.

- Zdania nadal są bardzo podzielone. Jedni generała bronią, inni oskarżają go o zdradę. Ta sprawa była i jest nadal dla nas wszystkich bardzo trudna - mówi Roman Wierzbicki ze Związku Zawodowego Policjantów.

K., mimo postawienia w stan oskarżenia nadal pobiera generalską emeryturę. Może jej zostać pozbawiony dopiero po prawomocnym wyroku. Nie został też zdegradowany.
- Ta sprawa to plama na naszym honorze. Człowiek, który zdradził musi za swoje czyny odpowiedzieć - mówią policjanci.

Mieczysław K. do winy się nie przyznaje. Zatrzymany został 13 maja 2005 roku w swojej willi w podczęstochowskich Izbiskach. Wieczorem do drzwi domu zapukali funkcjonariusze ABW. Na ich widok generał sięgnął po pistolet. Nie zdążył go przeładować. Obezwładniono go. Został przewieziony do Krakowa. Tam postawiono mu zarzuty. Następnego dnia sąd zdecydował o jego aresztowaniu. Odwołania nie pomogły. Z aresztu wyszedł dopiero po ponad 2 latach.

K. pochodzi z Opolszczyzny. Po maturze i wojsku trafił do Milicji Obywatelskiej. Zaocznie studiował prawo. Szybko awansował. W końcu zajął miejsce Ryszarda Mastalerza w śląskiej komendzie policji.
- Ja was nauczę, jak się pracuje! - grzmiał K. na pierwszej odprawie w Katowicach. Sprowadził z Częstochowy swoich zaufanych policjantów.

K. otaczał się luksusem. Wydawał ogromne ilości gotówki na remonty, zakupy drogiego sprzętu. Sam remont łazienki za gabinetem komendanta pochłonął prawie 80 tys. zł. Wszystko to w czasie, gdy funkcjonariusze w komisariatach nie mieli nawet gdzie się umyć po akcjach.

W 1999 roku katowicka KWP podpisała umowę na dostawę paliwa z firmą Techmet z Częstochowy. Jej właściciel Jarosław M. był zaprzyjaźniony z K. Na jego benzynie policja jeździła aż do 2001 roku. W międzyczasie zaciągał ogromne kredyty i podpisywał umowy leasingowe. Zobowiązań nie spłacał. Chodziło o 39 mln zł. Nazwa firmy pojawiła się w materiałach operacyjnych. M. kontrakt stracił, a gen. K. został wezwany do Warszawy na rozmowę dyscyplinującą. W kwietniu 2000 roku K. podpisał umowę z firmą Paka Gaz na dostawę gazu do radiowozów w Sosnowcu, Katowicach i Mysłowicach. Wcześniej firma ta podarowała garnizonowi darmowe instalacje gazowe do 113 radiowozów. Warunek był jeden - paliwo miało być kupowane tylko w Paka Gaz. I było...o 30-40 groszy drożej na litrze gazu, niż gdzie indziej.
Pod koniec 2002 roku K. przeszedł na emeryturę. Pretekstem była choroba - bore-lioza. W 2005 roku wyszły na jaw jego powiązania z mafią - zdaniem krakowskich śledczych K. sprzedał baronom ze Szczecina dane oficerów ze specjalnej grupy w CBŚ powołanej do zwalczania mafii paliwowej. Dokumenty te Jan B. ze spółki BGM otrzymał faksem nadanym z komendy w Katowicach wiosną 2001 roku. Członkowie tajnej grupy nie mieli wątpliwości: - Komendant sprzedał nas. Naraził na niebezpieczeństwo nas i nasze rodziny.
Mieczysław K. był jedną z osiemnastu osób w kraju, które otrzymały te dokumenty z Komendy Głównej Policji. Trzymał je w sejfie. Ekspertyzy laboratorium kryminalistycznego potwierdziły, że kopie znalezione w spółce BGM zostały wykonane z dokumentu generała.
Szefowie BGM - wg ustaleń śledczych - dali ponad dwa miliony złotych łapówki, aby ukryć, skąd wyciekły dokumenty znalezione w teczce Jana B.
K. w areszcie spędził ponad dwa lata. Jego proces ruszył w 2006 roku. W 2008 r. został przerwany, bo sąd w Krakowie badał legalność użycia podsłuchów w śledztwie. Wznowiono go jesienią 2009 roku. Generał domagał się poprowadzenia procesu od nowa, ale jego wniosek został odrzucony. Dopiero po postanowieniu Sądu Apelacyjnego, który uznał, że Mieczysław K. ma rację skarżąc się na przewlekłość procesu, zapadła decyzja o konieczności przeprowadzenia nowego. Potrwa on co najmniej rok.
- Musimy się pogodzić z decyzją sądu, choć nie do końca jest ona zrozumiała - mówi prok. Wełna.
Obrońca generała mec. Andrzej Gozdek z decyzji sądu jest zadowolony.
- Od dawna o to zabiegaliśmy. Po 17-miesięcznej przerwie postępowania po prostu nie można kontynuować. Uchylenie wyroku z powodu przewlekłości postępowania byłoby dalszą zwłoką. Tymczasem nam zależy na szybkim zakończeniu tej sprawy i oczyszczeniu generała z ciążących na nim oskarżeń - podkreśla mec. Gozdek.

Próbowaliśmy skontaktować się z generałem K. Na rozmowę jednak się nie zgodził.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!