Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górnicy zginęli przez niesprawne urządzenie elektryczne

Aldona Minorczyk-Cichy
Po tragedii pod rudzką kopalnią zapłonęły znicze
Po tragedii pod rudzką kopalnią zapłonęły znicze fot. arkadiusz ławrywianiec
Zepsuty wyłącznik, uszkodzony kabel, wadliwe urządzenie elektryczne - to potencjalni i niemal pewni sprawcy wrześniowej tragedii w kopalni Wujek-Śląsk w Rudzie Śląskiej. Komisja powołana przez Wyższy Urząd Górniczy wykluczyła już inne możliwości zapalenia i wybuchu metanu.

W tym wypadku zginęło 20 osób, a ponad 30 zostało rannych. Leczenie najciężej poparzonych górników potrwa lata.

W kopalni doświadczalnej Barbara w Mikołowie na polecenie Prokuratury Okręgowej zbadano 58 urządzeń i drobnych elementów (kabli, wyłączników) wydobytych z rejonu wypadku. Wiadomo, że wśród nich są takie, których stan techniczny był fatalny. Do zbadania zostały jeszcze 23 oprawy oświetleniowe.

- Nie możemy podać szczegółów. Ze względu na dobro śledztwa zabroniła nam tego prokuratura - wyjaśnia Wojciech Magiera, wiceprezes WUG-u i przewodniczący komisji badającej przyczyny wypadku.

Dodał, że stan wspomnianych urządzeń budził wątpliwości członków już podczas wstępnych oględzin w trakcie wizji lokalnej. Brakowało im obudów przeciwwybuchowych, widoczne były uszkodzenia. Iskra z którego z nich zainicjowała zapłon? Jednoznaczne stwierdzenie tego ze względu na znaczne zniszczenia urządzeń będzie raczej niemożliwe.

Już wcześniej komisja stwierdziła, że w pobliżu ściany, w której zapalił się i wybuchł metan, było więcej osób niż dopuszczały przepisy. W tym rejonie była strefa szczególnego zagrożenia tąpaniami. Została wprowadzona po to, by ograniczyć tam przebywanie ludzi. Obejmowała skrzyżowania ściany z chodnikami podścianowym i nadścianowym. Te strefy miały po koło 100 metrów.

- W nadścianowym jednorazowo mogły przebywać trzy osoby, a było ich siedem. W podścianowym, gdzie nie powinno być nikogo - pracowało 22 górników - wylicza wiceprezes Magiera.

Chodnik przy wylocie ściany był czterokrotnie dłuższy (miał ok. 8 metrów, a nie 2 metry) niż dopuszczała to dokumentacja techniczna, a wlotowy - dwukrotnie (ok. 12 zamiast 6 m). Chodników nie likwidowano regularnie wraz z postępem eksploatacji.
Eksperci potwierdzili także, że w kopalni doszło nie tylko do zapalenia, ale także do wybuchu metanu. Świadczy o tym skala i charakter podziemnych wyrobisk. Fala uderzeniowa była tak silna, że zniszczyła tamy przeciwwybuchowe. Płomień objął całą ścianę o długości 240 metrów i wyrobiska przyścianowe o długości kilkudziesięciu metrów. Ogień został zatrzymany dopiero przez tamy wentylacyjne.
Eksperci komisji WUG przeanalizowali również system wentylacji wyrobisk. Potwierdzono, że był sprawny. Jednak nie miał żadnej rezerwy: - To dlatego nie był w stanie odsunąć strefy metanu o stężeniach wybuchowych na dalszą odległość od kanału ściany - podkreślił Wojciech Magiera.
Zakończenie prac komisji planowane jest na koniec marca. Kolejne jej posiedzenie ma odbyć się jeszcze w styczniu (za dwa tygodnie). Dopiero po zakończeniu pracy komisji organy nadzoru górniczego mogą zdecydować o sankcjach wobec winnych nieprawidłowości. Prawo górnicze przewiduje zakaz sprawowania określonych funkcji w kopalni przez dwa lata, mandat i skierowanie sprawy do sądu.

- Do tej pory w ramach postępowania przesłuchano 136 świadków. Niektórych kilkakrotnie. Z bezpośrednich świadków tragedii przeżyła tylko jedna osoba - informuje Jolanta Talarczyk, rzecznik prasowy WUG.

Sprawę bada także czteroosobowy zespół z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Wspomagają ich policjanci z Wydziału Kryminalnego komendy wojewódzkiej.

Obecnie ściana, gdzie doszło do katastrofy, jest otamowana i odizolowana od innych wyrobisk. - Inna ściana, znajdująca się w pobliżu pracuje. Wydobywany jest tam węgiel, bo zakład spełnił zaostrzone warunki bezpieczeństwa - wyjaśnia wiceprezes Magiera.

M.in. ograniczono wydobycie o jedną trzecią, skrócono przyścianowe chodniki, zainstalowano dodatkowe czujniki metanu.

Czy z tej tragedii wyciągnięto wnioski, czy kopalnia, w której doszło do wypadku jest w kontrolowana bardziej niż inne?

- W przyszłym tygodniu spotykam się z dyrektorami kopalń. Będziemy rozmawiać o ścianach prowadzących wydobycie w szczególnych warunkach - podkreśla Wojciech Magiera.

Przyczyny wypadków pod ziemią
18 września 2009 roku w kopalni Wujek na ruchu Śląsk doszło do tragedii.
Około 10.15 na pokładzie 409, ponad kilometr pod ziemią doszło do zapalenia i wybuchu metanu. Na miejscu zginęło 12 górników. Kolejnych ośmiu zmarło w szpitalach. Kilkudziesięciu jest rannych. Mają poparzone od 40 do 90 procent powierzchni ciała. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu górników był wstrząs poparzeniowy i związane z tym zaburzenia układu krążeniowo-oddechowego.
Najczęstszą przyczyną poważnych wypadków w górnictwie jest brak dobrej oceny niebezpieczeństw występujących pod ziemią. Chodzi o zagrożenia metanowe, tąpaniami i obrywaniem się skał. Następne - to naginanie przez pracowników przepisów bezpieczeństwa, dopuszczanie przez kopalniany dozór nieprawidłowych metod pracy i wykonywanie ich przez osoby bez uprawnień. Do tego używane w kopalniach maszyny i urządzenia często są w złym stanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!