Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwolnienia w tarnogórskim Tagorze

Krzysztof Szendzielorz, Michał Wroński
Związkowcy Henryk Greczichen i Stefan Jacznik nie potrafią dowiedzieć się od prezesa, ile osób straci pracę
Związkowcy Henryk Greczichen i Stefan Jacznik nie potrafią dowiedzieć się od prezesa, ile osób straci pracę Fot. Krzysztof Szendzielorz
Tarnogórska Fabryka Maszyn i Urządzeń Tagor, należąca do grupy Kopex, zaczyna rok od zwolnień pracowników.

Związkowcy twierdzą, że pracę może stracić nawet 400 osób z ponad 900-osobowej załogi. Prezes firmy milczy.

400 osób z 900-osobowej załogi w Tagorze może stracić pracę

Informacja o zwolnieniach w Tagorze kompletnie zaskoczyła pracowników. Związkowcy podkreślają, że jeszcze w grudniu nie było o nich mowy. W całym 2009 roku, który ze względu na kryzys najbardziej dotknął fabryki, w Tagorze, który produkuje maszyny i urządzenia górnicze (ich maszyny trafiały m.in. do Chin i Australii, ale także do polskich kopalń), nie było nawet problemów z wypłatami.

Niemniej przed świętami nastąpiła zmiana na stanowisku prezesa zakładu. Pracownicy nieoficjalnie mówią, że nowy sternik Tagoru przyszedł właśnie po to, aby zwolnić część pracowników.
- Kiedy przychodzimy do pracy, w szatni widzimy coraz więcej pustych szafek - mówi jeden z zatrudnionych w firmie. Przyznaje, że ludzie w Tagorze są w szoku: nie było żadnych sygnałów, że w firmie jest źle.

Stefan Jacznik, szef Solidarności w zakładzie, spotkał się z nowym prezesem Tagoru Andrzejem Smutkiem.
- Dowiedziałem się, że rada nadzorcza podjęła uchwałę o znacznych redukcjach zatrudnienia - mówi Jacznik.

Związkowiec nie uzyskał jednak precyzyjnej informacji, ile osób dokładnie straci pracę.
- Podawałem kolejne liczby prezesowi, a on nie zaprzeczał, więc nie wiemy, ile osób będzie do zwolnienia. Czekamy na kolejne spotkanie i konkretne informacje, wtedy będziemy mogli też podjąć jakieś konkretne kroki - mówi Jacznik. - Wiemy, że część osób, które miały podpisane umowy na czas określony, już od stycznia nie pracuje w Tagorze - dodaje.

Także Henryk Greczichen, szef Związku Zawodowego Pracowników FMiU Tagor, nie dowiedział się jeszcze, ile osób w zakładzie straci pracę. Od tej informacji związki uzależniają kolejne ewentualne swoje działania.

Przedstawiciele grupy kapitałowej Kopex, do której należą zakłady Tagor, nie chcą komentować doniesień o zwolnieniach.
- Pozostawiamy tę kwestię zarządowi Tagoru - ucina Wiesław Paszek z działu marketingu i komunikacji medialnej Kopeksu.
Ale prezes Andrzej Smutek też nie jest rozmowny. Pytany o ewentualne redukcje w zakładzie nie odpowiedział nam wprost. Ani im nie zaprzeczył, ani nie potwierdził.
- Prowadzimy wielowariantowe analizy, których celem jest utrzymanie dotychczasowej, wysokiej pozycji Tagoru w grupie Kopex. Bierzemy pod uwagę różne możliwości. Dopóki jednak te analizy się nie zakończą, dopóty nie mogę ferować żadnych wyroków - tłumaczy zawile Smutek. Jak dodaje, te analizy powinny zostać ukończone około połowy miesiąca. Odnosząc się do informacji o nie przedłużaniu umów na czas określony prezes stwierdził, iż takich przypadków było zaledwie kilka.

- Poza tym to normalne, że jeśli jest do wykonania praca, która ma swoje ramy czasowe, to zatrudnia się osoby na czas określony i nie ma przymusu, by później ją im przedłużać - argumentuje prezes Smutek.
Informacje o zwolnieniach w Tagorze ma też Ewa Brachaczek, prezes Powiatowego Urzędu Pracy w Tarnowskich Górach. Ale nieoficjalne.

- Oficjalnej informacji o zwolnieniach grupowych jeszcze nie dostałam, ale spotkałam się 6 stycznia z prezesem. Powiedział, że zwolnienia będą, chociaż nie wiemy jeszcze, jakie - mówi dyrektorka PUP. Brachaczek postanowiła jednak nie czekać na pismo z Tagoru o zwolnieniach grupowych. Już napisała wniosek do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej o przydzielenie dodatkowych 2 mln zł na pomoc dla osób zwalnianych z przyczyn zakładu pracy. - To jest wniosek pisany pod Tagor. Podobny napisaliśmy rok temu przy okazji zwolnień grupowych w Hucie Cynku w Miasteczku Śląskim i otrzymaliśmy pieniądze - mówi Brachaczek.

Jeśli "pośredniak" otrzyma wnioskowane pieniądze, to będzie można za nie między innymi zorganizować szkolenia dla zwalnianych pracowników, przekazać dotacje osobom, które będą chciały utworzyć własną firmę. Stopa bezrobocia w powiecie tarnogórskim aktualnie wynosi 9,2 proc. Na koniec roku ubiegłego roku bez pracy w Tarnowskich Górach i okolicy były 4872 osoby.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zwolnienia w tarnogórskim Tagorze - Dziennik Zachodni