Samorządowcy twierdzą, że ministerialne obliczenia to fikcja. Teoretycznie subwencja oświatowa rośnie z każdym rokiem. W praktyce jej wzrost nie pokrywa nawet planowanych podwyżek dla nauczycieli - w tym roku, po wielomiesięcznych bojach ze związkowcami, to będzie 7 proc. Przy 8-procentowym wzroście dotacji, zostaje zatem o 1 procent więcej do zagospodarowania dla szkół. Samorządowcy żartują, że ten procent pochłonie sama obsługa wypłat planowanych podwyżek.
- Dotacje na ucznia wystarczają w 90 procentach na pokrycie pensji nauczycielskich. Resztę musimy dokładać z budżetu gminy, nie wspominając o tym, że na przedszkola nie dostajemy już ani grosza - tłumaczy Mieczysław Orgacki, naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miasta w Tarnowskich Górach.
Podobnie jest od lat - założenia dotyczące wypłacania dotacji biorą pod uwagę utrzymanie szkół, ale płacenie rosnących rachunków za wodę, energię elektryczną i gaz spada na samorządy. Wyłącznie od zasobności gminy zależy też, czy w klasach będą nowe pomoce naukowe, papier toaletowy i mydło w łazienkach, bądź przeprowadzenie remontów.
- Rząd daje nam cztery tysiące z groszami rocznie na jednego ucznia, podczas gdy tak naprawdę wydajemy na niego 8700 zł. Gmina dostaje z budżetu państwa 3,5 mln zł, a wydaje 7 mln zł. Miesięcznie na jednego ucznia dostaniemy 26 zł więcej. Na co to ma wystarczyć? - pyta Kazimierz Adamczyk, wójt Ornontowic.
Tarnowskie Góry dostają 24 mln zł, a wydają 45 mln zł. - Wysokość dotacji rządowej zależy od decyzji Sejmu. Pulę dzieli się potem między wszystkie gminy i powiaty. Szans na zwiększenie subwencji w zasadzie już nie ma. Pytaliśmy o to w MEN. Odpowiedzieli nam, że jeśli wzrośnie subwencja, trzeba by zmniejszyć samorządom udział w dochodach własnych - dodaje naczelnik Orgacki.
Wiceminister edukacji Krystyna Szumilas skomentowała to tak: - Nie ma przepisu, z którego wynikałoby, iż budżet państwa gwarantuje, w ramach części oświatowej subwencji ogólnej, środki na pokrycie wszystkich wydatków na realizację zadań oświatowych jednostek samorządu terytorialnego.
Wyjściem z sytuacji byłoby ustalenie standardów, np. kwoty minimalnej na pensje. Jednak ustalenie standardów wiązałoby się z obowiązkiem ich spełniania.
- Kiedy w 1995 roku przejmowałem oświatę, za każde 3 zł wydane na remont dostawałem 1 zł z powrotem. Dziś nie wiadomo, na co właściwie ta dotacja ma wystarczyć - mówi Adamczyk.
W załączniku do nowego rozporządzenia są tzw. przeliczniki wagowe. Służą do obliczania dotacji na poszczególne typy szkół. W tym roku, przelicznik dotyczący szkół zawodowych wzrósł z 17 do 19 groszy. To kropla w morzu potrzeb. Na znacząco większe kwoty mogą liczyć jedynie te szkoły, które uczą dzieci uchodźców, np. szkoły bytomskie. Kwota bazowa ma wzrosnąć z 20 do 150 proc. - w zależności od liczby takich dzieci w szkole.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?