Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moi koledzy, choć z innego pokolenia

Redakcja
Z dr. Bernardem Grzonką, wykładowcą Uniwersytetu Śląskiego na Wydziale Nauk Społecznych, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

"Przyjaciel studenta" to najważniejsze wyróżnienie, zwłaszcza że zostało przyznane przez studentów z macierzystej uczelni. "Laury studenckie" są przyznawane przez studentów Uniwersytetu Śląskiego od trzech lat. Dlaczego tak głosowali?
Lepiej ich o to zapytać. No ale w trakcie wręczania nagrody odczytali: "Człowiekowi-instytucji. Opiekunowi Międzywydziałowego Stowarzyszenia Dziennikarzy Mosty. Niezrównanemu gawędziarzowi. Partnerowi nie tylko dla ludzi z tytułami przed nazwiskiem, ale dla wszystkich, których warto wysłuchać".

Napisali też "Ostoi cierpliwości wobec studenckich utyskiwań i fontannie pomysłów dla naszej Alma Mater" oraz "Człowiekowi, który wymyka się pojęciom czasu i przestrzeni". Sporo tych pochwał. Musi się pan bardzo starać?
Staram się mieć normalny kontakt ze studentami, traktować ich jak młodszych kolegów, bo oni są najważniejszą częścią społeczności akademickiej. Oczywiście, wykładowcy także, ale to studenci są przyszłością. Trzeba zakładać, że kiedyś będą uczyć kolejne pokolenia. Wielu z nich, to obecnie moi koledzy i koleżanki z pracy na uczelni.

Podobno udzielanie rad to pana specjalność?
Studenci rzeczywiście przychodzą do mnie z różnymi sprawami, rozmawiamy także na tematy osobiste. W związku z tym przez 25 lat pracy miewałem różne sytuacje. Raz przyszedł do mnie chłopak, żeby porozmawiać o swojej skomplikowanej sytuacji studenckiej. Kiedy zadał kilka pytań, wyrwało mi się: "Ale ja pana nie kojarzę. Pan jest z politologii?" Chłopak odparł: "Nie, tak naprawdę to nie jestem nawet studentem Uniwersytetu Śląskiego. Kumple mi powiedzieli, że nawet jak mi pan czegoś nie poradzi, to na pewno nie wyrzuci". Uważam, że w żadnej dobrze zarządzanej instytucji nie może brakować osoby, która będzie innym służyć pomocą.

Pełni pan na uczelni funkcję kogoś w rodzaju studenckiego psychologa?

Ależ skąd. To przesada.

Ilu studentów prosi pana tygodniowo o radę?
Co najmniej dziesięciu dziennie. Na szczęście samorząd studencki podjął ciekawą inicjatywę. Opracowują przewodnik dla studenta, żeby młodym ludziom łatwiej było poruszać się po uczelni. Będą lepiej poinformowani i może rzadziej będą szukać rad w sprawach typowych.
To będzie jakaś ulga dla pana?
Tak myślę. Bo wiele pytań wynika po prostu z niedoinformowania.

Gdzie odbywają się te rozmowy?

W małym pokoiku numer 108. Zawsze jest ot-warty. Na kawę i herbatę przychodzą do mnie także moi koledzy. Najczęściej spotykamy się w czasie długiej przerwy obiadowej, ale ja jestem uchwytny przez cały dzień. Nie mówię studentowi: "przyjdź jutro". Szukam po prostu czasu, żeby zapytać, jaki ma problem.

Od 25 lat jest pan wykładowcą. Czy relacje student-wykładowca, wykładowca-student bardzo się zmieniły?

Kiedy zaczynałem, było rzeczywiście bardziej oficjalnie, uczelnie są zresztą instytucjami hierarchicznymi. Na szczęście w Uniwersytecie Śląskim było i jest to zdecydowanie słabiej odczuwalne. Kiedy zaczynałem pracę wykładowcy, usłyszałem, że mam zbyt mały dystans do studentów i poradzono mi, żebym nie rozmieniał swojego autorytetu na drobne. To były czasy, kiedy uczyłem moich niewiele młodszych kolegów, więc byliśmy na ty. Zawsze starałem się budować te relacje na propozycji współpracy niż na stwarzaniu dystansu, stąd obecnie przychodzi mi to dużo łatwiej.

Obowiązuje zasada "po imieniu"?
Jak mówiłem, kiedyś tak było, ale obecnie problem polega na tym, że studentom to przeszkadza. Nie uznaję więc sytuacji, że ja mówię do studenta po imieniu, a on do mnie po nazwisku. Nie byłby to równorzędny układ.

Przeszkadza im różnica wieku?
W naturalny sposób zaczęli ją odczuwać. Ostatnio nawet zauważyłem na sali wykładowej mojego dawnego kolegę z akademika. Jakoś studiów wtedy nie skończył. On do mnie: "panie doktorze", a ja do niego: "nie wygłupiaj się, nie pamiętasz mnie?"

Jeden z internautów napisał, że w Polsce panują archaiczne relacje "wykładowca-student", że jest sporo złośliwości. To się zdarza?
Nie mam takich doświadczeń, zresztą ja uczę dziennikarstwa i komunikacji społecznej, a to jeden z najfajniejszych kierunków do studiowania. Faktem jest jednak, że tęsknimy za relacją mistrz-uczeń. Niestety, obecnie grupy są większe i trudno zbudować pewne relacje na dawnych zasadach.

Studenci zmienili się przez te 25 lat?

O tak, bo przeżyliśmy wiele zmian systemu kształcenia. Często ktoś mnie prosi o ocenę studentów w stylu "wczoraj i dziś", ale choć jestem dojrzałym pracownikiem - w sensie stażu - nigdy nie mówię, że "za moich czasów to..." . Staram się nie oceniać studentów w kontekście pokoleniowym, bo to są zawsze autentyczni ludzie swoich czasów. Zmieniają się, owszem. Słyszy się często, że mniej potrafią od nas. Nie zgadzam się z taką oceną, no, może jeśli weźmiemy pod uwagę wiedzę encyklopedyczną. Mają jednak inne przygotowanie, którego nam brakuje, bo na przykład świetnie sobie radzą z nowoczesnymi technologiami. Oni są po prostu lepiej dostosowani do obecnych czasów, do świata, w jakim przyszło im żyć. Kiedy więc ktoś krytykuje studentów, powinien pamiętać, że dla nich już rok 1990 to niemal zamierzchła historia, jak stan wojenny czy wojny punickie, podczas gdy dla nas to część naszego życia.

A jakie przeobrażenia przeszła pozycja wykładowcy?
Nie chcę utyskiwać, ale największy problem to wieloetatowość. Pracujemy dodatkowo w innych uczelniach ze względu na pensje. To nie jest dobre. Zresztą, sporo się zmieniło w ostatnich latach także dla studentów. System boloński, czyli dwa lata na licencjat plus trzy lata na studia magisterskie, znacząco uprościły studiowanie. Nie jestem zwolennikiem ani przeciwnikiem tej reformy, po prostu lepszy byłby system dualny. Student powinien mieć dwie możliwości do wyboru: jednolite 5-letnie studia magisterskie lub studia licencjackie. Zmieniła się nawet liczba godzin przeznaczonych na zajęcia i wykłady. Kiedy ja studiowałem, mieliśmy 3.800 godzin zajęć rocznie, obecnie jest ich 3.000. Nie chciałbym jednak stać się utyskującym zgredem, dlatego nadal liczę na dobre relacje z młodymi ludźmi, bo to odmładza i dodaje mi bardzo dużo siły.

* Dr Bernard Grzonka - miejsce pracy:
Wydział Nauk Społecznych - Instytut Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, jest zastępcą dyrektora instytutu do spraw kształcenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!