Sprawa wyszła na jaw na przełomie marca i kwietnia 2009 roku, kiedy do prokuratury zgłosiła się z mężem 28-letnia Zofia L. i opowiedziała o nietypowych metodach nauki jazdy.
- Zapisałam się na kurs prawa jazdy do szkoły Arkadiusza C. w styczniu. Już na wykładach miał zwyczaj zwracać się do kursantek w stylu "Moniko czy wiesz jak to jest od tyłu, czy lubisz od tyłu?". Traktowałam to początkowo jako żarty. Ale kiedy zaczęły się jazdy, przeżyłam prawdziwy horror - opowiada naszej gazecie Zofia L. - Pierwszego dnia zapytał wprost, "czy chciałabym z nim współżyć i czy mam zazdrosnego męża? "Potem przygadywał "Ale ty jesteś fajna laska, chętnie bym cię..., dlaczego się boisz, inne idą chętnie". Kazał sobie mówić Aruś.
Tylko dziewięć godzin jazdy z nim wytrzymałam. Dotykał mnie wtedy za piersi, krocze, próbował nawet zgwałcić. Ciągle mówił, że się do mnie dorwie. Zofia L. w końcu nie wytrzymała. - Kiedyś pojechaliśmy poza miasto po inną kursantkę. Ona siedziała na tylnym siedzeniu i ją obmacywał, a mnie kazał jechać. O mały włos nie wjechałam pod tira. Na koniec jazdy oznajmił mi "jak cię..., to się nauczysz jeździć" - dodaje kobieta. - Natomiast moja koleżanka po dwóch godzinach jazdy zrezygnowała z jego kursu.
W trakcie śledztwa inne kursantki Arkadiusza C. potwierdziły, że instruktor składał im propozycje seksualne, próbował całować, łapał za pośladki. Do seksualnych ekscesów dochodziło nieoczekiwanie w trakcie jazdy czy na skrzyżowaniach ulic. Niektóre z kobiet po takich incydentach rezygnowały z kursu już po pierwszej jeździe, inne wytrzymywały te metody.
Wnioski o ściganie złożyło osiem kobiet. Inne, które potwierdzały, że były molestowane, są w sprawie świadkami. Arkadiusz C., spędził miesiąc w areszcie. Nie przyznaje się do winy. Mówi, że miał taką metodę uczenia kobiet jazdy samochodem.
Na Arkadiuszu C. ciąży też zarzut nieuprawnionego posługiwania się dokumentem - tzw. blachą policyjną. Gdy pod koniec lat 90. C. odchodził ze służby w prewencji Komendy Miejskiej Policji, nie zdał "blachy". To odkryto dopiero przy okazji zatrzymania instruktora. W jego aucie znaleziono "blachę" i lizak. C. twierdził, że nie oddał jej, bo mu się gdzieś zawieruszyła, a jak ją znalazł, to traktował ją wyłącznie jako "sentymentalną pamiątkę". Nie znaleziono dowodów, na to, żeby C. posługiwał się nią do przestępczej działalności.
Wczoraj w sądzie Arkadiuszowi C. towarzyszyła żona. Prokurator odczytał akt oskarżenia za zamkniętymi drzwiami. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności. Zofia L. w procesie jest oskarżycielem posiłkowym.
Zakaz dwa lata
W 2009 roku sąd w Częstochowie skazał w podobnej sprawie innego instruktora. Mirosław K., któremu prokuratura zarzuciła molestowanie dwóch kobiet, dostał rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i zakaz szkolenia kursantek przez 2 lata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?