Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iskierka miłości do dzieci

Agata Pustułka
Podopieczni Fundacji Iskierka, chociaż poważnie chorzy, uwielbiają wspólne zabawy i wyjazdy. Wtedy na chwilę mogą zapomnieć o szpitalu, bólu i zmartwieniach
Podopieczni Fundacji Iskierka, chociaż poważnie chorzy, uwielbiają wspólne zabawy i wyjazdy. Wtedy na chwilę mogą zapomnieć o szpitalu, bólu i zmartwieniach Fot. Archiwum fundacji
Dzieci uczy, że warto walczyć, a dorosłym pomaga pomagać. Kto raz się z nią zetknie, już przy niej pozostaje. Fundacja "Iskierka" wspiera dzieci z chorobą nowotworową w szpitalach

Kto zna dr Grażynę Sobol, ordynator oddziału Onkologii, Hemato llogii i Chemioterapii w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach wie, że trudno wyobrazić ją sobie w... glanach.

Na co dzień skupiona, niezwykle profesjonalna, daje się jednak czasami porwać szaleństwu. Ostatnio do takiego przeobrażenia doszło podczas integracyjnego balu przebierańców, który co roku organizuje Fundacja "Iskierka". Jej szefowa, Jola Czernicka-Siwecka, dla dzieci po prostu "ciocia Jola", ma w sobie tę niezwykłą moc, która potrafi poważnych lekarzy i zatroskanych rodziców zamienić w dobre wróżki, kowbojów, a nawet punków, by choć na kilka godzin oderwać ich od stresu, niepokoju i ciężkiej pracy.

Wszystko zgodnie z zasadą Fundacji: bo w życiu najważniejsze jest życie.
Sporo magii, jeszcze więcej miłości
"Iskierka" najmniejszych uczy jak walczyć, a dorosłym pomaga pomagać - to credo działalności tej niezwykłej organizacji, bez której lekarze i pacjenci nie wyobrażają już sobie szpitalnej rzeczywistości. - Dla nas Fundacja bardzo często jest kołem ratunkowym. Gdy mamy problem, to dzwonimy do pani Joli i już jest rozwiązany - uśmiecha się dr Sobol.

"Ciocia Jola" potrafi załatwić niemal wszystko. Gdy jedna z rodzin nie miała opału na zimę, to Fundacja natychmiast kupiła węgiel, a gdy dla jednego z dzieciaków brakło pieniędzy na leki, wystarczył sygnał i już się znalazły. Takich sytuacji jest mnóstwo.
Dla wielu rodzin problemem jest przetransportowanie malucha do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie czy do wrocławskiej kliniki na przeszczep. Znów "ciocia Jola" i jej ludzie stają na wysokości zadania. Nie ma dla nich rzeczy nie do zrealizowania.

Wszyscy zachodzą w głowę, jak to możliwe, że tej Joli tak wszystko pięknie się udaje? To muszą być chyba czary?
Mówiąc szczerze, w "Iskierce" jest sporo magii, ale jeszcze więcej miłości. Miłość jest tu podstawą. Z niej "Iskierka" czerpie swoje siły. Moc jest z nimi!
Rycerz na terapii

Założenie Fundacji było wspólnym pomysłem rodziców chorych dzieci. Wokół siebie skupiła ich Jola Czernicka-Siwecka, która z pięcioletnim synkiem Oskarem, chorym na białaczkę, w 2003 r. przekroczyła próg szpitalnego oddziału i znalazła się w świecie, który musiała oswoić.
Zawsze najpierw jest rozpacz, pytanie dlaczego, poczucie bezsilności. Potem jednak trzeba wykrzesać z siebie siły i przekazać je choremu dziecku. Jola znalazła świetny pomysł, by zmobilizować synka do walki.

Wymyśliła specjalny program, który pozwolił Oskarowi na pozytywne nastawienie się do własnej choroby. Leczenie stało się rodzajem zabawy, gry. Oskar wyobrażał sobie, na przykład, że jest generałem, a czerwone krwinki są jego oddanymi żołnierzami. Żeby pokonać wroga, musiał ich mieć jak najwięcej.

Oskar staczał więc bitwy jak średniowieczny rycerz. Potyczki pozwoliły mu przetrwać najtrudniejsze chwile terapii.
- Gdy miał dobre wyniki, wybieraliśmy się np. na weekend w góry, by nabrać dystansu, siły i motywacji na kolejne etapy leczenia. Pojawiały się pierwsze rezultaty, nadzieja i jeszcze większa siła do walki - wyjaśnia Jolanta Czernicka-Siwecka.
Przyznaje, że to długie rozmowy z synem, wymiana doświadczeń z innymi rodzicami, personelem medycznym oraz innymi dziećmi sprawiły, że zaczął rodzić się pomysł, aby w podobny sposób pomagać innym.

- Zależy nam na jak największym skróceniu dystansu między nami i lekarzami oraz rodzicami i ich dziećmi. Żeby odnieść sukces, musimy się wspierać, wymieniać doświadczenia - ocenia Aneta Klimek-Jędryka z biura Fundacji.

Dzieci takie same jak inne

Podmiotem wszystkich działań są oczywiście dzieci.
- Dzieci chore na nowotwory są takie same jak inne. Różni je tylko przejściowy brak włosów na głowie - powiedziała kiedyś dr Sobol, dając jasno do zrozumienia, że przynajmniej w takim stopniu jak ich zdrowi rówieśnicy potrzebują zabawy, zainteresowania, szacunku. Mają też swoje marzenia i żeby szybciej wyzdrowieć potrzebują leków oraz odpowiedniego sprzętu.

- Bardzo się cieszę, że obok urządzeń z naklejonym znakiem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na naszym szpitalnym sprzęcie znajduje się coraz więcej naklejek Fundacji "Iskierka" - mówi dr Tomasz Szczepański kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Dziecięcej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Zabrzu.

Dr Maria Wieczorek, ordynator oddziału Hematologii i Onkologii w Chorzowskim Centrum Pediatrii i Onkologii twierdzi, że niezwykle istotna we współpracy z Fundacją jest wspaniała komunikacja. - Świetnie wiedzą, co w danej chwili jest nam potrzebne. Iskierka często to ostatnia deska ratunku - wyjaśnia lekarka.
Kolorowy motyl zamiast białego oddziału

- Niezwykle cenimy sobie fakt, że dzięki Fundacji nasi pacjenci i ich rodzice mogą korzystać z pomocy psychologa - dodaje dr Sobol. - Poza tym za sprawą Fundacji nasz biały oddział przemienił się w kolorowego motyla.
Dzieciom łatwiej spędzić czas w kolorowym otoczeniu wesołych zwierzaków uśmiechających się ze ścian.

Dla Janusza Myśliwczyka Fundacja "Iskierka" to najlepszy przyjaciel. Wolontariusza Fundacji poznał, gdy trafił z 14-letnią córką Natalią do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. - Natalia była właśnie w czasie chemioterapii. Zdiagnozowano u niej guza przysadki - wyjaśnia pan Janusz. Wspomina, że iskierkowe działania od razu zauważyli. Np. na oddziałową świetlicę ciągnęły dzieciaki z kroplówkami, przekazując sobie informację, że za chwilę przyjedzie ktoś z Fundacji i będzie zabawa.

- Wkrótce i córka, i ja przekonaliśmy się, jakie to dla pacjentów ważne - mówi pan Janusz.
Strzałem w dziesiątkę okazały się warsztaty plastyczne organizowane przez Fundację dla pacjentów. Dzieci tworząc swoje dzieła zapominają o chorobie, bólu i troskach. To dla nich świetna odskocznia od szpitalnej codzienności.

Orkiestra Onkologiczna podbija świat

Hitem nad hitami stała się Dziecięca Orkiestra Onkologiczna, pospolite muzyczne ruszenie małych pacjentów i ich opiekunów. Warto dodać, że najmłodszy miał cztery lata, a najstarszy był po sześćdziesiątce.

Pomysł powołania orkiestry był przebłyskiem geniuszu.
Fundacja "Iskierka" postanowiła skrzyknąć dzieciaki w różnym wieku z oddziałów onkologicznych Zabrza, Chorzowa i Katowic, by wspólnie nagrały płytę. Łatwo powiedzieć, ale trudno zrobić. Cóż, udało się znakomicie! Specjaliści mówią o arteterapii, czyli leczeniu przez udział w artystycznym dziele. Dla maluchów terminy nie mają specjalnego znaczenia. Dla nich uczestnictwo w nagraniu to taka dobra chemia, zastrzyk zdrowia, pigułka szczęścia.

Przebój orkiestry, "Monkey Song" zajął ostatnio 34. miejsce podczas sobotniego notowania Listy Przebojów radiowej Trójki. I - uwaga, gwiazdy estrady - nadal pnie się w górę!
- Uczestniczyliśmy w nagraniu - mówi z dumą pan Janusz. - Na początku to nawet nie wierzyłem, że będziemy umieli tak pięknie wszystko wykonać. A przecież nie zabrzmiała ani jedna niepotrzebna nutka.
Wszystko dzięki dyrygentowi Piotrowi Suttowi oraz Fundacji, która dodała muzykom siły: potrafili uwierzyć w swoją moc.
Pan Janusz widzi w Fundacji ogromną siłę. - Pomogła się nam poznać z innymi rodzicami, wymienić doświadczeniami, lękami. Sama zaś choroba córki w niezwykły sposób scaliła naszą rodzinę. Bardziej scaliła niż załamała, choć wiem, że bywa różnie. Niekiedy dochodzi do rozstań, bo rodzice nie potrafią poradzić sobie z traumą, jaką jest choroba dziecka - twierdzi pan Janusz. On już wie, co w życiu jest najważniejsze. I przyznaje: W dużej mierze dzięki "Iskierce". Kto raz się o "Iskierkę" otrze, to przy niej zostaje - mówi z przekonaniem.

Tymczasem Fundacja musi walczyć z urzędniczą bezmyślnością, bowiem nie znalazła się w wykazie Organizacji Pożytku Publicznego uprawnionych do otrzymania 1 proc. podatku w 2010 r., opublikowanym przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej 30 grudnia 2009 r.

- O tym fakcie zostaliśmy poinformowani 29 grudnia 2009 r., bez zachowania ustawowego terminu 14 dni na odpowiedź i uzupełnienie brakującej dokumentacji - żali się Jolanta Czernicka-Siwecka. - Dochowaliśmy wszelkich wymogów, co powinno skutkować niezwłocznym wpisaniem na listę.
Niestety, do dzisiaj, pomimo wielu interwencji (m.in. pismo z kancelarii prawnej reprezentującej fundację), ministerstwo nie zaktualizowało bazy.
Ministerstwo obiecuje, że do końca tygodnia zaktualizuje listę. Trzymamy za słowo.

Bal u wojewody na rzecz "Iskierki"

W sobotę 6 lutego, w gmachu Urzędu Wojewódzkiego odbędzie się bal charytatywny na rzecz trzech oddziałów onkologicznych dla dzieci w Chorzowie, Zabrzu i Katowicach, którymi opiekuje się Fundacja "Iskierka".

Zebrane fundusze zostaną przeznaczone na zakup pomp infuzyjnych dla oddziałów.
Bal odbędzie się w klimacie lat 20. i 30. Oprawę artystyczną zapewni chorzowski Teatr Rozrywki. Gwoździem programu będzie recital Marii Meyer, która zaprezentuje przeboje Hanki Ordonówny. Udział w imprezie zapowiedzieli m.in. Krystyna Bochenek, Zygmunt Łukaszczyk oraz prezydenci Katowic, Bytomia, Rudy Śląskiej i Zabrza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!