Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strajk w Budryku skłócił sojuszników

Jacek Bombor
Krzysztof Łabądź i Grzegorz Bednarski strajkowali ramię w ramię. Dziś nie chcą się znać
Krzysztof Łabądź i Grzegorz Bednarski strajkowali ramię w ramię. Dziś nie chcą się znać Fot. Marzena Bugała
Sąd Rejonowy w Mikołowie oddalił pozwy o przywrócenie do pracy trzech szeregowych działaczy związkowych z kopalni Budryk.

Jastrzębska Spółka Węglowa rozwiązała z nimi umowy o pracę za naruszenie prawa, czego dopuścili się w czasie pamiętnego 46-dniowego strajku w tej kopalni sprzed dwóch lat (trwał od 17 grudnia 2007 roku do 31 stycznia 2008 r.).

Mam się w proteście oblać benzyną i podpalić? - pyta Łabądź

Sąd - podzielając stanowisko Jastrzębskiej Spółki Węglowej - uznał roszczenia pracowników o przywrócenie do pracy "za sprzeczne z zasadami współżycia społecznego".
Chodzi o szeregowych członków Kadry: sztygara, kombajnistę i ślusarza. Zarzucano im między innymi obrażanie dozoru, przetrzymywanie nadsztygarów na dole, czy zakrywanie kamer przemysłowych podczas zamieszek przed bramą kopalni. Sąd przyznał im jedynie odszkodowania w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia.

W ciągu dwóch ostatnich lat w ośmiu procesach toczących się przed sądami dwie osoby zostały przywrócone do pracy, zaś w sześciu przypadkach sądy potwierdziły słuszność decyzji spółki o zasadności rozwiązania umów o pracę ze strajkującymi. Co ciekawe, wszyscy wyrzuceni to związkowcy Kadry i Wsparcia, a upiekło się ludziom z Sierpnia 80 - choć początkowo w stosunku przynajmniej do pięciu wszczęto podobne postępowanie.

Ta sprawa powoduje, że niedawni sojusznicy, którzy strajkowali ramię w ramię przez 46 dni, dziś są wrogami.
- To nie jest przypadek, że wszyscy z Sierpnia zostali na kopalni, a mieli takie same zarzuty chuligańskie, jak nasi członkowie. To jest bardzo dziwne, że na nas prezes JSW Jarosław Zagórowski zagiął parol. Przez 5 godzin opowiadał w sądzie, że przywrócenie naszych ludzi do pracy będzie stwarzało zagrożenie dla zakładu - komentuje Grzegorz Bednarski, w czasie strajku szef Kadry, dziś delegat tego związku i... emeryt. Przeszedł na emeryturę, bo także wyleciał z pracy.

- Sierpień 80 z przewodniczącym Krzysztofem Łabądziem zaczął wycofywać się rakiem z wielu postanowień i dlatego jego ludzie dziś mogą dalej pracować, a nasi nie - komentuje Bednarski.
I dodaje, że prezes JSW boi się wrogów z dawnego strajku, ale nie obawia się już ludzi, którzy podczas protestów w ubiegłym roku zniszczyli siedzibę biura zarządu, zamurowali wejście, czy palili jego kukłę przed domem.
- Ale nie poddajemy się, nasi członkowie mają u nas wsparcie prawne, będziemy walczyć do końca, wnosić o kasację. Jak będzie trzeba , poszukamy sprawiedliwości w europejskich trybunałach - zapewnia.
Z kolei Krzysztof Łabądź, szef Sierpnia 80, sprawę stawia jasno: - A co ja mam do tego, że oni przegrywają? Mam się w ramach protestu oblać benzyną i podpalić? Z nikim się nie dogadywaliśmy, po prostu nasz prawnik ma 100-procentową skuteczność. Nawet Wiesława Wójtowicza przywrócił do pracy, choć jest kojarzony z Kadrą. Przypomnę, że na początku także nas wyrzucano z pracy, ale sądowe sprawy wygrywaliśmy. Po prostu związek Kadra nie jest w stanie pomóc należycie swoim członkom - komentuje.

Dawni szefowie strajku dzisiaj obrzucają się błotem, a zwalniani szeregowi górnicy, którzy działali na ich polecenie, przeżywają prokuratorsko-sądowy koszmar.

Z roboty w miniony piątek wyleciał m.in. ślusarz, który zeznał, że na polecenie Krzysztofa Łabądzia zakrył kamerę przemysłową podczas zamieszek przed bramą kopalni. Świadków nie było, sam się przyznał. Wśród wyrzuconych z pracy w najnowszym wyroku jest też jest sztygar Marian M. z 22,5-letnim stażem pracy. Oskarżony m.in. o pomoc w przetrzymaniu na dole dwóch nadsztygarów.

- To bzdura, powiedziałem im tylko, gdzie mają iść do komitetu strajkowego, nie miałem pojęcia, co się tam działo. Zarzuty są bezzasadne - mówi nam mężczyzna. I przyznaje, że gdyby wiedział o konsekwencjach, dwa razy zastanowiłby się, czy w ogóle wziąć udział w akcji. - Przychodzi taka refleksja, bo rodzina najbardziej cierpi. Zarabiam teraz dwa razy mniej w prywatnej firmie górniczej. Ale będę się sądził do skutku, bo jestem niewinny - dodaje.

Grzegorz Bednarski uważa jednak, że strajk był potrzebny i nie żałuje decyzji podejmowanych w czasie akcji. - Wówczas górnicy Budryka zarabiali 700 złotych mniej od kolegów z innych kopalń JSW. Dziś ta różnica wynosi około 200 złotych. Więc zrobiliśmy to dla załogi - uważa Bednarski.

W sądach toczą się jeszcze cztery postępowania karne dotyczące pamiętnego strajku, między innymi związane z kierowaniem i udziałem w nielegalnym strajku, zniszczeniem budynku dyrekcji, sprowadzeniem powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia w związku z odmową uruchomienia podczas strajku zagrożonej pożarem ściany, nakłaniania do składania fałszywych zeznań.

W sprawie cywilnej o odszkodowanie za zniszczenie budynku dyrekcji 29 kwietnia ub.r. zapadł wyrok zaoczny przeciwko organizatorom strajku. Pozwani wnieśli sprzeciw. Obecnie strony oczekują na wyznaczenie terminu rozprawy przez Sąd Rejonowy w Żorach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Strajk w Budryku skłócił sojuszników - Dziennik Zachodni