Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe Światło ze Śląska

Michał Smolorz

Mój Czcigodny Kolega z łamów PDZ, pan Marek Szołtysek, dokonał zaskakującej manewru publicystycznego, przy okazji wciskając mi kijek w żebra. A było tak. W felietonie Nasz Śląsk z 5 lutego, autor opisał jak to św. Jacka Odrowąża nazwano onegdaj Lux ex Silesia. Po czym wywiódł, że współcześnie rolę Światła ze Śląska wypełniają puszczane w telewizyjny eter Śląskie szlag (sic!). Przy okazji wyszydził proroków od śląskiej elitarności i dobrego smaku oraz pogromców śląskich stereotypów spod znaku walki z piwem i krupniokiem, którzy przybierają inteligenckie pozy odziane w smokingi własnej wyobraźni oraz bieliznę odziedziczoną po przedwojennych niemieckich i nowopolskich elitach Śląska. Zapytam z żalem: Panie Marku, dlaczego nie po nazwisku ? Spierajmy się z otwartą przyłbicą, rzeczowy spór na łamach gazety jeszcze nikomu nie zaszkodził.

Jednak nie personalia są tu najważniejsze. Przerażająca jest wizja autora, który uznaje najmniej wyszukaną wersję regionalnej kultury za zjawisko warte propagowania w Polsce i w świecie, ba, uważa produkty z tego pakietu za swoistą wizytówkę regionu, którą powinniśmy się szczycić, tak jak kiedyś św. Jackiem. Bo przecież jeśli Polska chce słuchać śląskich przebojów, to trzeba jej to dać.

Sprowadźmy rzecz do właściwych proporcji. Audycje TVS typu Lista śląskich szlagierów mają średnią oglądalność w granicach 200 tys. widzów. To dla regionalnej telewizji bardzo przyzwoity wynik (daleko lepszy niż publicznej TVP), jednak nie uzasadnia tezy, że Polska chce tego słuchać. W skali kraju jest to raptem 0,7 proc. telewidowni; w skali Górnego Śląska niespełna 5 proc. To wierna, stała publiczność, której gusty trzeba szanować, ale jednak niszowa. Wbrew temu, co mi się często imputuje, nigdy nie czyniłem nadawcy z tego zarzutów. To jest prywatny biznes, w którym liczy się wynik ekonomiczny, nieobciążony żadną misją kulturotwórczą. Sam jestem zawodowym producentem telewizyjnym, więc z pokorą uznaję święte i niezbywalne prawo TVS-u puszczać w eter, co mu się żywnie podoba! Najwięcej telewizyjnego kiczu jest w Niemczech, w kraju filozofów, poetów i kompozytorów. Obok dzieł Beethovena świetnie prosperuje Volkstümliche Hitparade, poezje Göthego znoszą sąsiedztwo Richtig Scheiße, zaś filozofia Kanta tkwi obok talk-shows. Więc jeśli komuś coś mam za złe, to tylko nadawcy publicznemu, bo nie oferuje podobnej sztuki w ramach ustawowej misji.
Nigdy też nie postulowałem likwidacji festynowej subkultury krupniokowo-piwnej; ona była, jest i będzie póki ma swoich miłośników. Jelenie na rykowisku też sprzedają się świetnie niezależnie od stopnia cywilizacyjnego rozwoju. Jeśli protestuję, to przeciw finansowaniu tej twórczości z publicznej kiesy (to się dzieje nagminnie za sprawą wójtów, burmistrzów i prezydentów miast) i wpuszczaniu jej na salony pod szyldem sztuki regionalnej (co też się dzieje). Także przeciw nazywaniu śląską kulturą produktów żywcem zerżniętych z wzorów bawarskich, szwabskich, tyrolskich; kto lubi Tyrol, niech do woli słucha jodlowania - byle nie pod szyldem śląskości.

Lecz staję bezradny wobec Pana Szołtyskowego postulatu, by z takich produktów robić kulturową wizytówkę czegokolwiek, nie tylko Śląska. Kultura jest niemierzalna linijką ani wagą, jednak wszędzie na świecie na pierwszy rzut oka można odróżnić dobry produkt od tandety. Volkswagena i trabanta nie sposób pomylić, oba z Niemiec pochodzą, ale nikt - nawet w czasach NRD - nie wpadł na pomysł, by trabantem promować niemiecką sztukę inżynierską.

Na szczęście widzę w twórczości M. Szołtyska pewną prawidłowość. Na telewizyjnej antenie konsekwentnie idzie ścieżkami, które kiedyś sam wydeptałem w cotygodniowych reportażach Wędrówki po Górnym Śląsku nadawanych w latach 1990-91 w TVP2. W gazetowym pisaniu też zdarza mu się maszerować po moich śladach (patrz felietony pod tym samym tytułem drukowane w DZ w l. 1991-2004). Pełno w tym dreptaniu podobnych i fascynacji, i błędów - widać każdy po swojemu musi dojść do tych samych wniosków. Broń Boże, nie zarzucam mu plagiatu, bo ani ja, ani on nie odkryliśmy Ameryki. Jeśli o tym piszę, to z nadzieją, że za 10 lat, goniąc po śladach proroka dobrego smaku Marek Szołtysek doszlusuje do moich obecnych poglądów i wtedy obaj będziemy zgodnie prezentować inteligenckie pozy odziane w smokingi własnej wyobraźni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nowe Światło ze Śląska - Dziennik Zachodni