Po pierwsze, nie powiodła się u nas próba stworzenia poważnej partii lewicowej pozbawionej PRL-owskiego rodowodu. Zakładając w pierwszej połowie lat 90. Unię Pracy, próbował zrobić to kiedyś Ryszard Bugaj. Szybko jednak stery w jego ugrupowaniu przejęli ludzie z przeszłością podobną tej, jaką pochwalić się mogło większość działaczy SLD. O jakich ludziach mowa?
Przede wszystkim "lewicowcami" mienią się dziś w Polsce byli komunistyczni aparatczycy różnych szczebli, ich dzieci lub tacy, którzy po 1989 roku utracili jakieś profity czy przywileje. W sumie te trzy grupy społeczne i ich rodziny tworzą elity oraz tzw. żelazny elektorat Sojuszu. Na szczęście, jak wskazują wyniki wyborów, jedyny, jaki im dziś pozostał. Partia taka nie ma nic wspólnego z nowoczesną, europejską lewicą, udowadniając to ponownie ostatnio, przygarnąwszy na powrót skompromitowanych już kiedyś działaczy jak Miller czy Oleksy.
Powód drugi to poglądy na gospodarkę. W dzisiejszej Unii nie ma już zasadniczo sporu między głównymi siłami politycznymi co do jej kształtu. Wszyscy zgadzają się, że tylko gospodarka wolnorynkowa sprawdziła się w świecie jako model sprzyjający bogaceniu się narodów. Przy czym hasło społecznej gospodarki rynkowej jest już oficjalnym celem unijnego rynku nawet dla liberałów. Skoro więc lewicowcy zrezygnowali z promowana modelu centralnego planowania, utracili swój główny ekonomiczny postulat sprzed lat.
Przyczyna trzecia to fakt, że skuteczniejszym i znacznie bardziej pożądanym obecnie przez wyborców głosicielem populistycznych haseł socjalnych jest PiS. To, oczywiście, sytuacja dziwna, ale jak widać, części społeczeństwa odpowiada socjalizm w wykonaniu braci Kaczyńskich.
Kolejnym testem na siłę i przydatność polskiej lewicy niech będzie wy-bór jej kandydata na prezydenta. Zos-tał nim, z daleka podobny do Cary'ego Granta (słowa Joanny Senyszyn), Jerzy Szmajdziński, który jest uosobieniem PRL-owskiego działacza partyjnego i gdyby żył Stanisław Bareja, mógłby zatrudnić go w filmie jako naturszczyka tamtego okresu. Nawet były prezydent Kwaśniewski wydaje się być przy nim prawdziwym Europejczykiem, choć i on wielokrotnie udowadniał, jak bliscy jego sercu są weterani z czasów Polski Ludowej.
Z tych przykładów wynika, że SLD jest dziś partią słabą, niezdolną do zreformowania własnych szeregów; bez szans na doszlusowanie do swoich zachodnioeuropejskich odpowiedników. Istnieje głównie dzięki wciąż pokaźnemu majątkowi i głosom zdefiniowanej wcześniej grupy interesów, której, jak każdemu stałemu elektoratowi, w sukurs przychodzi słaba frekwencja wyborcza.
Oczywiście, nie nawołuję do likwidacji Sojuszu Lewicy Demokratycznej. To byłoby w demokracji nie do pomyślenia. Staram się jedynie wskazać, ile dobra przyniosłoby nieprzekroczenie w przyszłości przez tę partię progu wyborczego. Parlament z partią centrprawicową (PO), centrolewicową (PiS) i być może chłopską (PSL), działałby pewnie dużo stabilniej bez jałowej dyskusji o krzyżach, likwidacji IPN-u czy ograniczających demokrację parytetach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?