18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podczas wielkiego postu warto obudzić sumienie

Redakcja
Ks. Grzegorz Strzelczyk
Ks. Grzegorz Strzelczyk Fot. ARC
Wszyscy jesteśmy zobowiązani do dzielenia się z biedniejszymi - mówi ksiądz doktor Grzegorz Strzelczyk w rozmowie z Katarzyną Piotrowiak

W kontekście naszej codzienności sens wielkiego postu gdzieś nam umyka, bo ciężko pracujemy, dzieci są niegrzeczne, źle jemy, źle śpimy, jesteśmy rozdrażnieni kolejkami do lekarza. Czy aktywne uczestnictwo w wielkim poście może ułatwić nam codzienne życie?
Post jest przygotowaniem do przeżywania śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, do przeżywania wydarzeń, które są fundamentalne dla rozumienia naszej codzienności. Jednak na początku każdy z nas musi zadać sobie dwa pytania: po pierwsze - po co?, po drugie - jak? Kiedy mówimy post, musimy po prostu zapytać samych siebie, czy nie dzieje się z nami coś złego. Oczywiście, większość ludzi powie, że żyją w miarę przyzwoicie, nie zdradzają współmałżonka, są uczciwi w pracy i generalnie nie mogą sobie niczego zarzucić. A to, co ewentualnie jest niedobre, to już chyba tak zostanie, bo jesteśmy za starzy albo zbyt nerwowi na zmiany. W okresie wielkiego postu warto pomyśleć trochę inaczej: czy przypadkiem to ustabilizowane życie nie zabiło w nas zdolności do szaleństwa na rzecz drugiego człowieka? Bo chrześcijaństwo to nie tylko unikanie grzechu, to w pierwszej kolejności naśladowanie Chrystusa. Trzeba w tym czasie zwyczajnie pójść krok dalej.

W czasie tych 40 dni należałoby pomyśleć trochę inaczej: czy przypadkiem to ustabilizowane życie nie zabiło w nas zdolności do szaleństwa na rzecz drugiego człowieka?


To znaczy, że czas wielkiego postu może być dla nas odkrywaniem zupełnie nowych rzeczy?

Dokładnie tak, pod warunkiem, że będziemy mieli na myśli drugiego człowieka. A mamy się czym dzielić, można poświęcić swoje życie, ofiarować czas, pieniądze, uwagę, miłość. Wielki post jest właśnie po to, abyśmy zapytali samych siebie: czy i dlaczego warto tak żyć?
Niestety, zwykle jest tak, że budując stabilną egzystencję, boimy się wyjrzeć na zewnątrz, likwidujemy nazwisko na domofonie, żeby nikt przypadkiem do nas nie zadzwonił. Zamiast wyjść z domu i popatrzeć na innych, sprawdzić, czy potrzebują naszej pomocy. I wcale nie chodzi tutaj o dobroczynność czy jako taką obecność; czasami wystarczy zrezygnować z czegoś własnego na rzecz innych. To może być na przykład jałmużna.

Obowiązuje w wielu religiach, w islamie jest wręcz ściśle przestrzeganym obowiązkiem każdego muzułmanina. Dlaczego w chrześcijaństwie zanika?
Wszyscy jesteśmy zobowiązani do dzielenia się z biedniejszymi. Islam jest w tym względzie może bardziej rygorystyczny i prostszy w zaleceniach, chrześcijaństwo stawia jednak na wolność. Każdy z nas sam musi sobie znaleźć nową jakość, znaleźć ubogiego i sposób przekazania jałmużny. Tradycyjna jałmużna jest oczywiście związana z pieniędzmi, bo generalnie była udzielana w sytuacjach wielkich niesprawiedliwości i różnic społecznych. Dzisiaj tak być nie musi, jałmużną może być nasz czas, który poświęcimy drugiemu człowiekowi, bycie z kimś jest cenniejsze od pieniędzy.

Pieniądze rodzą ograniczenia?

Na co dzień nie oglądamy ludzi umierających z głodu. Z wieloma rodzajami biedy nie jesteśmy w stanie walczyć sami bez pomocy wyspecjalizowanych osób czy instytucji. Jałmużną może być nasz czas spędzony z rodziną. Trzeba zwyczajnie usiąść i zadać sobie kilka pytań, np.: kiedy ostatni raz byłem z żoną w kinie? To są proste sprawy, bo taka jest nasza codzienność.

Czyli jałmużną może być czas, pieniądz i ...?

Cokolwiek, co zapragniemy dać z siebie. Słowo jałmużna tak naprawdę kojarzy nam się źle, tymczasem należy go rozumieć w sensie daru, czegoś, co z siebie dajemy. To jest stare słowo, które obecnie ma rozmaite konotacje, kojarzące się bardziej z łaską, a więc upokorzeniem tego, który bierze jałmużnę. Są one, niestety, bardzo silne i utrudniają pozytywne myślenie.

Wielki post to przede wszystkim oczyszczanie ciała i duszy, a może bardziej duszy poprzez ciało?

Post jest modlitwą ciała. Jego idea jest taka, że musimy się poczuć głodni, aby ciało przypominało nam, po co to robimy. Można powiedzieć, że ciało jest przypominaczem, zaś znaczenie postu jest symboliczne. Rezygnujemy z posiłku, bo chcielibyśmy coś ofiarować Bogu w intencji innych.

Są osoby, które w tym czasie decydują, że przez 40 dni nie będą jeść mięsa, pić alkoholu, palić papierosów. Czy to wystarcza?
Tak, pod warunkiem, że te postanowienia mają związek z modlitwą i intencją wobec innych, bo nie chodzi przecież o zrobienie sobie kuracji odchudzającej. To nie jest wyłącznie kwestia zmiany jadłospisu. Wtedy można zrezygnować z czegokolwiek, z mięsa, używania telefonu komórkowego czy oglądania telewizji. Moc nie jest jednak w tej rzeczy, tylko we wstawiennictwie. Samo pozbawianie się mięsa będzie miało co najwyżej płaskie skutki, doprowadzi przede wszystkim do spłaszczenia brzucha, co generalnie jest niezłe, jednak w chrześcijańskim poście chodzi o coś więcej. Jeśli ktoś lubi wino i odmówi go sobie przez kilka tygodni, zaoszczędzi na kilku butelkach i będzie miał na jałmużnę. Jak widać, wielki post może być bardzo kreatywnym okresem.

Może nie jeść?

Odpada. Kościół zawsze tłumaczy, że poza bardzo radykalnymi powołaniami do ścisłej ascezy, pierwsza zasada brzmi: nie szkodzić. W naszym wypadku radykalnym postem będzie więc dieta o chlebie i wodzie przez 40 dni oraz trochę witamin. Powiedzmy, że organizmy mamy takie same, jak dawniej nasi pradziadowie, ale jesteśmy słabsi w znoszeniu ich dolegliwości. Kiedy nas trochę boli głowa, od razu sięgamy po aspirynę.

W Azji asceza jest powszechniejsza. Z czego to wynika?
We wszystkich religiach pojawiają się elementy ascezy w różnych formach, które poprzez zapanowanie nad ciałem, dążą do większej dyscypliny duchowej. Nie od dziś wiadomo, że jeśli człowiek jest przejedzony, nie będzie się w stanie skupić na modlitwie. To jest kwestia naszego metabolizmu. Religie dochodziły do tych wniosków, nie mając kompletnie żadnej wiedzy o biologii i tej wiedzy, którą daje nam współczesna medycyna. Jednak dla chrześcijaństwa asceza nigdy nie jest celem; dopomaga w nawróceniu, bo naszym celem jest czynienie dobra i naśladowanie Chrystusa. Natomiast w religiach Wschodu, zwłaszcza tych związanych z buddyzmem, sytuacja jest nieco inna - perfekcyjne opanowanie samego siebie może nas uwolnić od kołowrotu wcieleń, w przypadku buddyzmu asceza jest niezastąpiona. Natomiast podstawową ascezą chrześcijańskiego ojca będzie zabawa z dziećmi, a matki - karmienie dziecka o drugiej nad ranem. W chrześcijaństwie nie trzeba sobie dokładać; my szukamy dobra w codzienności.
No dobrze, pracujemy przez 12 godzin dziennie, nie mamy urlopu, nie mamy nawet czasu, żeby pomyśleć nad sobą. Czy żyjąc tak intensywnie, możemy coś zrobić?
Na początek wyrwać pół godziny na tydzień. Wydaje mi się, że jest to realne. W tym czasie powinniśmy spokojnie usiąść i porozmawiać z Bogiem o życiu. Niech to będzie naprawdę szczere pół godziny rozmowy w każdym tygodniu. Nasza modlitwa nie powinna się ograniczać do przeżegnania się rano i wieczorem oraz wysłania kilku strzelistych aktów. Najlepszym miejscem do modlitwy jest kościół, bo odrywa nas na moment od trudów dnia i nie kojarzy się ze zwykłymi zajęciami. Pamiętajmy jeszcze tylko, żeby wyłączyć telefon, bo od tych wszystkich informacji wcale nie jesteśmy mądrzejsi.

Osoby starsze nie mają wątpliwości, ale jak młodszym wyjaśnić ideę postu?

Nasi dziadkowie nie zadawali pytań, bo nie mieli na przykład tej wiedzy, którą mamy dzisiaj na temat żywienia. Młodzież wie więcej. Jesteśmy więc na etapie przemiany języka. Kościół zdaje sobie sprawę z tego, że musi powoli odejść od tych określeń, które były jednoznaczne dla naszych dziadków.

Jakie określenia ma ksiądz na myśli?

Właśnie: post i jałmużnę.

Czym zastąpić słowo post, rozmawiając z nastolatkiem?

Tego jeszcze nie wiemy. Ale jest to koniecznie, bo jest to słowo, którego nastolatek nie używa. Potem jedyne, co wie i z czym kojarzy mu się post, to fakt, że w piątki nie jada się mięsa. I to jest dramat. Tak więc wielki post znalazł się w okresie przejściowym, musimy te pojęcia tłumaczyć na nowo, w inny sposób. Oczywiście, ich znaczenie się nie zmieniło, ale kwestia językowa, niestety tak.

Co Kościół zamierza zrobić w tej kwestii?

Próbujemy o tym mówić. Pamiętajmy, że w każdym kościele pojawiają się osoby z kilku poziomów języka. Dla najstarszych wszystko jest oczywiste, ci w środku są w stanie zrozumieć oba znaczenia, z kolei najmłodsi nie rozumieją zbyt wiele ze starego języka. Oprócz tego, gdzieś na tej skali jest jeszcze ksiądz.

40 dni wielkiego postu, a co potem?

Ufamy, że to, co wypracujemy po 40 dniach, pozostanie trwałą praktyką. Poszczenie służy bowiem do tego, żeby wytworzyć pewne nawyki, uważność ducha, serca i myśli otwartych na Chrystusa i bliźnich.

***
Ks. Grzegorz Strzelczyk jest prezbiterem archidiecezji katowickiej, pracownikiem Wydziału
Teologicznego UŚ. Ukończył studia doktoranckie z teologii dogmatycznej na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!