Wątpliwości w tej sprawie miał Sąd Rejonowy. W obawie o stronniczość chciał przeniesienia procesu do innego sądu, bowiem główny oskarżony, były starosta Marian W., jest osobą dobrze znaną w myszkowskim sądzie.
Sąd Rejonowy w obawie o stronniczość chciał przenieść proces
Marian W. przez kilkanaście lat utrzymywał kontakty służbowe z myszkowskimi sędziami. Ci uznali, że może to m.in. rodzić przekonanie, że sprawa nie jest traktowana obiektywnie.
- Sąd Najwyższy zdecydował, że sprawa będzie mimo wszystko się toczyć w Myszkowie - potwierdza Bogusław Zając, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Sprawa dotyczy Międzypowiatowego Banku Spółdzielczego. W 2008 r. bank zgłosił się do przetargu na obsługę myszkowskiego starostwa i instytucji powiatowych. Były starosta i była sekretarz powiatu mieli uzgodnić z ówczesną prezes banku, Leokadią M,. przesunięcie o pół godziny terminu złożenia przez bank oferty. Mieli także zgodzić się na niekorzystną dla starostwa zmianę ceny za każdy przelew. Już po otwarciu ofert zmieniono ją z 23 na 80 groszy.
Skarbnik powiatu Dorota S., naczelnik Wydziału Rozwoju, Inwestycji i Zamówień Publicznych Sławomir Z., pracownice starostwa Emilia B.-N. i Bożena T., którzy zasiadali w komisji przetargowej, są oskarżeni o działanie na szkodę interesu publicznego. Natomiast pracownicy banku, Bożenie S., postawiono zarzut podrobienia podpisu wiceprezes banku. Wśród oskarżony jest też jego była prezes, Leokadia M.
Akt oskarżenia trafił w styczniu do Sądu Rejonowego w Myszkowie, który zwrócił się do SN o przeniesienie procesu do innego, równorzędnego sądu. SN uznał, że w Sądzie Rejonowym w Myszkowie na pewno znajdzie się sędzia, który z Marianem W. nie współpracował.
- Nie czuję się winny. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, że proces będzie toczył się w Myszkowie - twierdzi Marian W. - Jestem emerytem, być może kiedyś wrócę do życia publicznego miasta - dodaje.
Marian W. jest skazany prawomocnym wyrokiem sądu w Kielcach za sfałszowanie podpisu podwładnego prokuratora o umorzeniu dochodzenia. Sąd skazał go na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz zakazał pełnienia przez rok funkcji w wymiarze sprawiedliwości. Po tym wyroku starosta zrezygnował z urzędu bez podania powodu dymisji.
Zarząd powiatu dał mu ponad 70 tys. zł brutto odprawy, żeby nie narażać się na ewentualny proces o utracone zarobki. Chociaż osoba skazana prawomocnym wyrokiem nie może pracować w samorządzie, to w przypadku starosty, który jest wybierany spośród radnych, potrzebna jest uchwała rady o jego odwołaniu, podjęta w jego obecności. Rada powiatu takiej uchwały nie podjęła, tylko przyjęła do wiadomości rezygnację starosty. Stąd obawy o dochodzeniu przez byłego starostę odszkodowania za utracone zarobki.
Marian W. przepracował w prokuraturze 35 lat.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?