Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duch miasta ma wartość złomu

Jerzy Gorzelik
Miasto należy do najbardziej niezwykłych miejsc w całym kraju. Ogromnie przypomina Stuttgart, ma w sobie coś eleganckiego, wysmakowanego, ma styl nawet w swych najstarszych częściach.

Gdy porówna się Gliwice, Bytom, Królewską Hutę, pierwszeństwo trzeba przyznać Katowicom - miastu górnośląskiej inteligencji.

Łza może zakręcić się w oku przy lekturze słów, skreślonych przed stu laty ręką berlińskiego dziennikarza. Przywoływana przezeń wielkomiejska elegancja od dawna jest już jedynie pięknym wspomnieniem, brutalnie konfrontowanym z rzeczywistością pociągniętych emulsją elewacji kamienic czy chodników. Które miękkim falowaniem i szczelinami, stanowiącymi postrach damskiego obuwia, dają świadectwo kolejnej przedwyborczej gorączki inwestycyjnej.

"Katowice będą wzrastać jak miasto amerykańskie" - wieszczył w połowie XIX wieku Józef Lompa. Dziś spotkać można się z opinią, że najbliżej im do Detroit, gdzie wymarłe w wyniku kryzysu przemysłu samochodowego centrum, stanowi dla twórców holywoodzkich filmów wdzięczną scenerię apokaliptycznych wizji przyszłości.

Czy w obliczu tej mizerii można się dziwić, że aspiracje Katowic do tytułu europejskiej stolicy kultury w 2016 roku wykpiwane są niemiłosiernie na łamach prasy, internetowych forach czy nawet w codziennych dyskusjach mieszkańców? Tu w krótkim czasie stworzono rzeczy wielkie, ale w jeszcze krótszym rozmieniono je na drobne.

Na naszych oczach Katowice pozbywają się atrybutów swej tożsamości. Stary dworzec - niegdyś reprezentacyjna brama miasta stworzonego przez kolej - pada ofiarą pazerności biznesmena o mentalności właściciela fitulityn-geszeftu. Inwestor, który oryginalnej konstrukcji międzywojennej hali targowej przeznaczył los złomu, witany jest niczym Gogolowski rewizor.
W Szopienicach dogorywa unikatowy kompleks huty cynku, utrzymywany w stanie farmakologicznej śpiączki przez grupkę pasjonatów. Miasto odwróciło się od swych tradycji plecami. Jego władze bagaż przeszłości zdają się postrzegać jako balast, a nie potencjalny czynnik rozwoju.
Starania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, angażujące znakomite grono ludzi kultury i nauki, mogłyby zainspirować potrzebną zmianę. Punkt wyjścia to zdefiniowanie katowickiego genius loci - szczególnego ducha ożywiającego to miejsce w czasach jego świetności.

Stworzone przez pokolenie przedsiębiorczych pionierów, przybyłych na wschodnie kresy pruskiej monarchii - Katowice fascynowały dynamizmem, świeżością, śmiałym otwarciem na nowe. Ów instynkt nowoczesności animował działania kilku pokoleń mieszkańców, znalazł też swój architektoniczny wyraz w znakomitej modernie międzywojnia, a w siermiężnych czasach PRL-u - w unikatowej konstrukcji Spodka.
Dziś w tę świetną tradycję wpisać można by ideę centrum nowoczesnego dizajnu, dla którego naturalnym zapleczem jest Akademia Sztuk Pięknych. Przestrzeń miasta ożywić powinny zaprojektowane z fantazją i rozmachem elementy małej architektury. Tymczasem ulice śródmieścia oszpecono tandetnymi latarniami i ławkami w stylu retro, godnymi wschodniego bazaru, a nie europejskiej metropolii.

Katowickiego ducha tworzyli ludzie wielu języków. Pamięć o nich padła ofiarą nacjonalistycznej kastracji górnośląskich dziejów, której dziedzictwo obecne władze zdają się przyjmować jako swe naturalne wiano.
Symptomatyczne, że w sali posiedzeń miejskiej rady zabrakło portretów niemieckich nadburmistrzów, ze ścian śmieją się natomiast konterfekty PRL-owskich włodarzy. Gdzie w publicznej przestrzeni świadectwa związków z miastem twórców kultury europejskiego formatu, jak surrealista Hans Bellmer czy pisarz Arnold Zweig? Zabrakło dla nich dotąd miejsca, podobnie jak dla innych Niemców i Żydów, w galerii sław na placu Grunwaldzkim. Nie przeszli przez sito narodowej selekcji.

Z pewnością mają Katowice swój wyjątkowy etos. Wartość ta trwoniona jest w imię bezpiecznej bylejakości. Czy przez kolejne lata przyjdzie nam, katowiczanom, patrzeć z zazdrością na Wrocław, którego władze z gorliwością rozumnych neofitów obywatelską dumę mieszkańców wspierają na fundamencie świetnej, choć na ogół niepolskiej, historii?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Duch miasta ma wartość złomu - Dziennik Zachodni