Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruch Chorzów - Zagłębie Lubin 0:2. Przegrali ze śniegiem

Jacek Sroka
Arkadiusz Ławrywianiec
Drużyna Ruchu doznała drugiej w tym sezonie porażki na swoim boisku. Chorzowianie niespodziewanie przegrali z broniącym się przed spadkiem Zagłębiem. Ogromny wpływ na wynik meczu miały zimowa aura w jakiej przyszło rywalizować piłkarzom w sobotni wieczór na Cichej.

"Niebiescy" cieszyli się, że zagrają o ligowe punkty na zielonej murawie, ale tak było tylko przez 10 minut. Padający śnieg sprawił, że boisko zrobiło się białe, a sędzia Hubert Siejewicz najpierw nakazał zmienić piłkę na pomarańczową, a w 70 min. nawet na krótko przerwał mecz.

- Nie mamy co tłumaczyć porażki warunkami atmosferycznymi, bo były one takie same dla obu drużyn - powiedział Wojciech Grzyb, ale Rafał Grodzicki stwierdził, że kiedy w śnieżnej zadymce podawał piłkę na drugą stronę, to nie widział, kto ją przyjmował.

Ruch starał się atakować, ale do przerwy zagrażał Zagłębiu głównie po potężnych strzałach z dystansu Grzegorza Barana. Najlepszą okazję do zdobycia prowadzenia gospodarze mieli tuż przed przerwą. Gabor Straka wypuścił w bój Artura Sobiecha, który wbiegł w pole karne, lecz zamiast strzelać zdecydował się na podanie do zamykającego akcję Andrzeja Niedzielana, ale zrobił to zbyt mocno i "Wtorek" nie sięgnął futbolówki.

- W pierwszej połowie mieliśmy przewagę. Mogliśmy nawet zdobyć bramkę, ale niestety nie udało się sfinalizować tej akcji - powiedział Rafał Grodzicki.

Lubinianie wcale nie ograniczali się tylko do obrony. Dobre okazje do zdobycia gola mieli Adrian Błąd i Mateusz Bartczak, ale ten pierwszy z 8 m chybił celu, a strzał drugiego z pola karnego obronił Krzysztof Pilarz.

W II połowie warunki do gry były jeszcze gorsze. Piłkarze Ruchu grali znacznie gorzej nie mogąc zapomnieć o stracie Niedzielana, który przed przerwą doznał poważnej kontuzji i został odwieziony karetką do szpitala.

- Na pewno kontuzja Andrzeja nas w jakiś sposób rozbiła, ale przegraliśmy nie przez nią, lecz przez nasze błędy - powiedział reprezentacyjny stoper Ruchu Maciej Sadlok.

Motorem akcji napędowych Załębia był Szymon Pawłowski, a w roli kata wystąpił wprowadzony na boisko po godzinie gry Bułgar Iljan Micanski.

- Ilijan jest rasowym napastnikiem. On już w I lidze pokazał, że może strzelać 30 bramek w sezonie! Dzisiaj tylko potwierdził swoje zdolności - chwalił kolegę z drużyny Mateusz Bart-czak, który zaliczył asystę przy drugiej bramce Micanskiego.

Niestety znacznie większy udział w trafieniach Bułgara mieli obrońcy Ruchu, którzy na śliskiej murawie popełniali katastrofalne wręcz błędy.

- Przez naszą niefrasobliwość piłka dwa razy spadała pod nogi Micanskiego i nieszczęście gotowe. Przerażająca była ta ilość prostych indywidualnych błędów w naszej obronie - martwił się trener Waldemar Fornalik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!