- Przez całą trasę z Oświęcimia do Tyńca płynęło ze mną całe stado łabędzi. Ktoś z mostu krzyknął do mnie "płynie pan w niezłej obstawie" - wspomina Marek Kamiński pierwszy dzień wyprawy. Podróż z Oświęcimia do Tyńca była trudna. Ponieważ śluzy były skute lodem, trzy razy Kamiński musiał przenosić kajak.
Pierwszą noc podróżnik spędził jednak zgodnie z planem, w Tyńcu tuż obok klasztoru Benedyktynów. "Jest 23.00. Jestem w namiocie pod skałą. Obok mnie kajak. Namiot i kajak są białe od śniegu. Wieczorem zjadłem danie z cert i piłem przefiltrowaną wodę z Wisły. Czuję się świetnie. Dzisiaj zrobiłem ponad 60 km. Jestem bardzo zmęczony, ale naprawdę szczęśliwy" - napisał Marek Kamiński w sobotę w swoim dzienniku wyprawy.
W niedzielę podróżnik minął centrum Krakowa, nocował w namiocie rozbitym obok śluzy Przewóz, jeszcze w granicach miasta. Od rana płynie dalej na północ.
Kajakarzowi towarzyszy ogromne zainteresowanie. W Tyńcu witał go ojciec Jan Paweł z klasztoru benedyktynów, na mostach i brzegach stoją grupy ludzi pozdrawiających podróżnika i życzących mu powodzenia. Na odcinku od śluzy w Smolicach do Łączan dołączyło do niego małżeństwo, które dowiedziało się, że będzie płynął w okolicy i postanowiło na chwilę dotrzymać podróżnikowi towarzystwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?