Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Markowski: Muzyka trzyma nie przy życiu

Redakcja
Grzegorz Markowski:  Chciałbym się tak zestarzeć jak Stonesi
Grzegorz Markowski: Chciałbym się tak zestarzeć jak Stonesi FOT. MICHAł ROGALA
O kobietach i wyzwaniach, o tym dlaczego nie rozebrał się do naga na scenie, z Grzegorzem Markowskim, liderem grupy Perfect, rozmawia Ola Szatan

Pamiętam jedną z naszych rozmów kilka lat temu, przed waszym koncertem z orkiestrą symfoniczną w katowickim Spodku. Powiedziałeś mi wtedy, że muzyka jest twoją viagrą. Nadal to podtrzymujesz?
Wiesz... Muzyka była, jest i będzie takim dopalaczem, afrodyzjakiem, zjawiskiem, które trzyma mnie przy życiu. Facet kiedy kończy pięćdziesiątkę, albo rzuca swoją żonę, albo przytula się do młodszych kobiet i w różny sposób zmienia swój sposób postrzegania życia. A muzyka jest najpiękniejszą terapią świata. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Póki co nikt kamieniami, ani pomidorami, ani jajami w nas nie rzuca. Może nie należymy do najpiękniejszych, choć pewnie jesteśmy ładniejsi niż na przykład Budka Suflera (śmiech).

Nadal pijemy alkohol i patrzymy łakomie na kobiety

... i zespół Rolling Stones.
Stonesi są brzydcy, ale chciałbym się tak zestarzeć jak oni.

Ty zaczynasz mówić o starości!? Nie wierzę.
Spokojnie! Mam 56 lat, ale na szczęście nie czuję się staro. I pewnie ten stan będzie jeszcze chwilę trwał, choć nie wiem jak długo... Staro poczuję się, gdy przyjdzie taki moment wypalenia, kiedy stanę przed lustrem i powiem sobie: "Dość, nie biorę tej torby podróżnej i nie jadę jutro na koncert".

Miałeś już kiedyś takie myśli? Momenty zwątpienia?
Nachodzi mnie czasem taki demon, kiedy myślę, co możemy jeszcze zrobić, zagrać, co pokazać. Zastanawiam się, gdzie jest ta granica wytyczona przez Boga, publiczność, siebie... Ale na razie dajemy ludziom na tyle dużo radości, że zamówień na koncerty jest ogrom. I to z całego świata. Gdybym chciał spełnić te wszystkie oczekiwania, to musielibyśmy grać po pięć koncertów w tygodniu, próbujemy ograniczyć ich ilość do dwóch tygodniowo. Bo gardło ma swoje prawa i te struny są już trochę zmęczone śpiewaniem, a chcę się zawsze czuć świeżo na scenie.
Tej świeżości nadal sprzyja rockandrollowy tryb życia? Nigdy nie udawałeś, że Perfect to przesadnie grzeczny zespół.
Nadal pijemy alkohol, przeklinamy i patrzymy łakomie na kobiety. Można ciąć się żyletką, czy robić inne zawieruchy jak Alice Cooper. Ale po co? Nie zaprzeczam, że w trasach koncertowych bywało różnie, czasem bardziej grzesznie, czasem mniej kolorowo. My jesteśmy trochę niepokorni na scenie, nic nie jest wystudiowane. Może nie wyrzucamy telewizorów przez okno i nie ma już takich sytuacji jak w latach 80., kiedy właściciele kilku hoteli powiedzieli, że Perfect nigdy u nich mieszkać nie będzie. O to w muzyce rockowej chodzi, żeby było namiętnie, a przede wszystkim prawdziwie. Nie jesteśmy związani z żadną firmą, która czegoś wymaga, ani nie goni nas żądza pieniądza. Zarabiamy bardzo godnie i to nam wystarczy. Wiesz... jeśli chciałbym mieć dużo pieniędzy, to pewnie bym się zaciągnął do mafii, przemycał lewy spirytus, albo narkotyki. Nie należymy do żadnej partii. Nie brałem czynnego udziału w żadnej kampanii wyborczej w z związku z czym czujemy się wolnymi ludźmi w tym dość zniewolonym jednak świecie. I to jest właśnie ten rock and roll!

Rock and roll to dla niektórych również korzystanie z życia bez umiaru, z wszelkich używek świata. Wielu artystów wpadło w różnego rodzaju uzależnienia. Jak było w twoim przypadku?
Ja starałem się opierać uzależnieniom. Narkotyki jednak nigdy nie stanowiły problemu w moim życiu. Potraktowałem je na zasadzie poznania, pewnego doświadczenia. Spróbowałem kokainy, ale dopiero, gdy miałem 40 lat. Przekonałem się, jak to smakuje, jaki wywołuje efekt. Zdecydowanie bardziej wolę śledzika i naszą wódeczkę. Alkohol i nikotyna to rzeczy, po które sięgałem zdecydowanie częściej. Ale tak, by nie stracić zbyt wiele z życia rodzinnego i zawodowego. W świetle reflektorów, na scenie wyglądamy na herosów, a poza sceną stajemy się normalnymi ludźmi, ze wszystkimi kompleksami i słabościami.

Zdarzały wam się spektakularne koncerty ?

Oczywiście, że tak. Ten zawód jest trudny, są emocje, które zawsze w nas kipią. Nie zawsze wiadomo, co z nimi zrobić. Zdarzały się koncerty, kiedy na fali emocji zrzucałem koszulkę i paradowałem po scenie z nagim torsem. Pamiętam jeden taki występ w Szczecinie, kiedy chciałem się rozebrać do naga. A była komuna. Pomyślałem, że albo nas za to zamkną, albo zabiorą paszporty. Zostałem więc w samych slipkach. Ale i tak było gorąco.

Gorąco było też za sprawą licznych fanek, o których potem krążyły legendy. Był czas, kiedy naprawdę nie mogłeś się od nich opędzić?
No co ja mogę powiedzieć... Nigdy nie ukrywałem swojej fascynacji kobietami, drugą płcią. Chociaż mam już na karku tyle lat ile mam, to ta fascynacja nigdy mi nie przeszła, bo świat kobiet jest pięknym, nieprzewidywalnym i nieodgadnionym do końca światem. Mam fantastyczną żonę, jesteśmy razem ponad 30 lat i nigdy nie miałem pokusy rozstania się z nią. A fanki? Są piękne. Ale nie trzeba tego piękna od razu konsumować. Zdarzało się tak, że uciekały się do różnych podstępów, żeby tylko się do nas zbliżyć. Najczęściej udawały dziennikarki, które chciały robić wywiad. W ręku mała kartka papieru, cztery pozorowane pytania. Ale od razu było widać, że to ściema.

Wy tak naprawdę nie musicie się już starać o uznanie publiczności, o splendor, o godne traktowanie. Paradoksalnie mając taką pozycję trudno stawiać sobie nowe wyzwania.

To tak jak każdy człowiek budzi się codziennie rano i zastanawia się, jak spędzi ten dzień, czy wydarzy się coś fajnego. My stawiamy sobie wyzwania przed koncertem. Często zmieniamy repertuar w trakcie występu, albo sięgamy po piosenkę, której nie graliśmy od roku. Wtedy zwykle jest lekkie odrętwienie i speszone spojrzenia, ale w ten sposób próbuję ożywić kolegów i siebie, żeby nie tracić poczucia rzeczywistości. Wiadomo, że aktor grający Hamleta po raz 800., musi wykrzesać z siebie świeżość, energię i siłę. Tak, aby każdy występ jednak różnił się od siebie. Tak jest w przypadku koncertów Perfectu. Ale to piękna zabawa, za którą w dodatku płacą (śmiech).

W repertuarze Perfectu znalazły się utwory, które pomagały zmierzyć się z trudnymi czasami zmian politycznych w Polsce.

Myślę, że przede wszystkim był to utwór "Chcemy być sobą", który określono mianem hymnu antypaństwowego. Ludzie sami przerobili sobie słowa piosenki "chcemy być sobą" na "chcemy bić ZOMO". W przypadku "Autobiografii" to nie "wiatr odnowy wiał" tylko "wujek Józek zmarł". Natomiast podczas utworu "Nie bój się tego wszystkiego" śpiewano "Nie bój się tego Jaruzelskiego". W Radomiu, podczas takiego podśpiewywania chciał nas spałować oddział ZOMO. To były dość trudne czasy, ale były pięknie przeżywane przez wszystkich, przez społeczeństwo.

Cenzura mocno was wtedy gnębiła?

Dawała się lekko we znaki. Wystarczyło w inteligentny sposób omijać pewne określenia, czy niektóre chamskie odzywki.

Ale show-biznes nie kojarzył się wtedy z walką szczurów, którą możemy teraz obserwować.

To jest zawód niepewności. Zawód, który wymaga siły psychicznej i fizycznej. Zdarza się sukces, który też może człowieka przerosnąć. Dzisiaj myśli się przede wszystkim o imponującej popularności i błyskawicznym finansowym sukcesie, nie zaś o wykrzyczeniu i uwolnieniu tego, co chodzi ci po głowie. Bardziej w cenie jest drapieżność, wybiórczość, brak przyjaźni. Co raz więcej osób uważa siebie za Mozarta albo Bacha. Nie znoszę szpanu, show-biznes w miarę możliwości staram się obchodzić dookoła. Nabrałem do niego dystansu i nauczyłem się wylewać sobie na głowę kubeł zimnej wody.

Podczas przerwy w działalności przez 4 lata prowadziłeś firmę budowlaną. Byłeś także jednym z budowniczych warszawskiego metra. Dopóki nie spotkaliście się ponownie na koncertach w Kanadzie, a potem nastąpił przełomowy koncert w katowickim Spodku w 1994 roku, który miał dać odpowiedź, czy jest sens kontynuować działalność Perfectu.
To miał być dla nas taki sprawdzian. Jeśli okazałoby się, że po siedmiu zagranych koncertach w Kanadzie, w Spodku pojawiłoby się 500 osób dla nas byłby to znak, że możemy zająć się już innymi rzeczami, nie graniem. Tymczasem przyszło kilka tysięcy osób, zapełniając cały Spodek. Chciałem czuć się potrzebny publiczności. Pomyślałem sobie, że rzucam w cholerę tę całą budowlankę i wracam do mikrofonu.

Jest coś, czego żałujesz, a zdarzyło się w ciągu minionych trzydziestu lat?

.... Żałuję chyba jedynie tego, że Perfect się rozleciał. Ale nie ja to spowodowałem. Natomiast w sensie muzycznym oczywiście, że zdarzyło mi się parę "wtopek", gdzie dałem się namówić na udział w różnych rzeczach, których można było uniknąć. Ja jednak nie przywiązuję aż tak wielkiej wagi ani do swojej osoby, ani produktu. Bo nie jestem artystą tej miary co Czesław Niemen. Bo tak naprawdę był on i długo, długo, długo nic.

Niemen stoi na szczycie twojego prywatnego muzycznego Olimpu?
Zdecydowanie tak. Zresztą mam taką swoją żelazną "wielką czwórkę". Są w niej właśnie Czesław Niemen, Ewa Demarczyk, Tadzio Nalepa i Marek Grechuta. Potem wszystko już jest pochodne, pokradzione z Zachodu...
Za sprawą płyty "Schody" z 2004 roku, Perfect był pierwszym polskim zespołem, który zdecydował się na wydanie swej premierowej płyty w internecie, zanim jeszcze w sposób "tradycyjny" trafiła do dystrybucji. Czas pokazał, że było to bardzo dobre posunięcie. Otrzymaliśmy wiele telefonów od zadowolonych internautów. W końcu dostali wybór, mogli decydować o tym, co im się podoba, a następnie kupić za pośrednictwem internetu ulubione utwory.

Jako zespół Perfect poszliście z duchem czasu, co nie przeszkodziło ci być wiernym fanem swojej decyzji o braku posiadania takich dóbr współczesnej techniki jak chociażby laptop czy telefon komórkowy. Dlaczego?
Coś mnie w tych przedmiotach przeraża. Nie mam ani telefonu komórkowego, ani laptopa, bo moim zdaniem to diabelskie. Nie są mi jak widać potrzebne do życia.

Jutro hucznie będziecie obchodzić swoje 30-lecie w katowickim Spodku. To ma być wyjątkowe i niepowtarzalne przedsięwzięcie.

To będzie odlotowy koncert, na którym wiele będzie się działo. Naszą bazą było zawsze mocne rockowe granie oparte na starych wzorach, od których uczyliśmy rozpoczynając swoją karierę, będąc młodymi ludźmi. Zagramy koncert, na którym zbierzemy najważniejsze nasze przeboje. A Perfect ma w dorobku ponad 200 utworów, więc jest z czego wybierać.
W jednym z waszych flagowych utworów śpiewasz, że "trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym". Często cię ludzie pytają, czy ty już wiesz?
Pytają czasem, a ja zawsze odpowiadam, że nie wiem! Ci, którzy mieli po dwadzieścia kilka lat, i zakładali kapele rockowe, jak chociażby w przypadku Muńka Staszczyka, twierdzili, że 40 lat to już taka magiczna data i po niej jest już koniec. W naszym wypadku dajemy radę, czwarte pokolenie przychodzi na nasze koncerty i jako jedyny zespół w kraju gramy biletowane koncerty, to chyba też o czymś świadczy. Ray Charles mając siedemdziesiąt lat śpiewał fantastycznie. Mogę więc zaryzykować stwierdzenie, że jeszcze wiele przed nami (śmiech).

Urodzinowy koncert w Katowicach

Taka impreza zdarza się raz na 30 lat! Już jutro,13 marca zespół Perfect świętować będzie swoje trzydziestolecie w katowickim Spodku. Legenda polskiego rocka zagra największe swoje przeboje, z których wiele zagościło na kartach historii muzyki rozrywkowej m.in.: "Nie płacz Ewka", "Chcemy być sobą", "Autobiografia", "Niewiele ci mogę dać", "Kołysanka dla nieznajomej" czy "Niepokonani".
"Odlotowe Urodziny" - jak o imprezie pod patronatem "Polski Dziennika Zachodniego" mówią sami muzycy - będą miały specjalną oprawę i znakomite oświetlenie. Zespół Perfect zaprezentuje się w trzech muzycznych odsłonach: akustycznej, rockowej i symfonicznej. Koncert Perfectu w Spodku rozpocznie się o godz. 19.00. Bilety kosztują od 70 do 175 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!