Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni taki ojciec

HW-M
W środę w ramach Interpretacji w Studiu Telewizji Katowice obejrzymy dwukrotnie spektakl "Ostatni taki ojciec" w reżyserii Łukasza Witt-Michałowskiego, założyciela Sceny Prapremier InVitro w Lublinie.

Przedstawienie to rozgrywa się niemal dosłownie między publicznością, co podnosi jego temperaturę emocjonalną.

Reżyser nie ukrywa, że właśnie o taką relację z widzem mu chodzi, spektakl dotyka bowiem jednej z najistotniejszych więzi w życiu każdego człowieka - więzi z ojcem.
Kanwą przedstawienia stał się tekst Artura Pałygi, z którego reżyser zbudował ekspresyjny ciąg obrazów przemieszanych w czasie. Składają się one na opowieść o przemocy i okrucieństwie, dokonywanych w imię "wychowywania na twardego człowieka".

Program

Środa, godz. 17 i 20
"Ostatni taki ojciec"; reż. Łukasz Witt-Michałowski. Scena Prapremier InVitro (Studio Telewizji Katowice)
Czwartek, godz. 17 i 20
"Pijacy"; reż. Barbara Wysocka. Narodowy Stary Teatr z Krakowa (Teatr Śląski)
Piątek, godz. 17 i 20
"ID"; reż. Marcin Liber. Teatr Współczesny w Szczecinie w koprodukcji z Teatrem Łaźnia Nowa w Krakowie oraz TEMPS D'IMAGES 2009/CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie (Studio Telewizji Katowice)
Sobota, godz. 17 i 20
"Rewizor"; reż. Łukasz Czuj. Teatr Polski z Bielska-Białej (Teatr Śląski)
Niedziela, godz. 18
"O północy przybyłem do Widawy... czyli Opis obyczajów III", reż. Mikołaj Grabowski. (Teatr Śląski) Spektakl mistrzowski.

Co o festiwalu mówią stali bywalcy Interpretacji


Tadeusz Bradecki - dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego

Pilnie oglądam przedstawienia tegorocznych "Interpretacji", bo od ubiegłego roku Teatr Śląski, który jest współgospodarzem festiwalu, ma prawo przyznać własną nagrodę. Nazwaliśmy ją "Zaproszeniem od Stanisława", w domyśle oczywiście od Stanisława Wyspiańskiego, a jest to propozycja zrealizowania przedstawienia na którejś z naszych scen. Mamy nadzieję - bo tego wyboru dokonujemy we trójkę, z dyrektor naczelną Krystyną Szaraniec i Grzegorzem Kempinskym, naszym etatowym reżyserem - że znajdziemy twórcę, którego praca nas zafrapuje. Kryteria są proste i przejrzyste; chcemy zaprosić zawodowca o ogromnej wyobraźni teatralnej i niebanalnych pomysłach. W zeszłym roku naszym laureatem (jednogłośnym!) został Gabriel Gietzky, który w przyszłym tygodniu zaczyna w Śląskim próby do sztuki "5 razy Albertyna". Tegoroczne "zaproszenie" czeka oczywiście na adresata do końca konkursu.

Krystyna Klaczkowska - dr nauk medycznych

"Interpretacje" to jest od lat nasze rodzinne, teatralne święto. Wypatrujemy terminu, rezerwujemy czas i, możliwie wcześnie, kupujemy bilety. Czego oczekujemy? Prócz przyjemności, także nowych wrażeń i niespodzianek. Nigdy nie oglądamy festiwalowych przedstawień bez emocji. Zdarza się, że przez parę dni dyskutujemy i porównujemy swoje wrażenia. Bywa, że dyskutujemy też z repertuarem lub werdyktem jury, choć raczej rzadko. Jedno, czego na pewno nie lubimy to jednostajności, czyli spektakli podobnych do siebie w sensie estetycznym lub tematycznym. W dużej dawce tracą po prostu siłę rażenia. Za najlepsze uważamy te festiwale, na których teatralna awangarda równoważyła się z odkrywczym, ale tradycyjnym czytaniem klasyki. O tegorocznym festiwalu trudno coś powiedzieć, bo przecież jesteśmy przed ich półmetkiem. Na pewno odkryciem był dla nas Borys Szyc jako aktor teatralny. Jego Płatonow w spektaklu mistrzowskim Agnieszki Glińskiej to naprawdę świetna robota.

Zygmunt Brachmański - autor statuetki Lauru Konrada
Nie ukrywam - mocno przeżywam każdy finał "Interpretacji" i zawsze cieszę się ze zwycięstwa kolejnego młodego reżysera. Od lat życzyłem zdobycia Nagrody Głównej Janowi Klacie, który na katowickim festiwalu startował kilka razy, ale nigdy nie otrzymał Lauru Konrada. Gdy niemal jednogłośnie wywalczył go w zeszłym roku, byłem usatysfakcjonowany. Klata tworzy teatr bardzo mi bliski, oparty na przekorze i grze skojarzeń; trudno przewidzieć czym zaskoczy. W tym roku na razie zaskoczyła mnie pozytywnie inscenizacja "Sztuki bez tytułu", w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Bardzo to było interesujące i mnie, wychowanemu na klasycznych interpretacjach sztuk Czechowa, dało wiele do myślenia. Nie przekonam się za to już chyba do nowego sposobu aktorskiego mówienia, takiego "codziennego", pozbawionego teatralnej wyrazistości. Pewnie dlatego największe wrażenie zrobili na mnie w tym przedstawieniu mistrzowie starej szkoły: Krzysztof Kowalewski i Damian Damięcki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!