Debiut Stefana Białasa nie był jednak udany, bo goście w takim samym stosunku przegrali na Cichej z Ruchem w ćwierćfinale Remes Pucharu Polski. Bohaterem spotkania był strzelec zwycięskiej bramki Artur Sobiech. Warto przypomnieć, że dwa ubiegłoroczne spotkania "niebieskich" ze stołecznym zespołem w PP również zakończyły się jednobramkową wygraną chorzowian.
Nowy szkoleniowiec Legii dokonał w składzie drużyny prawdziwej rewolucji. W porównaniu z ostatnim ligowym meczem w Bytomiu w podstawowej jedenastce gości zaszło aż pięć zmian. Marcin Mięciel, a zwłaszcza aktywny Piotr Giza sprawili, że zgodnie z zapowiedziami pochodzącego z Siemianowic trenera, warszawianie zagrali bardziej ofensywnie.
Eksperymentów kadrowych nie bał się także opiekun Ruchu Waldemar Fornalik. Arielowi Jakubowskiemu i Gaborowi Strace występ uniemożliwiły kontuzje, ale Krzysztofa Pilarza, Grzegorza Barana, Łukasza Janoszkę i Artura Sobiecha na ławce rezerwowych zostawił sam trener "niebieskich" oszczędzając ich na mecz ligowy z GKS Bełchatów. Zamiast nich szansę gry dostali rezerwowi. Praktycznie bez echa przeszedł debiut w chorzowskich barwach Damiana Świerblewskiego. Pozyskany zimą z Podbeskidzia skrzydłowy został ustawiony na lewej pomocy i nie pokazał niczego specjalnego.
Dowodzona przez Macieja Iwańskiego Legia do przerwy była lepsza, ale na szczęście dobrze radziła sobie obrona Ruchu, w której podobnie jak w reprezentacji Polski na Pucharze Króla w Tajlandii na lewej stronie zagrał Maciej Sadlok. - To był dopiero mój trzeci mecz w życiu na tej pozycji i szczerze mówiąc grało mi się dość ciężko. Jeśli jednak będzie taka potrzeba, to oczywiście jestem w stanie przekwalifikować się na bocznego obrońcę - powiedział Sadlok, który nie popełnił większych błędów tocząc zacięte pojedynki z Miroslavem Radoviciem. Serb tuż po przerwie miał najlepszą okazję do zdobycia prowadzenia dla Legii, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem chybił celu.
To, że Ruch nie stracił wczoraj bramki zawdzięcza Matko Perdijiciowi. Chorwacki golkiper pewnie obronił strzały z dystansu Gizy i Rybusa, a po przerwie wychodząc z bramki w ostatniej chwili uprzedził Iwańskiego. W II połowie trener Waldemar Fornalik zaczął wprowadzać na murawę podstawowych zawodników. Grzegorz Baran uspokoił grę w środku pola, a Artur Sobiech po indywidualnej akcji od połowy boiska przesądził o wygranej "niebieskich".
- Zostałem wprowadzony, żeby zdobyć bramkę. Chciałem zakończyć tę akcję strzałem. Zerknąłem jak ustawiony jest bramkarz i poszukałem jego długiego rogu - powiedział Sobiech, a trener Fornalik dodał: - Akcję, po której Artur strzelił bramkę, można pokazywać na wielu stadionach.
Niestety radość Sobiecha zmącił uraz, którego doznał on w samej końcówce meczu, gdy chcąc podwyższyć wynik na 2:0 zderzył się z bramkarzem Legii Janem Muchą. - Mam spuchnięte kolano - stwierdził piłkarz wskazując na owiniętą prowizorycznym opatrunkiem nogę i nie wiadomo, czy ta kontuzja nie wyeliminuje go z udziału w piątkowym spotkaniu z Bełchatowem.
- Zagraliśmy najlepszy mecz w tej rundzie, ale dalej szwankuje nasza skuteczność - powiedział pomocnik Legii Tomasz Jarzębowski.
- Generalnie jesteśmy zadowoleni z wyniku, bo po wygranej z Legią zawsze jest duża satysfakcja. Pamiętajmy jednak, że za nami dopiero pierwsza połowa ćwierćfinałowego boju. Prowadzimy w nim 1:0, lecz czeka nas rewanż w Warszawie - stwierdził Fornalik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?