Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wizja lokalna z ucieczką w tle

Aldona Minorczyk-Cichy, Sławomir Cichy
Pani Zofia liczyła na pomoc. Nie dostała jej, a zamiast tego może trafić przed sąd
Pani Zofia liczyła na pomoc. Nie dostała jej, a zamiast tego może trafić przed sąd MIKOŁAJ SUCHAN
Zofia Czajkowska-Goniewicz, niepełnosprawna mysłowiczanka, nie była w stanie zapłacić wysokiego rachunku za ogrzewanie. Szukała pomocy u pełnomocnik prezydenta miasta ds. osób niepełnosprawnych Izabeli Gołaszczyk-Sobczyk. Pomocy nie znalazła, za to ma zostać oskarżona o czynną napaść.

- Przez ponad tydzień zabiegałam o spotkanie z panią Gołaszczyk-Sobczyk. Jeżdżę na wózku i mam problem z wychodzeniem z domu. Jednak ona albo ciągle nie miała czasu, albo trudno jej było znaleźć kogoś, kto by z nią przyszedł mnie odwiedzić w mieszkaniu - opowiada pani Zofia.

Wreszcie wczoraj o godz. 10 pani pełnomocnik w towarzystwie pracownika socjalnego zapukała do drzwi mieszkania Zofii Czajkowskiej-Goniewicz.

- Przez 50 minut starałam się wyłuszczyć swój problem. Pani pełnomocnik była - mówiąc oględnie - "nieobecna". Miała trudności ze sformułowaniem zdań i przelaniem ich na papier. Pani Zofia mówi, że czuła od urzędniczki alkohol i postanowiła zawiadomić policję. Dyżurny odebrał zgłoszenie, a w tym czasie siostra pani Zofii, 70-letnia Alina Ślęzak, próbowała nie wypuścić pani pełnomocnik z mieszkania.

- Policjant powiedział mi jednak przez telefon, że nie wolno nam jej przetrzymywać bezprawnie i siostra musi otworzyć drzwi, co też zrobiła. Kiedy po kwadransie przyszli policjanci, pani Gołaszczyk-Sobczyk i pracownika socjalnego już nie było. Mnie, na dowód tego, że historii nie zmyśliłam został przerwany w połowie zdania nieskładnie napisany protokół z wizyty i potwierdzenie zgłoszenia policji podejrzeń co do stanu pani pełnomocnik - opowiada pani Zofia.

Ryszard Padewski, rzecznik mysłowickiej policji, potwierdza zdarzenie. - Patrol dwukrotnie był w Urzędzie Miejskim, by sprawdzić doniesienie mieszkanki Mysłowic. Pierwszy raz policjanci usłyszeli, że nikt nie wie, gdzie jest i co robi pani pełnomocnik. Za drugim razem poinformowano ich, że zadzwoniła do przełożonych i zwolniła się tego dnia z pracy - mówi asp. Padewski. Dodaje, że tym sposobem funkcjonariusze wyczerpali dozwolone prawem czynności wobec pełnomocnik prezydenta Mysłowic. Prowadzone będzie jednak w tej sprawie postępowanie wyjaśniające.
Rzeczniczka ratusza, Katarzyna Szymańska, wczoraj o godz. 14 potrafiła tylko potwierdzić, że pani pełnomocnik zwolniła się telefonicznie z pracy, bo musiała iść do lekarza. - Szczegółów sprawy nie znam - mówi. Prezydent Grzegorz Osyra, z którym próbowaliśmy się skontaktować, nie odbierał telefonów. Nieobecna była też Izabela Gołaszczyk-Sobczyk.

Tymczasem Sylwia Komraus, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Mysłowicach, rozmawiała na temat zdarzenia z obecnym na miejscu pracownikiem socjalnym. - To była oburzająca, czynna napaść na urzędnika. Pełnomocnik chciała konkretów, a pani Czajkowska-Goniewicz nie potrafiła na pytania odpowiedzieć i się zdenerwowała. Szarpała panią pełnomocnik, która nie wytrzymała napięcia, zaczęła płakać i w końcu wyszła. Poszła do lekarza i zrobiła obdukcję, która wykazała zasinienia - mówi dyrektor Komraus. Dodaje, że niepełnosprawna Zofia Czajkowska-Goniewicz jest agresywna. - Już wcześniej miałam na nią skargi od pracowników. Dyrektor dodaje, że jej pracownik socjalny w sprawie o napaść na urzędnika wystąpi jako świadek.

Niepełnosprawna Zofia Czajkowska-Goniewicz jest zaskoczona takim obrotem sprawy.

- Przecież pani pełnomocnik wiedziała, że policja jest w drodze. Zamiast uciekać, mogła zaczekać i złożyć od razu zawiadomienie o napaści. Mogła zażądać obdukcji i rozwiać wątpliwości, co do stanu trzeźwości. Ale ona po prostu uciekła - mówi.

Już wcześniej w mysłowickim ratuszu padły oskarżenia urzędnika o picie alkoholu w pracy. Tadeusz N., kierownik zespołu w Wydziale Ochrony Środowiska i Rolnictwa UM, podczas rozprawy w Sądzie Grodzkim przyznał, że 14 listopada 2005 r. pił w pracy alkohol i wykonywał czynności służbowe. W wydychanym powietrzu miał 2,2 promila alkoholu. Dobrowolnie poddał się karze. Został ukarany 250 zł grzywny.

W gąszczu papierów trzeba widzieć człowieka

Z Markiem Plurą, posłem Platformy Obywatelskiej, rozmawia Aldona Minorczyk-Cichy

Jak pan skomentuje to, co wczoraj wydarzyło się w Mysłowicach z udziałem pełnomocnika do spraw osób niepełnosprawnych?

Trudno komentować czyjąś bezczelność i sprzeniewierzenie się wszystkiemu, co ta pani jest winna niepełnosprawnym. Absolutnie w tej sprawie wierzę pani Zofii. Proszę pamiętać, że gorsze niż ta awantura mogłyby być konsekwencje złej oceny sytuacji przez pełnomocnika. To mogło zaważyć na przyszłości osoby niepełnosprawnej. Mnie smuci, gdy urzędnik nie potrafi przyznać się do winy, tylko szuka jej u osoby poszkodowanej.

Czy pani pełnomocnik powinna ponieść konsekwencje swojego zachowania?

Liczę na to, że przełożony tej pani, czyli prezydent Mysłowic, podejmie właściwą decyzję. Oczekuję od niego takich działań, które spowodują, że ta pani nie będzie już nigdy działać na szkodę osób niepełnosprawnych.

Czy na linii urzędnik-osoba niepełnosprawna często iskrzy?

Niestety tak. Są dwa rodzaje pełnomocników. Pierwszy to osoby powołane po to, by stanowić bufor między niepełnosprawnym a swoim zwierzchnikiem: starostą, prezydentem czy burmistrzem. Mają sprawić, by niepełnosprawni nie zawracali władzy głowy. I tu często dochodzi do spięć. Drugi rodzaj pełnomocników to osoby - na szczęście znacznie ich więcej niż tych pierwszych - które nie tylko czują misję niesienia pomocy, ale też mają realny jej plan, potrafią stworzyć mapę potrzeb niepełnosprawnych. W Mysłowicach taką osobą wcześniej była Gabriela Magdziorz, obecna wiceszefowa śląskiego PFRON. Ona w tym mieście robiła rzeczy niemożliwe wcześniej do przeprowadzenia. Za jej czasów do takiej sytuacji jak ta wczoraj na pewno by nie doszło.

Co jest powodem podobnych konfliktów?

Osoby niepełnosprawne oczekują od urzędnika, że poświęci im swój czas, że zrozumie ich problemy i znajdzie rozwiązanie. Tymczasem taki urzędnik w skórze niepełnosprawnego nigdy nie był. Bywa nawet, że czuje awersję, okopuje się za biurkiem. Z kolei niepełnosprawny nie potrafi ocenić realnych możliwości urzędnika. I tak powstają nieprzyjemne sytuacje.

Jak temu zapobiegać?

Sytuacja się poprawia. Do służb socjalnych trafiają osoby wykształcone w ostatnich kilkunastu latach, kiedy tak naprawdę ten zawód odzyskał swoją misję. Niestety, ciągle się jeszcze zdarza, że urzędnikom w gąszczu papierów trudno jest odnaleźć człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wizja lokalna z ucieczką w tle - Dziennik Zachodni