Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy znajdzie się kupiec na PKS Katowice? Trafi pod młotek

Michał Wroński
PKS-y mają coraz mniej klientów. Jedyny ich pomysł na radzenie sobie w trudnej sytuacji to likwidacja kursów
PKS-y mają coraz mniej klientów. Jedyny ich pomysł na radzenie sobie w trudnej sytuacji to likwidacja kursów FOT. PIOTR KRZYŻANOWSKI
Ważą się losy ośmiu PKS-ów z całego regionu. Ministerstwo Skarbu do końca roku chce znaleźć kupców na nierentowne przedsiębiorstwa. Tyle, że tłumu potencjalnych kupców nie widać. Ofertę darmowego przejęcia akcji przewoźników odrzucił nawet marszałek naszego województwa, Bogusław Śmigielski.

- Nie stać nas na to, by utrzymywać PKS-y. Mamy już przecież kolejową spółkę Przewozy Regionalne - argumentuje rzeczniczka marszałka, Aleksandra Marzyńska.

Odcięcie PKS-ów od państwowego garnuszka zakłada plan prywatyzacji PKS na lata 2008-2011. W całym kraju resort chce się wycofać z 65 przedsiębiorstw. Różnią się lokalizacją, stanem zatrudnienia i obsługiwanym obszarem - łączy je to, że przez ostatnie lata systematycznie traciły i dochody, i pasażerów.

- Obecnie jedynym stałym klientem PKS-ów jest młodzież szkolna. Faktem jest, że kryzys na rynku przewozów bije we wszystkie, także w prywatne firmy, ale jednak duże, mało elastyczne przedsiębiorstwa odczuwają go najbardziej - komentuje Michał Pilch, kierownik ośrodka organizacji przewozów samochodowych w Cieszynie (agendy Polskiej Izby Gospodarczej Transportu Samochodowego i Spedycji).

Zarządy PKS-ów niespecjalnie umiały sobie poradzić ze stale malejącą liczbą pasażerów. Tak naprawdę jedyną ich odpowiedzią na kryzys było ograniczanie liczby połączeń. Tak stało się chociażby na Podbeskidziu, gdzie pod koniec 2008 roku bielski PKS zlikwidował 150 niedzielnych i świątecznych kursów. Kilka miesięcy później z rozkładu wypadło kilkadziesiąt połączeń, obsługiwanych przez żywiecki PKS. Nie pomogły narzekania turystów i mieszkańców, którzy w kilku przypadkach zostali niemal zupełnie pozbawieni możliwości wydostania się z małych miejscowości.

Skoro szefowie przedsiębiorstw nie potrafili znaleźć recepty na kryzys, to ministerialni urzędnicy odgórnie zadekretowali, że będzie nią wypuszczenie PKS-ów na wolny rynek. Na terenie województwa śląskiego pod młotek mają trafić PKS-y w Częstochowie, Lublińcu, Myszkowie, Katowicach, Rybniku, Raciborzu i Cieszynie. Ministerstwo dopuszcza dwa scenariusze: sprzedaż udziałów w PKS-ach prywatnym przedsiębiorcom bądź ich bezpłatne przekazanie samorządom. Dlatego też jesienią wiceminister resortu skarbu, Mikołaj Budzanowski, poprosił marszałków województw o informację, czy są zainteresowani proponowanym rozwiązaniem.
- Chcieliśmy uniknąć sytuacji, w której uruchamiamy proces prywatyzacji, opłacamy doradcę, są wykonywane wyceny, publikujemy ogłoszenie, inwestorzy się zgłaszają, a do ministerstwa wpływa wniosek, w którym samorząd wyraża chęć nieodpłatnego przejęcia PKS-u - wyjaśnia Magdalena Dąbrowska z biura prasowego resortu skarbu.

W skali całej Polski tylko trzech marszałków zdecydowanie odcięło się od możliwości przejęcia PKS-ów: śląski, świętokrzyski i warmińsko-mazurski. Wniosek o nieodpłatne przejęcie udziałów złożył natomiast starosta raciborski (wcześniej skomunalizowany został już PKS w Bielsku-Białej) i jak zapowiadają przedstawiciele resortu skarbu, na przełomie marca i kwietnia sprawa komunalizacji w tej gminie powinna zostać zakończona.

Co z resztą przedsiębiorstw? Pójdą na sprzedaż. Jak do tej pory takie transakcje udały się w Pszczynie i Żywcu. W Cieszynie, Częstochowie, Katowicach, Myszkowie i Rybniku właśnie wybierani są doradcy prywatyzacyjni, więc trudno prognozować, jakie będzie zainteresowanie tą propozycją. W Lublińcu pierwsza próba sprzedaży tamtejszego PKS-u zakończyła się fiaskiem - wprawdzie zgłosił się jeden chętny, ale zaproponowana przez niego cena nie satysfakcjonowała resortu. Dlatego urzędnicy zadecydowali o powtórzeniu całej operacji w drugim półroczu.

- Wyznajemy zasadę, że prywatyzujemy za godziwą cenę, nie za wszelką - argumentuje Magdalena Dąbrowska.

Jeszcze gorszy scenariusz miała próba zbycia udziałów w zawierciańskim PKS-ie. Gdy dwie próby sprzedania zadłużonego przedsiębiorstwa nie przyniosły rezultatu, ministerstwo postawiło przewoźnika w stan likwidacji. Blisko setka osób pójdzie na bruk, a mieszkańcy powiatu bez własnego samochodu głowią się, jak teraz dojadą do pracy.

- Rynek nie znosi próżni. Jeśli będzie zapotrzebowanie na kursy, to na pewno pojawią się nowi przewoźnicy, bo małym firmom często opłaca się zająć transportem tam, gdzie nie kalkuluje się dużym firmom - uważa Michał Pilch, choć przyznaje, że zdarzają się odstępstwa od tej reguły.

- Niestety, zaczęły pojawiać się białe plamy na komunikacyjnej mapie regionu - zastrzega Pilch.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!