Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górale nie zapraszają do siebie repatriantów

Jacek Drost
Józef Granowski przyjechał z rodziną do podskoczowskiej wsi Wiślica z Kazachstanu
Józef Granowski przyjechał z rodziną do podskoczowskiej wsi Wiślica z Kazachstanu Fot. Jacek Drost
Skoczowscy radni nie zgodzili się na przyjęcie w tym roku repatriantów z azjatyckiej części byłego ZSRR, bo - według samorządowców - gminy nie stać na zapewnienie im mieszkania i pracy.

W mieście rozgorzała dyskusja, czy radni postąpili słusznie. Skoczów, który w ostatnich 10 latach zaprosił dwie rodziny, jest wyjątkiem potwierdzającym regułę, że beskidzkie gminy nie przyjmują repatriantów.

- Niestety, nawet gminy uchodzące za bogate nie kwapią się do tego - mówi Grażyna Grzelewska, zajmująca się w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim repatriantami.
Gminy zasłaniają się tym, że kolejki do mieszkań są długie i muszą najpierw zadbać o własnych mieszkańców. Grzelewska uważa, że to wygodny wykręt. Są bowiem samorządy, które mimo problemów lokalowych, kryzysu i bezrobocia pamiętają o rodakach mieszkających m.in. w Kazachstanie.

- Tak jest w Częstochowie, Żorach, Będzinie, Bytomiu, Gliwicach, które co roku sprowadzają repatriantów. Tymczasem uchodzące za zamożne gminy Wisła czy Ustroń nie robią tego - zaznacza Grzelewska.
Nie lepiej wypadają Bielsko-Biała, Czechowice-Dziedzice, Żywiec, Cieszyn czy Szczyrk.
Skoczowski radny Andrzej Bacza mówi, że podczas sesji poświęconej zaproszeniu repatriantów głównymi argumentami był kryzys i brak pracy.

- Jeżeli wojewoda finansuje mieszkanie z wyposażeniem do 150 tysięcy złotych ( tyle kosztuje mieszkanie w bloku), a lokalny przedsiębiorca zapewni pracę, to jedynym kosztem gminy jest wydatek ok. 20 tys. zł na pomoc socjalną w początkowym okresie pobytu. Tak zwany kryzys będzie nam towarzyszył przez całe życie i w każdej gminie zawsze będą różne potrzeby. W Skoczowie repatrianci pracują i odprowadzają podatki do budżetów państwa i gminy. Ktoś pomylił pojęcia i niektórym wydaje się, że wyświadczamy im łaskę - uważa Bacza, zwolennik zapraszania repatriantów.

Tymczasem na samo utrzymanie zieleni w mieście Skoczów wyda w tym roku 363 tys. zł, na Dni Skoczowa pójdzie 85 tys. zł (mniej niż w poprzednich latach, bo wtedy trzydniowa impreza na rynku kosztowała około 100 tys. zł), a na promocję 105 tys. zł.
Ireneusz Szarzec, burmistrz Ustronia, mówi, że nie zapraszają repatriantów z powodu problemów lokalowych i braku pracy.
- Samo mieszkanie to za mało. Tym ludziom trzeba zapewnić też pracę. A my nie mamy zakładów, ludzie utrzymują się z turystyki. Jak przyjmować, to odpowiedzialnie. Nie chcielibyśmy zrobić im niedźwiedziej przysługi - tłumaczy Szarzec.

- Nie jesteśmy w stanie przyjąć repatriantów - broni się Andrzej Molin, burmistrz Wisły, która na rabatki i gminne trawniki wyda w tym roku 150 tys. zł. Burmistrz podkreśla, że miejscowość jest postrzegana jako bogata, ale statystycznie należy do uboższych. Dodaje, że Wisła jest atrakcyjna, więc liczba czekających na mieszkania duża.
- Nie wynika to z naszej niechęci. Wisła słynie z tego, że jest wielowyznaniowa, przyjeżdża do nas wielu turystów - tłumaczy Molin.
Kiedy jednak mówię, że turyści zostawiają u wiślan pieniądze, a repatrianci to pewien obowiązek dla gminy, burmistrz wzdycha bezradnie: - Tu mnie pan złapał.

Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Bytomiu, który co roku sprowadza repatriantów, mówi, że to bardziej kwestia dobrej woli niż możliwości gminy, bo wszystkie mają problemy.

- Być może to wynika z tego, że Bytom jest znany z wielokulturowości. Tu mieszkali wspólnie Polacy, Niemcy, Ślązacy, Żydzi, lwowiacy. Dla nas to nic dziwnego - podkreśla Krzemińska-Kruczek.
A Bacza dodaje: - Niestety, teraz mało kto pamięta o pomocy, jakiej nam udzielono w latach 80. ubiegłego wieku.

Gminy głuche na apel wojewody

Co roku wojewoda śląski apeluje do samorządów, by przyjmowały repatriantów z krajów byłego ZSRR.
Gminy, które się zdecydują na zaproszenie Polaków, muszą im zapewnić mieszkanie i pracę. Na zakup, remont czy wyposażenie lokalu gmina może liczyć na dofinansowanie z budżetu wojewody, wynoszące maksymalnie prawie 150 tys. zł. A pracodawcy otrzymują zwrot części kosztów wynagrodzenia, utworzenia stanowiska pracy czy szkoleń, jakie musiał przejść repatriant. Na powrót do Polski gotowych jest 2,5 tys. rodzin. Polska przyjmuje około 300 rodzin rocznie. W woj. śląskim w 2007 r. było 15 osób, rok później 49, a w 2009 r. - 15. Pozostali czekają w kolejce średnio cztery lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!