Na murach, blokach, słupach ogłoszeniowych pojawiły się plakaty z wizerunkami komunistów i opisem ich działań.
- Chcemy pokazać mieszkańcom, że ulicom patronują ludzie, którzy często mieli krew na rękach, przyczynili się do stworzenia reżimu komunistycznego w Polsce. Trzeba z tym skończyć - mówi Andrzej Kamiński, sygnatariusz Pamięci Jastrzębskiej, były uczestnik strajków w 1988 roku - m.in. organizator i członek komisji strajkowej w kopalni Jastrzębie.
Przypomina, że w mieście jest pięć kopalń, w których pracują całe rodziny jastrzębian. Tutejsi górnicy brali udział w strajkach, walczyli o wolność.
- Nie godzimy się, by w naszym mieście promowano antybohaterów, a młode pokolenia musiały żyć pośród miejsc wychwalających upiory przeszłości. Bo to wstyd - dodaje.
Wytyka też urzędnikom, że już kilka miesięcy temu społecznicy zwracali się do nich w sprawie zmian, ale nie doczekali się odpowiedzi. - Jeżeli i na tę akcję nie będzie żadnej reakcji, być może rozpoczniemy protest głodowy - zapowiada Kamiński.
Zwolennicy dekomunizacji chcą, by w pierwszej kolejności zmieniono nazwy dwóch ulic: gen. Świerczewskiego i Findera, działaczy komunistycznych, którzy w ich opinii najbardziej zasługują na potępienie.
- Pierwszy odmawiał prawa łaski skazanym na śmierć żołnierzom Armii Krajowej, a drugi uznawał Stalina za zbawcę świata - przypominają.
Do tej pory udało się zebrać kilkaset podpisów pod petycją w sprawie zmian patronów ulic - większość mieszkańców poparła inicjatywę, ale lokatorzy domów stojących przy spornych ulicach entuzjastami nie są. Zmian nie chcą starsi ludzie, dla których wymiana dokumentów to spory kłopot.
- W naszym bloku mieszkają głównie emeryci i renciści, kto chciałby chodzić po urzędach i zmieniać dokumenty. To przecież kosztuje - mówi 75-letni Bronisław Jaszczyszyn, mieszkający przy ulicy Hanki Sawickiej. Również Wilhelmowi Pytlowi i Kazimierzowi Koszykowi, którzy od kilkudziesięciu lat mieszkają przy ul. Wieczorka, nie przeszkadza, że nazwa ulicy wzięła się od nazwiska członka komunistycznej partii na Śląsku. - Wymiana dokumentów to strata czasu i pieniędzy - mówią.
Prezydent Marian Janecki, z zawodu historyk, uważa, że żądania społeczników są słuszne, ale koszty związane ze zmianą nazw ulic powinien pokryć budżet państwa, a nie obywatele. Dlatego nie kwapi się, by ruszyć sprawę.
- Chodzi tu nie tylko o wymianę dokumentów, jak dowód osobisty czy prawo jazdy, ale też o zmianę szyldów, pieczątek, szablonów, którymi posługują się firmy. To są duże koszty, a miasto musi realizować także inne kosztowne zadania - mówi Olga Majkowska, naczelnik wydziału informacji. I przypomina, że w ubiegłym roku, między innymi do marszałków Sejmu i Senatu oraz premiera, jastrzębska Rada Miasta wysłała apel o uchwalenie ustawy usuwającej z publicznego życia komunistycznych patronów ulic i placów. Ma się w niej znaleźć zapis, że koszty bierze na siebie budżet państwa. - Dostaliśmy odpowiedź, że nad kształtem ustawy pracuje senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji. Poczekamy na jej wyniki - dodaje.
Jednak prace mogą potrwać nawet kilka miesięcy i wcale nie ma pewności, że taka ustawa powstanie. Dlatego niektórzy radni uważają, że może faktycznie przyszedł czas na załatwienie tej sprawy raz na zawsze.
- Uchwalając budżet na kolejne lata, trzeba sporządzić listę niechlubnych ulic, a potem zaplanować pieniądze na pokrycie kosztów - mówi radna Alina Chojecka i zapowiada, że niezwłocznie rozpocznie rozmowy na ten temat z kolegami z rady.
Tymczasem radni z Żor postanowili właśnie, że nie będą zmieniać nazwy ul. Augustyna Biskupa, który był I sekretarzem Polskiej Partii Robotniczej i burmistrzem miasta.
Współpraca: A. Materna
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?