Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pszczyńska wojenka fotoradarowa

Sylwia Plucińska
Na DK-1 bezpieczeństwa strzegą fotoradary policyjne, ale straż miejska chce mieć swój
Na DK-1 bezpieczeństwa strzegą fotoradary policyjne, ale straż miejska chce mieć swój Fot. Krzysztof Grucka
Pszczyna od połowy marca ma wypożyczony fotoradar. Miasto podpisało umowę z firmą Radar System z Gdańska.

Autorem pomysłu jest wiceburmistrz Tomasz Drąszkowski, który bardzo go bronił na ostatniej sesji Rady Miasta przed dociekliwą Sylwią Caputą. Przewodnicząca komisji gospodarczej Rady Miejskiej chciała wiedzieć m.in., ile będzie kosztować budżet to przedsięwzięcie, czy będzie się to wiązać ze zwiększeniem zatrudnienia w straży miejskiej, która będzie musiała uczestniczyć w akcjach, a potem zajmować się całą papierkową robotą.

11 tys. przypadków przekroczenia prędkości ujawnił w ciągu 7 dni "prywatny" fotoradar

Do danych Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców dostępu przecież nie może mieć prywatna firma (według umowy ma obrabiać zdjęcia i dostarczać do Pszczyny). Drąszkowski argumentuje, że bezpieczeństwo nie ma ceny, a pszczyńskie ulice są pełne piratów. - Ja swojemu synowi nie pozwalam nawet pójść do sklepu na drugą stronę ulicy, bo się o niego boję - mówił.

Przedstawiciel Radar Systemu, Jerzy Gorgoń, zachwala zalety sprzętu (dobrej jakości zdjęcia przy niemal nieograniczonej ilości) i jego skuteczność. Komendant straży miejskiej Marek Czajkowski także uważa pomysł za trafiony, bo w ciągu tygodnia fotoradar ujawnił ponad 11 tysięcy przypadków przekroczenia dopuszczalnej prędkości. Najwięcej na ulicach Żorskiej, Katowickiej i DK-1. Żaden kierowca nie został jednak ukarany mandatem, bo straż miejska czeka dopiero na prawo dostępu do CEPiK-u.

Według pomysłodawców pszczyński fotoradar miałby się samofinansować. Firma od każdego wyegzekwowanego mandatu chce 80 zł. - Najniższy to 200 zł. Dostarczenie zdjęcia kierowcy niech kosztuje 10 zł (dwa zawiadomienia). Do kasy miasta trafia zatem 100 zł - oblicza Czajkowski.
Jego zdaniem, jest i zysk, i bezpieczeństwo na drogach.

Sęk w tym, że podobny pomysł ćwiczono m.in. w Tychach i Zawierciu. Oba miasta zrezygnowały. Tychy z powodu zawalenia robotą papierkową i brakiem czasu na patrole strażników po mieście. Zawiercie z powodu lawiny kontroli i także paraliżu pracy. Bywało, że ścigano kierowcę przez rok, po całej Polsce. Na 3,5 tys. mandatów miasto zarobiło 40 tys. zł. Nie wydaje się, by chciało wrócić do pomysłu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!