Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nijakie regionalne elity

Jerzy Gorzelik
Niemrawość i indolencję górnośląskich i zagłębiowskich funkcjonariuszy parlamentarnych partii obnażyły w ostatnich latach nieudolne starania o ustawę metropolitalną. Żal patrzeć, jak rząd wodzi za nos jej promotorów

W przedświąteczny czwartek, 1 kwietnia, pod siedzibą wojewódzkich władz samorządowych pojawiły się dwa sporych rozmiarów jaja. Taki prezent, zgodnie z górnośląską tradycją wielkanocnego obdarowywania, sprawił regionalnym elitom politycznym "zajączek", zwany u nas hazokiem. Jak podkreślili organizatorzy happeningu z Ruchu Autonomii Śląska, przyniósł on włodarzom województwa to, czego im najbardziej brakuje. W liście do zarządu województwa i radnych sejmiku hazok napomniał adresatów, by nie lekceważyli prezentu: "Zrobcie śniego nOleżyty użytek - dlO profitu Waszego i cołkigo Gornego Ślonska" (hazOk poradzi ino po ślonsku). Podarunek to jak najbardziej na czasie. Zaledwie kilka dni wcześniej marszałek województwa, Bogusław Śmigielski z Platformy Obywatelskiej, odniósł się do postulatu nadania Stadionowi Śląskiemu żółto-niebieskich barw Górnego Śląska. Przypomnijmy, że pomysł ten poparło ponad pięć tysięcy internautów, a także, w specjalnej uchwale, rada Chorzowa. Zdecydowanie wygrywał on również w rozmaitych internetowych sondach. W grudniu ubiegłego roku petycję w tej sprawie wręczyli marszałkowi członkowie RAŚ.

Ruch Śmigielskiego
Przy tej okazji doszło do małej wpadki. Bogusław Śmigielski przekonany był, że proponowana kolorystyka to barwy... Ruchu Chorzów. Pech chciał, że pogląd ów wyraził w obecności dziennikarza sportowego, który nie omieszkał wytknąć tej omyłki na łamach gazety. Nieznajomość podstawowej regionalnej symboliki sama w sobie jest symptomatyczna, choć w przypadku polityka związanego z małopolskim Jaworznem, poniekąd zrozumiała. Bardziej zaskakuje jednak uzasadnienie stanowiska marszałka, który "skłania się" ku kolorystyce biało-czerwonej.

Zdaniem Bogusława Śmigielskiego, za takim rozwiązaniem przemawiają rzekomo pieniądze z budżetu centralnego przeznaczone na modernizację stadionu. Argumentacja ta jest kwintesencją wasalnej polityki, uprawianej przez partyjne elity regionu od lat tak wielu, że uznaliśmy ją za coś naturalnego. Mało kto zapyta w takiej sytuacji, skąd rząd bierze owe pieniądze, które z uniżoną wdzięcznością przyjmują kolejni marszałkowie. A przecież oczywiste jest, że nie wypracowują ich w pocie czoła urzędnicy w Warszawie. To środki z wyjątkową konsekwencją wysysane z regionów, którym centrala pozostawia nędzne ochłapy. Przypomnijmy, że blisko 70 proc. wpływów budżetowych stanowią VAT i akcyza, w których samorządy nie mają najmniejszego udziału. W efekcie budżet województwa śląskiego na rok bieżący wynosi skromne półtora miliarda złotych.
Korfanty - jakże inny od Wojciecha
Szacunek dla podatników powinien zatem skłaniać do wstrzemięźliwości w składaniu hołdów. Idąc tokiem rozumowania marszałka Śmigielskiego, każdy radiowóz państwowej policji zakupiony bądź naprawiany dzięki finansowemu wsparciu samorządów, każdą remizę państwowej straży pożarnej wzniesioną za gminne pieniądze należałoby pomalować w barwy górnośląskich miast. Taki pomysł nikomu jeszcze nie zaświtał w głowie, choć dofinansowanie przez nasze gminy ledwo zipiących instytucji jest na porządku dziennym. Gdy jednak centrala sypnęła groszem, marszałek postanowił okazać wdzięczność, odrzucając regionalne barwy - i tak ledwo obecne w przestrzeni publicznej - na rzecz państwowych. Choć nikt się tego od wojewódzkiego samorządu nie domagał.

Postawa Bogusława Śmigielskiego jest wśród politycznych elit regionu regułą, a nie wyjątkiem. Nierzadko ujawnia się w postaci jeszcze bardziej groteskowej. W listopadzie 2005 r. senator Bronisław Korfanty z PiS w wywiadzie dla jednego z dzienników dał wyraz poczuciu legendarnej śląskiej krzywdy: "Wielu Ślązaków ma żal do Polski o eksploatację, której ten region poddawany był od dziesięcioleci. Mówią, że Polska w zamian nic Śląskowi nie dawała i to jest częściowo praw-da". Zapytany o to, co Śląskowi jest wobec tego potrzebne, odpowiedział rozbrajająco: "Potrzebne jest większe zainteresowanie władz centralnych". To dopiero antidotum! Słynny przedwojenny krewny senatora, obrońca śląskiej autonomii, którym władze centralne, zwłaszcza zaś polski system penitencjarny, zainteresowały się w sposób szczególny, nie okazałby zapewne zrozumienia dla tego pomysłu. A najśmieszniejsze jest to, że obecny Korfanty swą karierę zawdzięcza wyłącznie pokrewieństwu z Wojciechem.

Cóż, choć Wojciech Korfanty budził i wciąż budzi kontrowersje, trudno odmówić mu było charakteru i temperamentu. Regionalni politycy, odmieniający jego nazwisko przez wszystkie przypadki - dla wielu to jedyny znany Górnoślązak - przy międzywojennym przywódcy górnośląskiej chadecji prezentują się niczym śnięte ryby. A przecież dziś stanowczość w obronie regionalnych interesów nie wiąże się z ryzykiem osadzenia w twierdzy brzeskiej. Nie tylko dlatego, że Brześć leży obecnie w granicach Białorusi.

Z metropolią podobnie
Niemrawość i indolencję górnośląskich i zagłębiowskich funkcjonariuszy parlamentarnych partii obnażyły w ostatnich latach nieudolne starania o ustawę metropolitalną. Żal patrzeć, jak rząd wodzi za nos jej promotorów. Pozostaje wierzyć, że w obliczu zbliżających się wyborów, centrala rządzącej PO udzieli łaskawego przyzwolenia na kontynuowanie prac, których efekty są dotąd odwrotnie proporcjonalne do liczby słów, jakie im poświęcono. Tak, by lokalni liderzy ugrupowania mogli puszyć się niczym pawie.
Trudno się dziwić, że wobec miałkości naszych reprezentantów, nie odstających pewnie od średniej krajowej, z warszawskiej perspektywy regiony jawią się jako bezkształtna masa niegodna zainteresowania i niewarta uwagi. Doskonale obrazują to występy uczestników wyścigu do pałacu prezydenckiego.
Kandydaci objeżdżają kraj, dzieląc się z wyborcami swymi pomysłami na państwo. W banalnych wystąpieniach nie ma miejsca na analizę regionalnych problemów ani propozycji ich rozwiązania. Ktoś może powiedzieć - nie bez racji - że zagadnienia te nie należą to kompetencji prezydenta RP. Problem polega na tym, że podobnie wygląda kampania przed wyborami parlamentarnymi, a po części także samorządowymi - ordynacja gwarantuje bowiem głównym partiom darmowy czas na antenie ogólnopolskiej telewizji. Prezentacja wyborczych programów ogranicza się do ogólników - trudno bowiem mówić do mieszkańców Mazowsza czy Pomorza o pomysłach na Podlasie. Tak więc karmieni jesteśmy ujednoliconymi receptami na szczęście i sukces równie skutecznymi, jak sprzedawany przez szarlatana eliksir młodości.

Polskę stanowimy a nie należymy?
Myli się ten, kto sądzi, że dla wznoszenia przez lokalnych polityków rozmodlonych oczu ku centrali nie ma alternatywy. Relację tę można odwrócić. W do niedawna wielbionych w Polsce Stanach Zjednoczonych nawet w wyborach prezydenckich pretendenci zmuszeni są pochylić się nad problemami poszczególnych stanów. W każdym z nich walczą bowiem o komplet głosów elektorskich. W Zachodniej Wirginii mówią o hutnictwie, w Oregonie o ochronie łososia. Te - z pozoru błahe w skali państwa kwestie - mogą decydować o wyniku

rywalizacji o Biały Dom. Nawet najmniejszy ze stanów jest dowartościowany. Takie pożytki płyną z ustroju federalnego i odpowiednio skonstruowanej ordynacji wyborczej.
W scentralizowanej Polsce pole do dyskusji o regionach jest niezwykle wąskie, co naszych reprezentantów nie wydaje się szczególnie martwić. Być może dlatego, że sami niewiele mają o regionie do powiedzenia - niektórzy nie znają nawet jego barw. Inni, jak Piotr Spyra z PO, ucinają wszelkie dyskusje na temat poszerzenia zakresu regionalnej samorządności, powołując się na konstytucję niczym na Pismo Święte.

Swego czasu z ust ówczesnego prezesa Związku Górnośląskiego usłyszałem piękne słowa: Górny Śląsk nie należy do Polski, on ją stanowi. Ta maksyma w najmniejszym stopniu nie oddaje rzeczywistości. Ani Górny Śląsk, ani Małopolska czy Mazowsze Polski nie stanowią. Wszystkie jednakowo należą do centralnej biurokracji, której nieudolne panowanie opiera się na posłuszeństwie regionalnych elit. Zgiętych w pas od tak dawna, że zapomniały, jak wygląda świat z pozycji wyprostowanej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!